Dimiter, William Peter Blatty

tytuł oryginału: Dimiter, 2010
tłumaczenie: Madaliński Michał
wydawnictwo: Książnica, 2011
ISBN: 978-832457906-8
liczba stron: 288

William Friedkin: Do you think Dimiter measures up to The Exorcist, as a piece of writing?
William P. Blatty: Without a doubt, it's the best writing I've produced. I can't surpass it. I know that.

Przepraszam z góry za dość lakoniczną notatkę, ale uwierzcie mi - o tej powieści ciężko jest pisać. A jeszcze ciężej ją w pełni zrozumieć.

"Nie grymaś. Jeśli prosiłeś o rosół czysty, a dostałeś z kluskami, pielęgniarka ci powie: zjedz rosół, zostaw kluski"

Ok. Grymasić nie będę. Prosiłam o horror milion razy lepszy od świetnego "Egzorcysty", wszak sam Blatty o "Dimitrze" mówi "najważniejsza dla mnie osobiście powieść w moim dorobku", a dostałam coś zgoła innego. Ale co, właściwie? 
Ani to horror... ani, w sumie, thriller... Powieść szpiegowska? Mistyczna? Thriller duchowy, jak napisano na tylnej okładce?

Albania, 1973 rok. Poznajemy Więźnia, podejrzewanego o konspirację i szpiegostwo oraz Śledczego. Śledczy przesłuchuje Więźnia, choć "przesłuchanie" to za duże słowo, skoro przesłuchiwany milczy. I jest torturowany. I nawet podczas tortur milczy. Taki twardziel? Czy może nerwy ma chore? Bo nie pisnąć nawet, nie skrzywić się, nie zapłakać, gdy ci paznokcie zrywają? A o tym człowieku mówią, że miłosierdzie ma w oczach, że archanioł, że emanujący dobrem. To... szpieg? Czy ksiądz? A może ktoś jeszcze inny?
Po wielu dniach w niewoli, kilku prowokacjach, gorączkowych narad Więzień zostaje przyparty do muru. Jeśli zezna, pewien chłopiec przeżyje. Za każde milczenie chłopiec będzie umierał, raz po raz. Więzień ucieka.
Przenosimy się do Jerozolimy, rok później. Mamy lekarza, neurologa, leczącego w szpitalu, w którym ostatnimi czasy dziwne rzeczy się dzieją. Ludzie, którzy zostali przywiezieni na leczenie z drobiazgami, umierają. Równolegle do historii lekarza poznajemy policjanta-samotnika, badającego sprawę dziwnego wypadku samochodowego. Niby wiadomo, o co chodzi, ale jednak nie wiadomo. Bo jak te sprawy się łączą? To nie daje spokoju, ponieważ im dalej w "Dimitra", tym większa dezorientacja. Aż wreszcie zacznie wydawać nam się, że istotnie nic się tu nie łączy, a wątki są powrzucane byle jak, przez co powieść przypomina surrealistyczny zlepek motywów.
Gdy dotrzemy do końca, właściwie wciąż nie wiemy, o co biega. Blatty bezlitośnie zagmatwał sprawę, nawsadzał mnóstwo z pozoru niełączących się wątków, sprawił, że czytelnik zadaje sobie pytanie: czy to ja jestem idiotą, czy facet nie wie, co pisze? A jak jeszcze dowalić temu czytelnikowi wątek mistyczny, parę słów o Bogu i diable, to już w ogóle całkiem zgłupieje! Jednak cierpliwi zostaną wynagrodzeni - bo z ostatnimi kartami powieści wszystko się wyjaśnia, a czytelnik ma ochotę palnąć się w głowę i... czytać od początku. 

Pierwszy raz zdarzyło mi się czytać tak dziwnie skonstruowaną powieść. Styl Blatty'ego już zdążyłam poznać podczas czytania "Egzorcysty", więc mnie nie raził, a sposób przedstawienia wydarzeń - lapidarny, pozbawiony ozdobników - nawet mnie intrygował. Innowacyjna metoda zapisu dialogów, przesłuchiwań, przemyśleń - nawet zaciekawiła. Czasami przekombinował, przemetaforyzował, przesadził, jednak te elementy nie przeszkadzały mi w odbiorze. Ale to, że nie czaiłam, o co chodzi, tak mnie drażniło, że miałam ochotę rzucić książką o ścianę.

