Dom krwi, Stuart MacBride

tytuł oryginału: Flesh House
tłumaczenie: Pintara Maciej
wydawnictwo: Amber 2008
ISBN: 9788324131440
liczba stron: 320




"Kiedy Bóg tworzył człowieka, używał do tego najprostszych materiałów. Nasze ciała, mózgi i krew krążąca w naszych żyłach nie różnią się od tych, które mają zwierzęta zabijane przez nas dla pokarmu. Świnia, krowa i istota ludzka po starannych zabiegach rzeźnika staje się po prostu mięsem. Wszyscy jesteśmy po prostu mięsem"




Znaleziono zwłoki. Niby nic niezwykłego w kryminale, ale to nie byle jakie zwłoki. Zwłoki podróżowały na statku wraz z wieprzowiną, wołowiną, jagnięciną... Tak, szczątki łudząco przypominały mięsko. Świeże mięsko, a cała sprawa wydaje się identyczna, jak sprawa sprzed dwudziestu lat.

W latach osiemdziesiątych grasował tzw. Rzeźnik. Atakował swoje ofiary w - uwaga - fartuchu rzeźnickim i halloweenowej masce Margaret Thatcher. Miał na koncie sporo ofiar, których ciała przerabiał na mielonkę i... zjadał. 

Niezbyt pochlebnie dla pani Thatcher,
choć wyobrażam  sobie, jak
przerażająco musiała wyglądać
maska mordercy...
Wystarczająco makabrycznie?
No, niezupełnie - robi się jeszcze lepiej. Parę lat temu koleś, który został skazany za powyższe zbrodnie wyszedł na wolność dzięki apelacji. Brak obciążających dowodów, presja policji, takie tam. I teraz wszyscy, którzy przyczynili się do jego zamknięcia, padają jak muchy, a ponadto kilka innych osób znika. Kilka następnych zostaje znalezionych w ubojni, już gotowych do spożycia. A morderca pozostaje nieuchwytny...
Czy inspektor Insh i inni, którzy doprowadzili Rzeźnika pod oblicze sprawiedliwości pomylili się? 
Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić?

Teraz wszystko w rękach Niezniszczalnego Sierżanta Logana McRae i jego nowego kumpla, komisarza Faulds'a.

Nie wiem, jak dokładnie wyrazić swoje spostrzeżenia, by nie wyjść na psycholkę. To książka nie tylko o niezwykle sprytnym seryjnym mordercy, ale o kanibalu! A fakt jedzenia mięsa nie jest - wierzcie mi - jedynie małą dygresją. 
"To po prostu mięso, kochanie - odparł. - W końcu wszyscy jesteśmy po prostu mięsem"
Pojawiają się również - niespodzianka! - Polacy! Jest Jaskólski, jest Nowak, jest Krawczak...
"Jakiś biedak opróżnia młyn do mielenia kości. Tak się składa, że to ortopeda z Polski, więc kiedy widzi ludzką kość udową wystającą ze sterty, zatrzymuje maszynę i nie pozwala niczego ruszać [...] Dziwne, nie? Facet kończy medycynę i ląduje tutaj, bo może więcej zarobić jako fizyczny w ubojni niż jako lekarz u siebie"
Heh, miło nam, panie MacBride, za tę cenną i jakże wnikliwą analizę sytuacji naszego kraju.

