Fabryka os, Iain Banks

tytuł oryginału: The Wasp Factory, 1984
tłumaczenie: Robert Sudół
wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 1997 
ISBN: 83-7180-658-2
liczba stron: 164

"Wszystkie nasze żywoty to symbole. Cokolwiek robimy, odbywa się to według pewnych prawidłowości i wzorców, które przynajmniej częściowo możemy kształtować. Silne jednostki tworzą własne wzorce i narzucają je otoczeniu, słabe muszą iść szlakiem wytyczonym przez innych. Słabe, pechowe i głupie. Fabryka Os funkcjonuje wedle konkretnej prawidłowości, ponieważ jest uwikłana w życie i - o wiele bardziej - w śmierć"
Frank to siedemnastolatek, który ma na koncie już trzy morderstwa. Sam, okrutnie okaleczony przez szpetnego boksera w dzieciństwie, jest nadzwyczaj inteligentnym chłopakiem, władcą mikroskopijnej wyspy, która - dzięki zwierzchnictwu Fabryki Os - stanowi epicentrum jego wszechświata i zarazem okular, przez który chłopiec ogląda świat. Pochodzący z dziwacznej rodziny, syn hipisa i nieodpowiedzialnej matki, brat martwego Pawełka i szalonego Eryka - zbiega z domu wariatów - poza wałęsaniem się po wyspie i skrupulatnymi pracami (w jego mniemaniu niezbędnymi do utrzymania równowagi) pije na umór z kolegą Kubą, dwudziestotrzyletnim karłem. Tak osobliwe grono bohaterów nie może gwarantować lekkiej lektury, acz historia, nie do końca jasna, mile łechce mój spragniony nietuzinkowości głód czytelniczy. 

"Fabryka os" to książka, za którą szczególnie uważnie się rozglądałam. Po pierwsze za sprawą dość kontrowersyjnych opinii, jakie na jej temat czytałam, a po drugie za sprawą dopisania jej do listy książek BBC. Odnosząc się do pierwszej przyczyny poszukiwań muszę nadmienić, że nie sugerowałam się ani dobrymi, ani złymi opiniami - ot, chciałam przekonać się na własnej skórze, czym jest w istocie ta króciutka książeczka, pisana w pierwszej osobie. Times uznał tę powieść za szmirę, inni wytykali jej obrzydliwości i wulgaryzmy, zaś jeszcze inni piali z zachwytu nad tą ponadprzeciętną perełką szkockiej literatury. 

Wzdrygałam się, nie ukrywam. Choć potrafię czytać o różnych okropnościach, tak znęcania się nad zwierzętami nigdy nie potrafiłam przyjąć bez emocji, zaś  sporo tu okrucieństwa i drobiazgowych opisów maltretowania królików, psów i innych braci mniejszych; kilkakrotne nawiązania do srania, rzygania i karmienia dzieciaków larwami much jeszcze bardziej wzmocniły moją niechęć do tej książki. Krótka, owszem, ale tak, jak nawet broń najmniejszego kalibru potrafi dotrzeć do celu ze śmiertelnym skutkiem, tak i licząca sobie nieco ponad 160 stron opowieść potrafi zjeżyć włosy na głowie.

Powieść czyta się szybko, wręcz zachłannie, psychoza nabiera tu zupełnie innego wymiaru, gdyż nie wynika z osoby głównego bohatera, ale nas, czytelników, dochodzących do końca powieści, a wciąż nie bardzo wiedzących, o co w ogóle chodzi; Frank opisuje drobiazgowo swoje prace na Polu Ofiarnym, swoje wspomnienia z Polem Rażenia, Wężowych Błoni czy nienazwanym fragmencie plaży kojarzącym się z bukietem kwiatów - miejsc, w których dokonał swoich morderstw od szóstego roku życia. Wprowadzi nas w świat obłędu swojego brata, podpalacza psów, by najpierw nas przerazić, a potem - zasmucić i obrzydzić jednocześnie. A całość widzimy przez pryzmat jego własnej ułomności związanej z męskością i relacji z kulejącym ojcem, nauczycielem, lekarzem i naukowcem. 