Ale nie sądźcie, że Wam tę powieść odradzę. Nie. Zapiszcie sobie tę powieść jako trudną, wymagającą myślenia, choć - paradoksalnie - lekką. Nie wiem, jak Blatty to zrobił, że tę i tak krótką powieść czyta się ekspresowo, ale jednocześnie w ciągłym skupieniu. Rozumiecie, o co mi chodzi? Pewnie nie. I dobrze, przyzwyczajajcie się - u Blatty'ego będzie jeszcze ciężej zrozumieć.
Gdyby jednak końcowe wyjaśnienie i połączenie wątków było - na dotychczasową miarę tej powieści - bardziej spektakularne powieść dostałaby wyższą notę. Niestety, obawiam się, że "Dimiter" nie zagości w mojej pamięci długo, a przez nijakie zakończenie za kilka miesięcy nie będę nawet wiedziała, o czym ta książka w ogóle była. Gdyby końcowe "wow" było bardziej "wow", cóż, wówczas z pewnością bym zapamiętała fabułę aż po grób. Za mało było bodźców, mimo wszystko. 
Podsumowując "Dimiter" jest niewątpliwie dobrą powieścią, skrajnie zagmatwaną, trudną i drobiazgowo skonstruowaną w dość nowatorskim stylu, jednak nieco rozczarowującą na koniec. W ostatecznym rozrachunku - warta poznania, acz nie za wszelką cenę.


Komentarze

  1. w natłoku tych wszystkich miałkich i do cna ogranych historii, takie dziwactwa zaczynają nabierać dla mnie dużego znaczenia. zachęcona kolejną pozytywną opinią o autorze, rozważam kupno jego powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... w takim razie powiedzmy, że będę ją miała na uwadze, gdy nie będę miała już czego czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm. W sumie, skomplikowana do granic możliwości intryga, zapętlenie, mistyczne wątki i tak dalej, jak najbardziej do mnie przemawiają. I uwielbiam, jak autor bawi się z czytelnikiem i robi go w konia, i nie chce zdradzić, o co biega - zdecydowanie tak. Ale w zamian musi mu dać godny finał, a tutaj nie do końca dostrzegłam satysfakcję z zakończenia... Zapamiętuję tytuł, ale bez specjalnego napinania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Blatty tu nieźle sobie pogrywa z czytelnikiem... Satysfakcji zbyt wielkiej nie było, to fakt, spodziewałam się jednak czegoś znacznie bardziej odjechanego. A tu... moment kulminacyjny nie był jakiś nadzwyczajnie zaskakujący. Ale przeczytać mimo wszystko można, to dobra książka :)

      Usuń
  4. Nawet po przeczytaniu Twojego opisu fabuły mnie mam pojęcia, o co tam może chodzić. Tak jak napisała wyżej Agnieszka - wobec takich niecnych zabaw z czytelnikiem jestem na tak, ale autor musi mi to na koniec solidnie wynagrodzić. A Ty nie jesteś odpowiednio usatysfakcjonowana;) Poza tym - lubię motanie w głowie, ale nie w stopniu, który mógłby mnie zirytować, zamiast zaciekawić. Znaczy pewnie ta książka by mnie zaciekawiła, ale też solidnie wkurzyła. Więc póki co mam mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dość irytująca, zwłaszcza kiedy wciąż nie wiesz o co chodzi, a tu nagle wprowadzany zostaje kolejny bohater pozornie 'ni z gruchy ni z pietruchy', i człek dwoi się i troi, by wyłapać powiązania, mądrym być i rozgryźć całą zabawę nim dotrze do końca, ale się nie da. Na końcu jest taka mina: http://i.qkme.me/3pxdtr.jpg :)

      Usuń
  5. Hehe, ja też nie wiedziałam, jak tę ksiażkę "ugryźć". Z jednej strony nadzwyczaj oryginalna konstrukcja fabularna, a z drugiej nierozumienie, o czym czytam kilka razy mocno mnie znużyło. Napisana fajnie, aczkolwiek nie wiem, czy Blatty dobrze zrobił tak gęsto mnożąc te zagadki fabularne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie mógłby mniej kombinować, pod tym względem przesadził. Jednak "Egzorcysta" był ważniejszą powieścią, kto wie, czy tak o "Dimitrze" się nie wypowiadał tylko po to, by zyskać czytelników - w końcu sporo czasu minęło od sukcesu "Egzorcysty".