Ale wracając do powieści - bardzo polubiłam określenia MacBride'a, które tak mnie wcześniej irytowały. Jak chociażby:
"Stary patolog pogrzebał w uchu, jakby czegoś tam szukał"
Bardzo błyskotliwe i obrazowe. A niektóre porównania wręcz zwalają z nóg:
"Ostatnio rozmowa z Inshem przypominała próbę wykonania w pełnym, ośmioosobowym składzie szybkiego szkockiego tańca eightsome reel na polu minowym. Z zawiązanymi oczami."
Podobnie jak odzywki mojej ulubionej inspektor Steel (o której pisałam przy okazji "Zamierającego światła"), która notorycznie wyciąga z między pośladków spodnie i poprawia sobie stanik, a czasem wyciąga coś z zębów i z ochotą zjada:
"Poniżyłam się jak Matka Teresa w burdelu".
I, brawo, panie Stuart! Nauczył się pan wreszcie poprawnie używać wykrzykników! ;) 

Książka bardzo mi się podobała. Jest tyle krwi, mordobicia, makabry i zagadek, że nie mogłam się oderwać. I do tego styl Stuarta MacBride, czasem niezwykle zabawny, czasem banalny i wręcz grafomański, ale w ostatecznym rozrachunku wciągający i zadowalający. Bohaterowie z krwi i kości, popełniający błędy, mający wady - autor nie wybiela, a wręcz czasem oczernia tych, których zdążyliśmy polubić. 

Ogólnie mówiąc polecam osobom, które lubią takie klimaty, a przy tym cieszą się niewzruszonym żołądkiem i mocnymi nerwami. Jeśli nie przeszkadzają Wam opisy ćwiartowanych i mielonych zwłok ludzkich, nie drażnią trywialne wyrażenia i dość ironiczny humor - sięgnijcie po tę książkę. Ja w każdym razie jestem zadowolona. Bo - biję się w pierś - arcydzieło literatury to to nie jest. Ale rozrywka? Jak najbardziej.
Tylko mój kot się ze mną nie zgadzał...

Dexter przyszedł...
...i stwierdził, że mam nie czytać takich świństw.

Komentarze

  1. To coś dla mnie. Uwielbiam kryminały, szczególnie te krwawe. Pozycja obowiązkowa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No myślę, że książka spodobałaby mi się. Lubię takie krwawe historie w książkach i telewizji ;). Na pewno sięgnę po nią. A co do Polaków, to niestety w wielu książkach jesteśmy postrzegani jako hołota i tania siła robocza, którą można pomiatać.
    Widzę, że ostatnio pisałaś o Jo Nesbo "Upiory". Nawet zaczęłam czytać ale bardzo szybko przestałam. Jestem na początku "Pancernego Serca" i uznałam, że nie chcę wiedzieć co się wydarzy w następnej części. Ja lubię tego autora i jego serię o Harrym Holu. Wiem, że nie jest ideałem ale jakoś go lubię ;p. W ogóle widzę, że mamy podobny gust, dlatego od teraz Cię obserwuję na bieżąco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie :) A Nesbo lepiej sobie dawkować, delektować się nim, cieszyć, bo póki co o Harrym zaledwie 9 książek i nie wiem, czy będą kolejne... Upiory zostaw sobie na koniec! ;)

      Usuń
    2. Pewnie, że tak. Ja przygodę z Harrym zaczęłam od "Czerwonego gardła" i tak kupuję sobie kolejne części po kolei. Jak skończę tą i przeczytam "Upiory" to mam zamiar dokupić dwie pierwsze części. Nie wiem, jak ja kiedyś chciałam kupić "Karaluchy" i "Człowiek nietoperz" to po prostu nie znalazłam ich w księgarniach. Nie wiem, może ja miałam takiego pecha ale na jakimś portalu przeczytałam że ich nie wprowadzili jeszcze w Polsce. Teraz można je kupić bez problemu i dlatego chcę mieć całą serię w komplecie ;)

      Usuń
    3. Tak, nie było ich jakiś czas. Ja swoją przygodę z Nesbo zaczęłam niedawno i wszystkie polskie wydania już były, więc zaczęłam od początku. Zazdroszczę kolekcji w domu, ja zmuszona byłam wypożyczać, mam tylko "Upiory" i "Karaluchy" na półce a to tylko dzięki uprzejmości wydawnictw. Kupuję tylko te książki, których w bibliotece nie mogę zdobyć, inaczej poszłabym z torbami :)