"Fabryka Os" to dość trudna do określenia powieść, ja ją określiłam wyżej jako horror, lecz jest to określenie błędne i chciałabym, byście mieli tego świadomość. To raczej gorzka, mroczna historia obyczajowa, skupiająca się na jednostce w małym zakamarku świata, odciętym od rzeczywistości na tyle, ile pozwalały ówczesne lata '80. Na pewno wstrząsająca i na pewno przerażająca, nie na tyle jednak, by ją zaszufladkować i wsadzić między "Draculę" a "Lśnienie", choć w takim kontekście znacznie bliżej jej do "Psychozy", acz to też niezbyt prawidłowe porównanie. Styl Banksa kojarzył mi się odrobinę ze Steinbeckiem, troszkę z Goldingiem, czyli - nie ukrywając - do najwybitniejszych powieściopisarzy, którzy zawładnęli tym rodzajem sztuki pisarskiej zarezerwowanej dla autorów wchodzących niemalże w ciało młodego chłopca. I nawet jeśli miałam wątpliwości, czy słusznie tak usilnie poszukiwałam tej książki, czy na próżno, bo nie było warto - rozwiały się, gdy dotarłam do ostatniego rozdziału. Przyznaję otwarcie, że zakończenie "Fabryki Os" to jedno z najbardziej pokręconych, szokujących i niespodziewanych zwrotów akcji, jakie kiedykolwiek czytałam. I to zakończenie sprawiło, że z powieści mrocznej, acz przeciętnej, "Fabryka Os" urosła do rangi arcydzieła. Dlaczego więc 5/6, a nie maksymalna nota? Tego naprawdę nie umiem wyjaśnić bez wchodzenia w szczegóły fabuły. Dowiedzcie się sami, sięgnijcie po tę książkę.
"Każdy z nas, znajdując się w swej własnej, osobistej Fabryce, sądzi być może, że wszedł do jednego z korytarzy i jego los jest przypieczętowany (...), lecz jedno słowo, spojrzenie, potknięcie - cokolwiek - może całkowicie zmienić sytuację i nasza marmurowa sala przeobraża się znienacka w rynsztok, nasz szczurzy labirynt w złoty szlak"

Komentarze

  1. Dziękuję Ci za tą recenzję. Ta książka jest następna w "kolejce". Muszę ją przeczytać. Muszę wiedzieć jak się skończy! Dziwne, że nigdy nie słyszałam o tym autorze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wcześniej o nim nie słyszałam, dopiero podczas analizowania setki BBC na niego trafiłam, i po nitce do kłębka doszło do tego, że musiałam tę książkę przeczytać! Miłej lektury, mam nadzieję, że nie wzbudziłam płonnych nadziei i książka się spodoba :)

      Usuń
  2. Nie przepadam szczególnie za narracją pierwszoosobową, ale to akurat aż tak wielkiego znaczenia nie ma. Co mnie zniechęca do książki, to te opisy maltretowania zwierząt. Człowieka mogą mordować, ale robić psu krzywdę to już nie. To dopiero dziwna znieczulica ;) Co mnie zaintrygowało w „Fabryce Os” to zaskakujące zakończenie, czyli jest remis. Jeszcze nie wiem, czy się zdecyduję na lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie, wolę narrację trzecioosobową, ale tutaj to miało szczególne znaczenie, by czytać o uczuciach tej konkretnej osoby, zwłaszcza na końcu, kiedy dowiadujemy się, jak bardzo zostaliśmy zrobieni w balona, i mamy ochotę czytać książkę jeszcze raz, z nową wiedzą :) Ja podobnie, nie szokują mnie aż tak bardzo opisy morderstw ludzi, ale kiedy w grę wchodzi znęcanie się nad zwierzętami, to mam dreszcze i bardzo emocjonalnie reaguję. Dziwna znieczulica, ale chyba dość powszechna. Przeczytaj, wszak to tylko 160 stron :)

      Usuń
  3. ksiażek w swoim życiu naczytałam się mnóstwa, ale prawdziwe obrzydliwą do tej pory mogę nazwać tylko jedną - krąg krwi. mam jednak w sobie coś z masochisty i do Fabryki też chętnie zajrzę. poza tym to zagadkowe zakończenie strasznie mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam "Kręgu krwi", ale paradoksalnie - zaintrygowałaś mnie! A zakończenie jest naprawdę miażdżące... :)

      Usuń
  4. Zapowiada się obrzydliwie. To już wolę, jak w książce zajmują się człekiem i jego flakami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mnie też mniej przerażają flaki ludzi od flaków zwierząt. Dziwne skrzywienie chyba.

      Usuń
    2. A może po prostu jesteście ekolożkami? ;D

      Usuń
    3. Eeee... chyba nieeeee.... ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam Cię za przybliżanie tego typu książek, ale nie wiem, czy ten tytuł jest na moje nerwy, bo co jak co, ale o znęcaniu się nad zwierzakami czytać nie mogę. Ostatnio siedzi mi w głowie scena z "Cienia", w której to, na pewno pamiętasz, psychopata obciął łapy psu, no szok, dla mnie to gwarantowany ból serca. Równie dobrze pamiętam psychola z "Wieży sokoła" który gwałcił króliki i szczeniaki. Być może wynika z tego, że daleko mi do normalności, bo nadmiernie roztkliwiam się nad bólem naszych mniejszych braci, ale jestem słabowita pod tym względem. Mimo to, jak będę w bibliotece, to poszperam za tą książką, wezmę ją do ręki i podumam...

    Nigdy więcej nie będę jadła, czytając Twoje recenzje, no normalnie pieczone mięsko stanęło mi w gardle (wiem, że nijak ma się to do mojej miłości do zwierząt, ale usprawiedliwiam się "jaskiniową" grupa kwi;))
    Pozdrowionka, i dziękuję za uratowanie mojej reputacji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że pamiętam, szok! Pamiętam też scenę z "American Psycho", kiedy ten psychopata wkładał małego kociaka w otwór biorący kartę w bankomacie... Straszne! Stephen King w "Jak pisać" opowiadał, jak napadły na niego organizacje od praw zwierząt, kiedy ten opisał w "Martwej strefie" jak facet skopał psa na śmierć. Wybronił się mówiąc, że chciał ukazał zło tego człowieka, dobitnie stworzyć antagonistę, którego czytelnik od początku będzie się bał czy też go nienawidził, i w tym kontekście ma to sens. A tutaj mowa jest o bezsensownym okrucieństwie, które wynika po prostu z obłędu, nie ma tu żadnej wyższej idei ani nie jest to cel uświęcający środek, czy na odwrót :) "Wieży sokoła" nie znam, jeśli dobre, to się rozejrzę.
      Ja też jestem jak najbardziej mięsożerna, ale tu wchodzimy na grząski grunt :) Mimo wszystko czytać o tym, jak przygotowywane jest mięso, czytać bym nie chciała... Proszę :)

      Usuń
    2. ...a miałam przeczytać "American Psycho", a teraz podziękuję, już Twój komentarz zburzył mi spokojny rytm. Rozumiem, że autor w ten, czy inny sposób, chce ukazać pewne zachowania, ale litości... Mam wrażenie, że ostatnimi czasy coraz częściej w książkach zdarzają się fragment ukazujące bestialstwo wobec zwierząt, nawet w moim ulubionym "Egzekutorze" była scena, w której męczono pisaka, ale nie będę Ci spojlerować :-)

      "Wieża sokoła" bardzo mi się podobała, bo miała realne tło wydarzeń, a bohaterem numer 1 był psychopata ;-)

      Usuń
    3. Nie wiem, czy w książce też był ten moment, ponieważ nie dotarłam dalej niż do połowy. Czytam tę książkę już kilka lat :) Nie spojleruj, sama się dowiem :) "Wieżę sokoła" dopisuję do listy:)

      Usuń
  6. Podczas czytania twojej recenzji, az dreszcz mi przeszedł po ciele, coś czuje, ze ta książka bedzie dobra.

    OdpowiedzUsuń
  7. Musze ją przeczytać. Porównanie do Goldinga zachęciło mnie bardziej niż cokolwiek innego. Oby faktycznie była tak dobra jak piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, bo sobie nie wybaczę, że zachwalałam, a okaże się, że niesłusznie ;) Choć to tylko 160 stron - nawet jak się nie spodoba, to wiele czasu nie stracisz ;)

      Usuń
  8. Spodobała mi się Twoja recenzja i czuję, że książka też mi się spodoba. Lubię takie pokręcone historie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i cieszę się, że Cię zachęciłam :)

      Usuń
    2. Tylko teraz tak się zastanawiam, skąd ją wytrzasnęłaś? Bo szukałam w księgarniach, żeby sprawdzić, gdzie ewentualnie jest i nie ma..

      Usuń
    3. Znalazłam ją w bibliotece ;)

      Usuń
  9. Koniecznie będę musiała tę książkę przeczytać. Jest wstrząsająca, a ja takie właśnie lubię. Muszę przyznać, że ja też ciężko znoszę okrucieństwo wobec zwierząt, dlatego dla mnie ta powieść nie będzie należała do najłatwiejszych, ale spróbować nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwa w odbiorze nie jest, ale ma w sobie to "coś", co sprawia, że mimo wszystko nie da się jej odłożyć.

      Usuń
  10. Świetna recenzja. I to zdecydowanie coś dla mnie, lubię takie klimaty, lubię gdy twórcy dość szczegółowo opisują makabryczne sceny, lubię obrzydliwość w tekście. Oczywiście nie zawsze wychodzi to autorom dobrze, nierzadko mam dość, czytając takie teksty, ale gdy twórca wie, co robi i pisze to umiejętnie, to może się podobać. Dlatego tę książkę już dopisuję do swojej listy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie wszelkie obrzydliwości są tutaj użyte - na tyle, na ile to w ogóle możliwe - w umiarze i, pomimo, iż są one same w sobie bezsensowne, to w ich przytoczeniu jest logika. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
    2. Zgadzam się z pierwszym zdaniem wypowiedzi Simona. Co do drugiego, to u mnie zdecydowanie odwrotnie - nie lubię takich klimatów. Choć zaciekawiło mnie porównanie do Steinbecka oraz to, że użyłaś słowa "arcydzieło". Lecz i tak pozostanę przy ochronie swojej wrażliwości ;)

      Usuń
  11. Sranie, rzyganie i mała liczba stron... Nie, nie dla mnie...

