Zamierające światło, Stuart MacBride


tytuł oryginału: Dying Light
tłumaczenie: Szypuła Wojciech
wydawnictwo: Amber 2007
ISBN: 978-83-241-2899-0
liczba stron: 328


"Zwłoki kobiety. Twarz posiniaczona i zniekształcona, jedno oko prawie całkiem zapuchnięte, nos rozkwaszony, złamana kość policzkowa, pęknięta żuchwa, wybite zęby. Miała na sobie tylko naszyjnik z fioletowoczerwonych siniaków i nic więcej"



Kolejna książka Stuarta MacBride w ciągu zaledwie tygodnia. Miałam szczęście, bo w bibliotece znalazły się akurat trzy części serii o Loganie McRae, więc możecie być pewni, że recenzja kolejnej książki pojawi się wkrótce. A jeszcze jedną zakupiłam niedawno w Matrasie. I wcale a wcale nie żałuję.

Sierżant Logan McRae nadal jest złotym chłopcem policji Aberdeen, pomimo ciążącej na karku grożby zwolnienia. I, choć ostatecznie "Zamierające światło" jest rewelacyjne, to pierwsza połowa książki jest niezwykle irytująca. Miałam wrażenie, że czytam klon "Chłodu granitu". Te same problemy sierżanta, podobne poszlaki, po raz kolejny jakaś przykra nierozwiązana sprawa, po raz kolejny - nagromadzenie morderstw i morderców. W Aberdeen, jak pojawiają się zwłoki, to w parach. Albo trójkątach. Albo wielokątach. A każde zwłoki to inny morderca. W efekcie książka to historia nie jednej sprawy, a kilku - i, zgadliście - złoty chłopiec radzi sobie ze wszystkimi.

Stuart MacBride nadal nie jest delikatny i nadal stosuje nadmierną ilość wykrzykników. Pierwsza połowa książki to ziewanie, wkurzanie i przewracanie oczami, bo przecież to już było. Te same elementy historii, inni bohaterowie. 
Zmieniłam zdanie.
Druga połowa książki nadrabia za resztę. 

O co chodzi? 
Po pierwsze - jakiś walnięty piroman z poważnie przetrąconym kręgosłupem moralnym zabija okna i drzwi pewnego domu, po czym raczy go koktajlami Mołotowa. Stojąc nieopodal, przygląda się, jak dom płonie i przysłuchuje się wrzaskom uwięzionej w nim grupy ludzi, a w międzyczasie - mówiąc językiem Stuarta MacBride, czyli kolokwialnym do bólu - wali gruchę. 
Po drugie - ktoś czyści ulice z wyjątkowo szpetnych prostytutek. Szpetnych nie tylko ze względu na obraną profesję, ale dosłownie z twarzy. Brzydule padają jak muchy i zostają znalezione... pobite na śmierć. 
Po trzecie - w walizce w środku lasu znaleziono owłosionego trupa. Owłosienie ma tu kluczowe znaczenie, ofiarą bowiem jest labrador.

Czy coś łączy te zbrodnie? Co będzie dalej? Ach, bardzo mnie świerzbi język, ponieważ intryga rozwiązuje się w fajny, spójny sposób, ale oszczędzę Wam paplaniny i po prostu odeślę do książki.

Ale, nim w szale zaczniecie przeczesywać biblioteki i wykupywać egzemplarze z księgarni, doczepię się znów do języka. Tak, jak w "Chłodzie granitu" mieliśmy podwórkową paplaninę, tak i tutaj profesor Miodek by się wzdrygnął. W poście dotyczącym pierwszej książki o sierżancie Loganie wytknęłam cytat o śledziu w majtkach. Wówczas zastanawiałam się - skąd Stuart MacBride wie, jaką minę przybiera ktoś ze śledziem w majtkach? Rozumiem wyrażenie "stał jak oniemiały", "wyglądał, jakby go piorun strzelił" i tak dalej, ale MacBride stosuje bardzo ciekawe związki frazeologiczne. 
"Kolumnę wieńczyło jego tradycyjne zdjęcie, na którym gumowata twarz rozciągała się w szerokim uśmiechu, upodabniając Marshalla do zadowolonego z siebie ślimaka"
Podobnie rzecz ma się z pogodą. Nawet nie będę się tu roztkliwiać, po prostu przytoczę cytat:
"Dochodziła dziesiąta i słońce zaczynało zastanawiać się nad tym, czy nie pójść na noc do domu"
Aż ma się ochotę powiedzieć: personifikacja, poziom hard.