      Usuń
  6. Może to jedna z tych książek, które należy przeczytać pięć razy, by w pełni ją zrozumieć :-D Zarys fabuły bardzo intrygujący, gdybym trafił na wyprzedaży, brałbym bez chwili namysłu :-) Egzorcysty nie czytałem, styl autora jest mi kompletnie obcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak. Podejrzewam, że przeczytam ją jeszcze raz za parę miesięcy i, mając wiedzę z zakończenia może uda mi się bardziej zachwycić. Moim zdaniem jeśli masz się zastanawiać nad kupnem "Dimitra" albo "Egzorcysty", bierz ten drugi tytuł. Albo oba :)

      Usuń
  7. Mhmm... Wzbudziłaś we mnie ciekawość, jeśli chodzi o książki autora. Chciałabym zapoznać się z jego stylem, bo muszę przyznać, że intryguje mnie. Jednak będę musiała z jego twórczością troszkę poczekać, ponieważ mam za dużo do przeczytania książek w domu. Zapisuję jednak nazwisko pisarza i tytuł powieści:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ten ból dłuuuuugiej listy książek do czytania :)

      Usuń
  8. A ja tam lubię takie nie do końca sklasyfikowane gatunki, gdy twórca miesza elementy i ostatecznie wychodzi mu coś niezwykłego. Ale to też kwestia jakości samego autora, bo jednemu wyjdzie z tego takie nie wiadomo co, a drugi wyciągnie, co najlepsze i stworzy znakomitą powieść. "Thriller duchowy" - już samo to brzmi na swój sposób zachęcająco. A cały ten misz masz i zagmatwanie także potrafi zaciekawić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uda Ci się w takim razie książkę przeczytać, to będę bardziej niż rada by przeczytać Twoją opinię :)

      Usuń
  9. Szkoda, że zakończenie jest rozczarowujące, Lubię wyzwania więc czemu nie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabiorę się za nią. Nie wiem, skąd ją wezmę, ale coś się wymyśli ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jest w bibliotekach, nie wiem - musiałabyś poszukać :)

      Usuń

  11. Ciekawa, intrygująca recenzja i mimo, że książka jest dziwna i zagmatwana, to miałabym ochotę ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama opkladka zachecila mnie do tej pozycji plus do tego twoja recenzja, mysle, ze wartyo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że tej książki po opisie i po Twojej recenzji nie przeczytam, nie lubię tak dziwnie skonstruowanych powieści i nijakich zakończeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był cel tej recenzji - zachęcić tych, którzy lubią taki styl i jednocześnie przestrzec tych, którym to nie jest w smak :) Więc mission acomplished :)

      Usuń
  14. Jak przeczytałem nazwisko "Blatty" to myślałem, że będzie to książka na równym, bądź lepszym poziomie niż "Egzorcysta", a tu lipa ;(. No może nie taka całkowita, ale jednak lipa to lipa ;P.

    Miłego wieczoru!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak :) lipa to lipa, grab to grab, jarząb to jarząb... ;) Miłego :)

      Usuń
    2. No i jeszcze dąb to zupa zębowa, a ząb to dupa dębowa :).

      Usuń
  15. Skoro nie za wszelką cenę to tytuł sobie zapiszę i spokojnie poczekam, aż ta książka mi się gdzieś rzuci w oczy w atrakcyjnej cenie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie przepadam za takimi zagmatwanymi książkami, więc na razie sobie odpuszczę. Natomiast jeśli chodzi o sam gatunek, to nie spotkałam się dotychczas z określeniem thriller duchowy. Zawsze myślałam, że to thriller religijny. Ale człowiek uczy się przez całe życie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie. I w sumie nadal nie wiem, czym jest thriller duchowy :) Nawet po przeczytaniu książki 'z gatunku'...

      Usuń
  17. Co to w ogóle jest "thriller duchowy"? Na czym to niby polega? Dowiem się, jak przeczytam tę książkę? :P
    Jeśli padnie odpowiedź, że nie, to chyba nie będę sobie nią zawracał głowy. Czuję, że mnie to nie kręci. Bardzo fajna recenzja, ale jej przedmiot nie wydaje się już tak interesujący, przynajmniej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem :) To nie jest jakieś wybitne dzieło, więc spokojnie można sobie odpuścić, chyba że miałbyś ochotę właśnie na coś niecodziennego.

      Usuń
  18. Przeczytałabym, szczególnie po tak zgrabnej i luzackiej recenzji. Brawo!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz