Ostatni Testament, James Frey



tłumaczenie: Urszula Szczepańska
tytuł oryginału: The Final Testament of the Holy Bible, 2011
wydawnictwo: G+J, 2013
ISBN: 9788377783030
liczba stron: 456





"Bóg nie jest tym, co myślicie, albo co sobie wyobrażacie, ani tym, w co nauczyli was wierzyć. Wiele z tego, w co uczyli was wierzyć na temat wszystkich rzeczy tego świata, jest nieporozumieniem" 




Kontrowersyjny skandalista James Frey wywołał burzę swoimi powieściami. Między innymi najnowszą - "Ostatnim Testamentem", która niejako miała w zamierzeniu być Księgą nowej mitologii, obrazem Mesjasza Współczesnego, który - będąc jednym z nas, przechodząc obok, żyjąc jak my - wciąż głosi słowo boże, wykonując misję, która w obecnych czasach przyjmuje nieco inną postać, niż dwa tysiące lat temu.

Jestem zaskoczona tą powieścią, ponieważ spodziewałam się czegoś innego. Nie oznacza to wcale, że lektura jest zła - wręcz przeciwnie. Jest specyficzna. Trudna do opisania i zaszufladkowania. "Ostatni Testament" to coś zgoła odmiennego zarówno w formie, jak i w kwestii przekazu, z jednej strony bluźniercza, z drugiej prorocza. Być może czyjaś wiara mogłaby zostać zachwiana po lekturze, ale wątpię. "Ostatni Testament" nie jest nową Biblią. Pod tym względem James Frey poległ.

Na początek przytoczę piosenkę Joan Osborne "One of us":


What if God was one of us? Just a slob like one of us. Just a stranger on the bus.
Trying to make his way home.

James Frey
Co jeśli Chrystusem okazałby się Ben, biały włóczęga mieszkający w tanim mieszkaniu w portorykańskiej dzielnicy, który omal nie stracił życia podczas pracy na placu budowy? Co jeśli grałby w gry wideo i palił trawkę? Co jeśli głosiłby swoją ewangelię, zapładniając kobiety i będąc na bakier z prawem?
Pewnie uznalibyśmy go za wariata, który słyszy głosy, i czym prędzej wsadzilibyśmy go do psychiatryka.
Ale co jeśli on naprawdę byłby Mesjaszem?
Mam mieszane uczucia. Pomysł na powieść o Nowym Mesjaszu może trąci oryginalnością, ale niebezpiecznie zbliża się do sztuki dla sztuki, która wartości nie prezentuje żadnej, acz ocierając się o bluźnierstwo i zarazem - paradoksalnie - wtórność. Jedno, co trzeba przyznać autorowi, to umiejętność wzbudzania kontrowersji, gdyż ja sama, choć niezgorszona, sama nie wiem, co o tej powieści myśleć.
Jest mi trudno wyrazić swoją opinię, gdyż przyjmując "Ostatni Testament" jako powieść mistyczną, ciekawą interpretacją Biblii, odważnym eksperymentem czy też zabawą stylem i tworzeniem nowego obrazu znanego gatunku przez wprowadzanie oryginalnych dialogów i prezentowanie działalności Nowego Mesjasza głosem osób, które się z nim zetknęły - będziemy usatysfakcjonowani i, z pewnością, zadowoleni z lektury
Ben będzie sypiał z kobietami i mężczyznami, wygłaszając swoje nauki. Będzie uprzedzał o końcu świata, mającym nadejść z winy i ręki człowieka, nie samego Boga; będzie przemykał jak cień obok wielu osób, bezpośrednio lub pośrednio wpływając na ich losy, zmieniając ich życie, tak, jak czynił to Chrystus. 
"Wiara jest tym, czego używa się, by gnębić, zaprzeczać, usprawiedliwiać, sądzić w imię Boga. Wiary bardziej niż czegokolwiek w dziejach świata używano do racjonalizowania zła. Gdyby istniał Diabeł, wiara byłaby jego największym wynalazkiem. Każ ludziom wierzyć w coś, co nie istnieje, i niech używają tej wiary do niszczenia wszystkiego, co ma w życiu wartość"

Uważam, że "Ostatni Testament" wraz ze swoją misją, jakoby miał opowiadać ostatni rozdział dziejów Jezusa, kłamie. Ale wbrew temu, powieść należy traktować jako studium kontrowersji, które wzbudzał Kościół i pod tym względem jest doskonały. Obnaża wiele niecnych działań człowieka, który, ukrywając się za tarczą wiary, dopuszczał się bezeceństw i zbrodni. To taka analiza złych uczynków pod przykrywką dobra, rozliczenie całego człowieczeństwa z krwawej historii, którą wywołały wojny religijne pod patronatem prowadzonych misji i prób wprowadzania chrześcijaństwa siłą. Frey nie ma żadnych skrupułów - w metaforyczny sposób rozlicza Kościół z pedofilii, uprzedzeń, zakazów, wszystkiego "w imię Boże". 
"Piękna blaga. Najdłużej trwające oszustwo w dziejach ludzkości. Znam Boga. (...) Chrześcijanie (...) dorobili się imperiów na swoich matactwach, mordowali, torturowali i terroryzowali miliony ludzi. Wszystko w imię swojego brodatego superbohatera, w imię swojej ukrzyżowanej fikcji."
Jeśli o mnie chodzi, jestem usatysfakcjonowana. To odważna powieść, która zmusza do refleksji, oburza i mówi głośno o tym, o czym się milczy. Na poły filozoficzna, odrobinę metaforyczna, zgoła obyczajowa i łatwa w odbiorze. Wymusza polemikę, sprawia, że mamy ochotę dyskutować. Śmiałość i bezczelność Freya to powiew świeżości, odważny, wręcz samobójczy krok człowieka, który nie boi się szokować, celując w ten najdelikatniejszy z tematów - wiarę. Temat, którego skrupulatnie unikamy przy spotkaniach towarzyskich, temat tabu, który, gdy podjęty, zawsze wywołuje dyskusje i niekończące się kłótnie. Ostatecznie jest to temat omijany z reguły szerokim łukiem, gdyż zwykle wywołuje burze. 
Polecam tę książkę zatwardziałym ateistom oraz osobom niezachwianej wiary. Ci, którzy są jeszcze pośrodku, jeszcze się wahają, agnostykom i ludziom małej wiary zdecydowanie odradzam. Ta powieść na pewno Wam nie pomoże w wyborze swojej drogi. 
Polecam również przeczytanie artykułu na stronie magazynu Guardian i tutaj.
"I always wanted to be the outlaw" - James Frey

Ostatni Testament >> KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Komentarze

  1. No sama nie wiem, co myśleć o tej książce... Pewnie jakbym przypadkowo na nią trafiła to dałabym jej szansę, ale usilnie jej szukać nie będę...raczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba postąpię tak samo jak Ewa... Owszem, przeczytać można, ale z własnej i nieprzymuszonej woli :P.

      Usuń
  2. Podpisuję się pod tym, co napisała Ewa. Niby temat ciekawy, kontrowersyjny i z mojego punktu widzenia całkiem ciekawy, a jednak nie jest to tytuł, którego będę szukać z obłędem w oku.

    Tym bardziej, że dziś z biblioteki na sześć książek cztery to kryminały. Tak więc mam co czytać. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochwal się zdobyczami :>

      Usuń
    2. No to tak, z niekryminalnych mam w ciemno zabrane "Jeśli się nie obudzę" Javier Yansea (nie mam bladego pojęcia o czym to jest).

      Z którejśtam listy mam "Nie przed zachodem słońca" Johanny Sinisalo (miałam przy tym tytule trzy wykrzykniki, za nic nie pamiętam skąd wzięłam ten tytuł i skąd się wzięły wykrzykniki; na dodatek jak wpisałam tytuł do biblionetki okazało się, że jest z kategorii "fantastyka"; zdziwiona rzuciłam okiem na notę wydawcy, a tam pierwsze zdanie głosi "historia niezwykłej znajomości człowieka i trolla"; widzisz tę dezorientację na mojej twarzy?).

      A z kryminałów:
      Tess Gerritsen "Dawca" (bo nie było "Chirurga")
      Jack Ketchum "Rudy" (bo nie mają "Dziewczyny z sąsiedztwa")
      Stuart MacBride "Zamierające światło"
      i
      "Chód granitu", bo w bibliotece okazało się, że "Zamierające..." to druga część, która na półce stała zaraz koło pierwszej, więc sama rozumiesz... ;)

      Usuń
    3. Hahaha, to rzeczywiście, niezły zonk ;) Z niecierpliwością czekam na recenzję. Czy to będzie przyjaźń człowieka z trollem? Czy może... romans? ;)
      Kolejność McBride'a to "Chłod granitu", "Zamierające...", "Otwarte rany", "Dom krwi" i "Ślepy zaułek", dalej nie wiem, bo jeszcze nie czytałam ;) Moim zdaniem najlepszy jest "Dom krwi" ;) "Chłód granitu" niezły, ale w porównaniu z innymi - taki se.

      Usuń
    4. A co wyniknie z tego romansu? Nie, chyba nawet nie chcę się zastanawiać. =)

      Cicho tam, nie zniechęcać mi tu czytelnika! Ciekawe, czy biblioteka ma resztę tytułów. Jeszcze jakieś dwa widziałam, ale nie sprawdzałam jakie, bo jeszcze bym je wzięła... =)

      Usuń
  3. Okładka interesująca, tematyka intrygująca, lecz obawiam się, iż z tą książką muszę jeszcze poczekać, bowiem moja wiara nie rozkwitła chyba na tyle, by tak twardy orzech zgnieść. Poczekam, jeśli trafię na nią za kilka lat być może przeczytam, gdybym chwycił się jej teraz, skutki mogłyby być opłakane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sądzę, że to odpowiednia książka dla kogoś, kto ma już solidnie ugruntowane zasady i wierzenia. Komuś, kto jeszcze się waha, może wydać się zbyt mącąca w głowie i ostatecznie może pozostawić jedyne kolejne wątpliwości i mętlik w głowie.

      Usuń
  4. Trudny temat został w niej poruszony. Ja ją pewnie kiedyś sprawdzę, ale musi poczekać na swoją kolej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tak jak Ewa ustawię się gdzieś pomiędzy - nie mówię tak, nie mówię nie...

    OdpowiedzUsuń
  6. treść wydaje się zaskakiwać - kto wie, może się skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciężko mi stwierdzić czy to książka dla mnie, nie jestem żadnym z tych dwóch rodzajów, którym ją polecasz. Z chęcią bym jednak przeczytał coś odważnego i kontrowersyjnego, więc może to właśnie ta książka by się nadawała:) Odpowiedziałem u siebie, coby Ci tu bałaganu nie robić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, subskrybuję komentarze u Ciebie, więc jestem na bieżąco :)

      Usuń
  8. Nie wiem czy odbieram temat książki jako kontrowersyjny - trochę już się przyzwyczaiłam do takich kontrowersji ;) Trudno mi powiedzieć jak silna jest moja wiara, ale na razie chyba nie jest to książka dla mnie. Ogólnie wiarą na pewno usprawiedliwia się często swoje złe postępki, ambicje itd., ale moim zdaniem nie podważa to wartości "dobrej" wiary, że tak to określę ;) jeśli zaś chodzi o Kościół trzeba pamiętać, że jest to wspólnota ludzi wierzących, a nie ludzi bezgrzesznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Frey mówiąc o Kościele raczej mówi o nim jako całości, jako instytucji, i raczej nie ma na myśli pojedynczych wiernych, co władze kościelne, księży, jest to dość kontrowersyjne, ale i tak jak mówisz - nie jest to jakiś fenomen, nie on pierwszy i zapewne nie ostatni próbował żonglować tematem tabu, więc generalnie powiem tak - książka może zadziałać w dwóch kierunkach. Może umocnić wiarę lub, paradoksalnie, umocnić jej brak. I myślę, że to w tej książce jest najciekawsze - że można zająć po lekturze dwa zgoła odmienne stanowiska i oba będą miały rację. Nie wiem, czy wiesz, co mam na myśli :) Ale sądzę, że to największy ewenement książki.

      Usuń
    2. Myślę, że rozumiem co masz na myśli i rzeczywiście jest to wielki ewenement :) i w takim razie zaczynam nawet myśleć, że to może być wartościowa książka;)

      Usuń
  9. W koncu jakis autor mówi głosno o pewnych sprawach i nie boi sie kontrowersji. Ta pozycje koniecznie musze przeczytac.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam kontrowersyjne książki. Jako że spotkania w w mojej rodzinie są jak starcia na wielowyznaniowym zlocie, to chętnie przeczytam tę pozycję, żeby do swojskich potyczek religijnych dolać trochę oliwy do ognia ;) Złośliwa jestem, ale co zrobić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki chochlik z Ciebie :) To zdecydowanie powinnaś tę książkę przeczytać ;)

      Usuń
    2. Yupi, dzięki Słońce :-)

      Usuń
    3. Gratuluję wyboru,ja dzięki tej książce cos zrozumiałem,teraz żyje mi się lzej.

      Usuń

Prześlij komentarz