    Ta jasne :D. Oczywiście, że dla mnie ;P!
    Ale jak zwykle okładka to porażka i w niczym nie przypomina oryginalnej :).

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka, moim zdaniem, jest bardzo intrygująca! Nie wiadomo do końca, czego się po książce spodziewać, i w sumie prawidłowo, gdyż ja nawet po przeczytaniu nie umiem tej książki zaklasyfikować do żadnego gatunku! Więc w tym szaleństwie jest metoda ;)

      Usuń
  12. Krótka, nietuzinkowa, o niesamowicie intrygującym tytule - już chyba wiesz co zamierzam z nią zrobić... ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno nie na ten moment dla mnie ta lektura, ale brzmi ciekawie i w przyszłości po nią sięgnę. Ja na razie dość mam okropieństw i horrorów, nie mam siły na częste spotkania z taką literaturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pora zatem odpocząć od makabry, by z większą ochotą do niej wrócić :)

      Usuń
  14. Kojarzę tytuł z listy BBC, ale nie wiedziałam, że książka wywołała tyle kontrowersji. Z jednej strony ciągnie mnie do "Fabryki os" ze względu na pokręcone zakończenie, o którym napisałaś, a z drugiej nie mam ochoty czytać o maltretowaniu zwierząt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na liście BBC jest jeszcze 99 tytułów, po które warto sięgnąć, więc masz w czym wybierać :)

      Usuń
  15. Hmm... Znów niełatwy wybór. Maltretowania zwierząt też nie lubię, ale tym pokręconym zakończeniem kusisz, oj kusisz. Moje rozważania zakończyła wizyta u Raczyńskich. Książki w bibliotece brak. =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie korzystałam z biblioteki Raczyńskich :) Chodziłam do jednej biblioteki w Poznaniu, na Wildzie, obok ZNTK :) Oczywiście poza bibliotekami uniwerku, rzecz jasna :) Ale skoro u Raczyńskich nie ma, to sprawę masz z głowy, przynajmniej na jakiś czas :)

      Usuń
    2. Miałam Raczyńskich na swoim osiedlu, teraz też mam niedaleko. Twoja biblioteka mi nie pod drodze. :)

      Usuń
  16. Przyznaję zaintrygowałaś mnie tym zakończeniem. W dodatku lubię pierwszoosobową narrację, gdyż mogę wniknąć w umysł w bohatera, zobaczyć świat jego oczami. Przy okazji poszukam tej książki w bibliotece. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie lubię takich dziwnych, pełnych przemocy książek. Ale tym zakończeniem zaintrygowałaś i mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sięgnij po coś innego, tej książce sporo przemocy, jeśli nie przepadasz za takimi książkami, to raczej Ci nie podejdzie :)

      Usuń
  18. Patrz, taka zapomniana już książka, a jednak budząca emocje. Strasznie chciałam ją mieć, przez długi czas była nie do zdobycia, w Niemczech na Ebayu osiągała zawrotne ceny. W zeszłym roku pewne niszowe wydawnictwo wznowiło tę powieść, oczywiście kupiłam i MAM. Na razie czeka, ale przymierzam się do niej, jestem już bliżej niż dalej lektury. Dodam, że mój miaużon w zeszłym roku poległ na tej książce, gdzieś w połowie stwierdził, że jest "chora"... Ale to było na wakacjach w pięknej Italii, więc jest usprawiedliwiony:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dokładnie to samo przeszłaś, co ja! Ta książka to niemalże biały kruk. Szukałam jej wszędzie, była na allegro, ale kręciłam nosem, potem jej nie było... ale moja bibliotekarka przetrząsnęła cały regał i znalazła :) Choć była pewna, że książka poszła na straty, tylko nie została wykreślona z bazy... :) Miałam szczęście! A mężowi się nie dziwię, w słonecznej Italii ta książka rzeczywiście może się wydać chora... w zimowej Polsce w sumie też! ;) Przeczytaj koniecznie :)

      Usuń
  19. Oj, jeśli to mroczna, gorzka powieść obyczajowa, to tym bardziej wywołuje chyba wstrząsające wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siłą tej książki jest to, że wstrząs przychodzi z ostatnim rozdziałem, wcześniej wydaje się, że to straszny gniot. Ale warto przetrwać do końca.

      Usuń

Prześlij komentarz