      Usuń
  3. Dexter jest cudny! :) Moja kotka po książkach nie chodzi, tylko po komputerze jej się zdarza :/ Książkę Macbride'a czytałam kilka lat, ale jej zupełnie nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Dex włazi, gdzie chce, gdzie może, gdzie się zmieści i... gdzie się nie zmieści. To Bardzo Ciekawski Zwierz :) A fakt, tego typu książki mogą wylecieć z pamięci, ale zapewniam, że warto sobie przypomnieć :)

      Usuń
  4. Ja chyba teraz nie mam nastroju na takie dzieła :) ale kiedyś - nie wykluczam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Makabreskę uwielbiam, chociaż mój żołądek nie należy do najmocniejszych, jednak testowałam go na Ketchumie, Lee i Senecalu, więc może przetrwam te soczysto-krwisto-mięsne opisy ;-)

    Kociorka masz pięknego, głasiałabym takiego ile wlezie, szkoda, że moja alergia blokuje mnie przed taką miłością, ale obawiam się, że kotki się z tego cieszę, bo jestem jak disneyowska Emilka - a to zwierzakom dobrze nie wróży ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo masz na myśli - Lee? Lee Child? Lee Harper? ;) Senecala nie znam, a Ketchum przybędzie do mnie niebawem w paczce z allegro. Nie mogę się doczekać :)
      Alergii strasznie współczuję, ja bym chyba się zapłakała - tak lubię zwierzaki. Mój kot akurat nie miałby nic przeciwko nawet Emilce, lubi być tarmoszony, noszony i kochany :)

      Usuń
    2. Na myśli mam Edwarda Lee, tego gościa od hardcord thriller - "Golem", Sukkub", "Ludzie z bagien". Senecal też jest dobry, co prawda czytałam tylko "Pasażera", ale ma gość dar do mrocznych klimatów.
      Pochwal się co zamówiłaś Ketchuma :-)

      Alergie mam tylko na koty, ale nie przeszkadza mi to "męczyć" kota sąsiada czy też paskudną kocice przyjaciółki :-) Wykicham się po takim seansie, popłacze i mi przejdzie. Na szczęście nie mam boleści na psy, dlatego moje serce cieszą dwa kundelki :-)

      Usuń
    3. Eh, kolejny mistrzunio, którego nie znam. Zapisuję w kajecie, rozejrzę się za tymi tytułami :) A Ketchuma zgodnie z rekomendacją Buffy "Dziewczyna z sąsiedztwa" i "Jedyne dziecko" ;)
      Uff, tyle dobrego, że psiaczki uchodzą :) Życie bez zwierzaków jest smutne. :)

      Usuń
  6. MacBride jest specyficzny, sama przebrnęłam przez jedną z jego powieści, ale potwornie irytował mnie migawkowy sposób narracji. Ponieważ na półce czeka cała kupka pozostałych Macbride'ów, kiedyś sięgnę.

    Pozdrów Dextera:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mnie ta narracja i w ogóle styl autora również denerwował przy "Chłodzie granitu", która - z perspektywy 3 przeczytanych książek - jest jego najsłabszą książką. Ale chyba przywykłam, bo przy "Domu krwi" nic mnie już nie drażniło :)

      Usuń
    2. (albo to autor nauczył się lepiej pisać)

      Usuń
  7. O widzisz, mega książka - coś w moim guście. I do tego ten humor. Ostatnio czytałem "W ciemnościach strachu" Chattama, z podobnym kanibalistycznym motywem, ale niestety nie przypadła mi do gustu. Jakoś brakowało w niej polotu i właśnie tego czarnego humoru. Czytało się dość ciężko, szczególnie na początku. A Ty mi tu serwujesz podobną książkę, tylko troszkę ulepszoną. Także chyba postaram się sprawdzić.