I gdzie tutaj ten obiecany ostry policjant? Wiecie, ten, o którym na okładce piszą:
"...z przeszłością, który działa na granicy prawa"?
Chyba sierżant McRae nie jest AŻ TAKIM maczo, skoro:
"Znaleźli trochę przerażających zabawek erotycznych i dwa specjalistyczne pisemka, tak ostre, że Logan aż się speszył"
Za to inspektor Steel, o której w "Chłodzie granitu" dowiadujemy się, że jest psem na baby i jako jedyna z komendy bzyknęła więcej kobiet, niż wszyscy policjanci razem wzięci, to postać... z jajami. Ta kobieta mnie szokowała. Jak nie popuszczała bąków, to wydłubywała tajemnicze znaleziska z zębów. 
"Steel w zadumie podrapała się pod pachą"
Kwintesencja kobiecości!

Jeszcze jedna uwaga - jakim cudem Duży Gary i inspektor Insh nie umierają na cukrzycę? Podczas gdy pierwszy wciąż wcina herbatniki, ten drugi nie rozstaje się z landrynkami, żelkami i innymi produktami przemysłu cukierniczego. 

Wracając do oceny książki - tak, druga połowa jest nieziemska. Uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że pojawiają się tortury. I to opisane w taki sposób, że zagryzałam zęby i mówiłam pod nosem "aua". 

To jest dobra książka. Nie arcydzieło. Stuart MacBride mógłby swojemu rodakowi, Simonowi Beckettowi, co najwyżej buty czyścić. Ale na pewno nie poprzestanę na tych dwóch książkach. Niezła rozrywka, a potoczny język to taka - paradoksalnie - wisienka na torcie.


Komentarze

  1. Mogłabyś na razie nie pisać o thrillerach? :P
    Kurcze, co recenzja, to mam ochotę faktycznie z obłędem w oczach ganiać po bibliotece. I nawet poziom hard personifikacji mnie nie zniechęca. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mój ulubiony gatunek, nic na to nie poradzę, że ostatnio trafiam na dobre tytuły ;) Ale ok, następny w kolejce jest kryminał "Umarli tańczą", który dzisiaj przyszedł do mnie pocztą od Agory. Grubaśne tomisko, więc chwilę mi zejdzie :) A Ty kochana załóż sobie notesik i zapisuj, ja zapisałam już sporo tytułów od Ciebie... ;) Lista niebezpiecznie się rozrasta, a doba jakoś nie chce się wydłużyć...

      Usuń
    2. Zapisuję w notatniku na pulpicie, ale co z tego, jak za chwilę i tak nie będę potrafiła niczego z tej listy wybrać?

      "Grubaśne tomisko, więc chwilę mi zejdzie" - to mnie rozśmieszyłaś. Chyba udam, że przeoczyłam najnowszą recenzję, która ukazała się DWA dni po tym stwierdzeniu.

      Usuń
    3. Mówiłam już - jestem bezrobotna i mieszkam na wsi. Czytam od rana do wieczora, nie robię nic innego :)

      Usuń
    4. A nie chcesz wrócić do Poznania?

      Usuń
    5. Prawdę mówiąc nie mam do czego tam wracać. Na razie próbuję ułożyć sobie życie tutaj, jak nie wyjdzie... cóż, będę szukała. Może, o ile nic się nie zmieni, rzeczywiście pociągnę doktorat od października w Poznaniu. Ale na razie mam jeszcze nadzieję ;)

      Usuń
  2. Jakże mogłoby być inaczej, gdyby bardziej od treści zaciekawiła mnie sama okładka książki :D.

    "...ten drugi nie rozstaje się z landrynkami, żelkami i innymi produktami przemysłu cukierniczego..." - szlag... no i akurat przypomniałaś mi o żelkach ;). Aż mi ślina z mordki cieknie...

    Miłego wieczoru!
    Melon

    PS: Ej ja naprawdę mam ochotę na żelki :3!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To krzesło z okładki nawiązuje do tortur, o których pisałam pod koniec tekstu ;))
      Nie jedz tyle żelków, od żelków się tyje! ;)

      Usuń
    2. Wiesz co?!
      Dzięki! Naprawdę! :D
      Myślałem, że powiesz, żebym je sobie kupił i ze smakiem zjadł.
      No nie powiem nie, ale liczyłem na zwykłe "Smacznego" ;P, a Ty tu mi wyjeżdżasz z "...od żelków się tyje...". Na serio odebrałaś mi apetyt ;).
      Hahahaha ;3!

      Hejka!
      Melon :D

      A i tak wiem, że żelki są SUPER ;]!

      Usuń
    3. Wiem, że się od nich tyje, bo sama je lubię, i wiem, że są super ;) Ale czemu tylko ja mam od nich tyć? Niech i inni tyją! :)))
      No dobra... SMACZNEGO.
      Kup sobie i ze smakiem zjedz. A potem przebiegnij się wkoło bloku, tak na wszelki wypadek.
      :)

      Usuń
    4. Ok, ok... przebiegnę się...
      O matko... że akurat zachciało mi się żelków... ;)

      Usuń
  3. Nie słyszałam jeszcze o tym autorze, ale po Twojej recenzji postanawiam nadrobić zaległości. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety póki co nie wyrobię się z czasem. Może za jakiś czas sięgnę po tę serię? Zobaczymy;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Stuart MacBride mógłby swojemu rodakowi, Simonowi Beckettowi, co najwyżej buty czyścić." - skoro tak to ja się jeszcze wstrzymam. Ponieważ Becketta lubisz tak jak ja, więc zaufam Twojej opinii w pełni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę powiedzieć, że ta książka to dno, bo nim nie jest. Ogólnie mi się podobała. Ale porównując do Becketta niestety, wychodzi dość słabo.

      Usuń
  6. Aj, od dawna ostrze sobie ząbki na książki tego Pana :D Nawet na Goodreads podsuwają mi jego nazwisko pod sam nos w rekomendacjach. Chyba nie mam wyjścia, trzeba się rozejrzeć po księgarniach i kupić jedną część na test :) Obrazek klimatyczny, zwłaszcza jak na Amber, który słynie z kiczu wylewającego się z okładek (do dziś mam jak żywo przed oczami tę z Krwi Zombie...przy okazji, tłumaczy też mają słabiutkich...co za mądrala przetłumaczył Bloodstone na Krew Zombie? Ugh...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, z tymi przekładami tytułów czy to książek, czy filmów, to niezłe jaja są. Choćby "Dirty dancing" i nasz "Wirujący seks". A okładki, czy ja wiem? Prawdę mówiąc nie przykładam do nich wielkiej wagi.
      A ja ostatnio kupiłam w Matrasie jedną z książek MacBride'a w dość niskiej cenie - "Ślepy zaułek" za 9,90, zobacz tam, dość fajne promocje.

      Usuń
  7. Przeczytałam, jako że nie mam natchnienia na napisanie recenzji (rety, chyba znowu mam niemoc twórczą), to naskrobię tu u Ciebie kilka słów, bo to dzięki Tobie sięgnęłam po tę książkę :) Powieść całkiem dobra, ale też nie żaden cud pośród całej masy innych kryminałów. Co mi się podobało, to humor pana MacBride’a, podczas lektury kilka razy parsknęłam śmiechem pod nosem. Co do bohaterów, to odniosłam wrażenie, że Logan to taki biedaczek sponiewierany przez przełożonych. Może w innych częściach jest bardziej... ja wiem... stanowczy, zły, no taki chłop z jajami. A inspektor Steel... co za babsko, nie mogłam jej rozgryźć, momentami strasznie irytująca, innym razem komiczna. No nie wiem, jak ją ocenić, muszę przeczytać kolejne książki :) A sama intryga kryminalna nie najgorsza i co mnie jeszcze zaciekawiło, to nieco inny system prawny w Szkocji. Podsumowując, przyzwoity kryminał, ale bez większych ochów i achów, ale na pewno sięgnę po inne tytuły autora. Amen :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, za długo trwa ta zima, za długo :)
      Zgadzam się, żaden cud, ale poprawny kryminał. Moim zdaniem najlepszą częścią jest "Dom krwi" i serdecznie Cię na tę część namawiam. Logan musi walczyć z systemem, niestety, ale jest uroczy i coraz lepszy. Zaś Steel kocham bezwarunkową miłością i nic nie jest w stanie zachwiać tego uczucia :) Amen :)

      Usuń

Prześlij komentarz