    A tak btw. to masz całkiem odpowiadający mi gust czytelniczy. Dobrze, że trzymasz się horrorów/kryminałów/thrillerów, a nie jakiś przeciętnych romansideł. To plus fajne i ciekawe recenzje to mieszanka wybuchowa sprawiająca, że mam ochotę Cię odwiedzać :) Żeby nie było, że to jakaś wazelina czy coś miałem napisać kilka słów krytyki, ale niestety nie mam się do czego przyczepić :P Oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chattama też coś kiedyś czytałam, ale zabij mnie, nie pamiętam. Nie zachwycił mnie. Grange mi przyszedł do głowy i jego powieści owszem, niezłe. Co do MacBride'a to rzeczywiście humor fajny, porównywanie się do Hannibala Lectera dość zabawne, nawet w okolicznościach przedstawionych w książce (sporo mięsa poszło do supermarketów, auć).
      I bardzo dziękuję za miłe słowa. Tak się właśnie zastanawiałam, czy nie jestem zbyt monotematyczna, wszędzie ambitna literatura, a u mnie kryminalny chłam :) Ale nic na to nie poradzę - lubię to i już. Krytyk literacki ze mnie żaden, po "Stu latach samotności" nie umiałam się odnaleźć ;) Dzięki i zapraszam, a nuż wreszcie będziesz miał się do czego przyczepić! ;)

      Usuń
  8. W moim guście. Muszę ja przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Koty mają kiepski gust. Mysza wiecznie depcze po moich ukochanych książkach podróżniczych.

    A książki w biblioteki nie ma więc d***. Szkoda, bo kanibalizm mnie niezdrowo interesuje.

    Swoją drogą, masz dar przekonywania, choć niby mnie do thrillerów przekonywać nie trzeba, ale ostatnio mało ich czytam, a teraz mam coraz większą ochotę pobuszować na odpowiednich półkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysza może chce po prostu... zwiedzić świat?

      A teraz puszę się jak paw! Szczęście, kochana, to jedyne, co się mnoży, jak się je dzieli - więc miło mi dzielić się książkami, którymi fajnie wypełniłam czas. Cieszę się, że przekonująco! :)

      Usuń
    2. Tia. A jak ostatnio wpakowaliśmy ją w szelki to wpadła w taką depresję, że w końcu musieliśmy na Święta pojechać bez niej. =/

      Phi! Nie pusz się tak, bo zanim znów wyląduję w bibliotece czeka mnie sporo niekrwawej literatury i tylko jeden Nesbo. Przez ten czas mogę się rozmyślić. :P

      Usuń
    3. Ona sama nie wie czego chce, typowa baba. Moja Szarka jest taka sama, tu się tuli, ociera, a gdy wyciągniesz ręce - drze się jakby ktoś ją ze skóry obdzierał i prycha.
      Przestałam się puszyć. Masz dar... sprowadzania na ziemię ;)

      Usuń
    4. Mysza się już trochę uspokoiła. Dawniej całe ręce miałam podrapane i pogryzione. Normalnie jakbym się przedzierała przez jakiś busz albo inne chaszcze. Nawet zaakceptowała fakt, że zanim puszczę jej wodę pod prysznicem, to musi dostać buziaka w czółko. :P

      Teraz ja się puszę. :P

      Usuń
  10. Dexter na koniec mnie zabił;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha... Uwielbiam Twojego kotka ;).
    Jak na razie tej książki (NA PEWNO) nie przeczytam, gdyż mam za sobą "13 ran"... Tam chyba w każdym opowiadaniu było tyle obrzydliwości, że...
    I jeszcze "Kadłubek" Edwarda Lee...
    Tylko zamknąć książkę i iść do kibla rzygnąć... ale emocje ;D.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jeszcze jeden Lee. Zanim ogarnę, o kogo chodzi, to wpada kolejny. A myślałam, że "Smith" to popularne nazwisko.
      A mojego kotka uwielbiać trzeba, to go napędza :)
      Słaby żołądek masz, Pomelo. Najwidoczniej musisz ograniczyć czytanie takich strasznych obrzydliwych książek ;)

      Usuń
    2. Mógłbym wypluć* (*kulturalny synonim do słowa wyrzygać) całe jelito, bylebym tylko mógł przeczytać coś okropnego ;P.

      Usuń
    3. Nie, Mateuszu. Kulturalny synonim słowa wyrzygać to zwymiotować ;)

      Usuń
    4. Najwyraźniej Ty wymiotujesz, a ja pluję :).
      Czyli jednak na blogu można się czegoś nauczyć...

      Dziękuję Ci serdecznie Paulino za tą błyskawiczną odpowiedź!

      Usuń
    5. Proszę Cię bardzo! Do usług ;)

      Usuń
  12. Czytałam "Ślepy zaułek" i "Zamierające światło". Taak i postać Steel mu się udała chociaż nie ukrywam, w niektórych momentach potrafiła mnie wkurzyć. No i też nie obyło się bez polskiego akcentu.
    Przeczytałam twoją recenzję o zbrodniach, przemocy (bo wiem jaki może być Stuart), a tu jeszcze kot imieniem Dexter jak główny, tytułowy bohater mojego ulubionego serialu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że ten polski akcent w "Ślepym zaułku" jest dość niepochlebny dla nas, mam tę książkę na półce więc niebawem przeczytam i się przekonam :)

      Tak, imię kocura zostało wybrane ku czci Dextera Morgana ;)

      Usuń
  13. Z żołądkiem u mnie ok, nerwy jeśli chodzi o lektury - tym bardziej (różne książki się czytało w życiu...), więc czuję się jako odpowiedni odbiorca tego tytułu. :) A kot to niech się nie wtrąca w Twoje lektury, niech tam już sobie tylko siedzi i ładnie wygląda, bo świetnie mu to wychodzi. ;);)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiedziałem, że coś takiego jest do poczytania. Czytałem Otwarte Rany (Broken Skin) - były świetne, więc i Domu Krwi sobie nie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A - i jeszcze jedno - czemu nie masz subskrypcji komentarzy do posta mailem, tylko Atomem? Może warto włączyć? Ten komentarz jako techniczny możesz skasować - Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kombinowałam, kombinowałam i nie mam pojęcia, jak to zrobić. Znalazłam jakieś porady ale na nic mi się nie zdały. Zatem niestety, mimo dobrych chęci, nie jestem w stanie włączyć tej opcji. ;(
      A za komentarze dziękuję ja i mój kot również :)

      Usuń
    2. Udało się usunąć atomy. Na nic więcej mnie nie stać, a widgetu za cholerę nie mogę w necie znaleźć. Próbowałam nawet skopiować kawałek kodu ze źródła jakiegoś bloga, w którym możliwość subskrypcji komentarzy jest, ale nic to nie dało. Jak masz jakiego asa w rękawie, podrzuć :)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że trzeba ustawić:

      Ustawienia -> Posty i komentarze -> Lokalizacja komentarzy -> Osadzony w wątku

      i

      Ustawienia -> Inne -> Kanał witryny -> zezwalaj na kanał w blogu -> pełny

      Usuń
    4. Zapomniałem jeszcze o jednej możliwości. Póki nie wymyślisz jak to poprawić można wstawić na boczną szpaltę taki gadżet "Subskrybuj posty i/lub komentarze". Choć to oczywiście nie to samo. Wali na maila komentarze do wszystkich postów, a nie do wybranego, więc nie wiem, czy wielu z tego korzysta.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  16. Oh tak tak tak uwielbiam takie klimaty ćwiartowania :) A kota masz podobnego do mojego i też lubi sobie poczytać zamiast mnie, a ostatnio postanowił pohuśtać się na książce wynikiem czego było podarcie dwóch stron :( całe szczęście, że egzemplarz był mój osobisty, a nie pożyczony bo bym miała kłopoty :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz