Opowiadania, Zdzisław Beksiński

„Nieraz przyłapuję się na myśli, że chciałbym wziąć łopatę i rozkopać anonimowy grób ukryty pod zagłębieniem. Nie wiem, czy pcha mnie do tego podszyta seksualnością ciekawość śmierci, masochistyczna rozkosz bezpośredniego zetknięcia z destrukcją przemijania, czy też tęsknota za utraconym dzieciństwem, które zakopane zostało wraz ze zwłokami psa” [z: „Na końcu ogrodu”]

         Nazwisko Zdzisława Beksińskiego kojarzone jest z mrocznymi, dość niepokojącymi, abstrakcyjnymi obrazami. Uważany jest za najważniejszego malarza XX wieku. Można powiedzieć, że ten wszechstronny artysta, rysownik, grafik i fotograf imał się wszelkich dziedzin sztuki, próbując swoich sił w każdej i poszukując tej, w której się najbardziej zatraci, a jednocześnie - odnajdzie. Jedni uważają go za wirtuoza, inni – za inspirację (jak choćby Guilermo del Toro). Największą kolekcję obrazów, rysunków i fotografii artysty posiada Galeria im. Beksińskiego w Muzeum Historycznym w Sanoku, mieście rodzinnym, ale jego dzieła pojawiają się również m.in. w muzeum w Osace (Japonia). Międzynarodowa sława i rozgłos, który zyskał za życia dzięki swoim licznym talentom, nie ochroniły go jednak przed śmiercią z ręki dziewiętnastoletniego mordercy. Być może to, jak żył i jak zginął, tworzą wspólnie legendę Beksińskiego, którego dzieła do dzisiaj budzą żywe zainteresowanie.
 
Zdzisław Beksiński, Obraz bez tytułu, 1984
         Tomasz Chomiszczak wybrał, opracował i zredagował teksty prozatorskie, powstałe w latach 1963-1965. Zdaje się, że okres ten był okresem poszukiwań, bowiem oddzielał czas tworzenia abstrakcyjnych obrazów i okres intensywnej nauki malarstwa, poprzedzonej dobrym przyjęciem jego rysunków erotycznych. We wstępie Wiesława Banacha czytamy, że „Dziesiąta rocznica śmierci artysty pozwala na ocenę jego olbrzymiego dorobku już z pewnego dystansu. Pochylając się nad kolejnymi próbami literackimi, które dzisiaj udostępniamy czytelnikom, może i westchniemy z żalem, że sanocki twórca przedwcześnie je porzucił?” Jeśli mam być szczera, nie znam się na malarstwie, ale obrazy Zdzisława Beksińskiego zawsze mnie pociągały, ich estetyka do mnie przemawiała, oniryzm tych dzieł i ich zakamuflowana erotyka, smutek czy niebezpieczeństwo współgrały z moją wrażliwością. Tym chętniej sięgnęłam po ten wyjątkowy, pięknie wydany zbiór opowiadań – przedstawiony w zasadzie na „surowo”, bez zbędnych wstawek redaktorskich czy zmian. „Opowiadania” to sto procent Beksińskiego w Beksińskim, 25 opowieści, niektóre skończone, inne nie. Dodatkowo obszerna analiza literacka Chomiszczaka, wspaniale uzupełniająca niekiedy niejasną treść i kontekst – historyczny, polityczny, obyczajowy – poszczególnych opowiadań, pozwalający nawet takiemu laikowi jak ja zrozumieć więcej z tego momentami wręcz psychodelicznego opisu.


Czy to już proza poetycka, czy może bełkot? Wielka sztuka czy grafomania? Mamy tu luźne notatki dotyczące jakiegoś zjawiska, wspomnienia, mroczne przemyślenia na temat śmierci, tęsknoty, ukazujące ból istnienia i niemal nabytą odporność na okropności, zdystansowanie do przekształconych przez czas uczuć. Umiłowanie w brzydocie nie dziwi, bowiem to samo widzimy w obrazach; nie dziwi także oniryzm i metaforyczność, obecna w prawie każdym opowiadaniu. Niektóre z nich wydają się wręcz przejaskrawiane, jakby pisał je naćpany wrak człowieka, a nie aspirujący do bycia ikoną artysta. Te treści, niepokojące i momentami brutalne, odsłaniają tę naturę Beksińskiego, jaką za życia skwapliwie ukrywał; estetyka snu, przebijająca się przez zdecydowaną większość tekstów, przewija się ze zgrabnymi określeniami, paradoksami, zabawą słowem, dowcipem, filozoficznymi przemyśleniami i mocno poplątaną narracją. W efekcie koktajl, zaserwowany przez artystę, przypomina bełkot pensjonariusza szpitala psychiatrycznego i, jednocześnie, prozę geniusza. Ba, jest tu nawet opis dźwięków.


Z tekstów wygląda umysł analityczny i niespokojny duch. Beksiński pisał o strachu, koszmarach; wynikają one po trosze w własnych lęków i obsesji, a po trosze z ówczesnej sytuacji politycznej (król jest nagi w „Alfa III”); bywają też teksty realistyczne, sugestywne, jak choćby „Nie ma już o czym opowiadać”, będącej wyjątkowo smutnym opisem tej króciutkiej, ulotnej chwili nieświadomości poprzedzającej śmierć. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że dzieła Beksińskiego – te literackie – mają więcej wspólnego z fantastyką, niż można by się było spodziewać.
Poszczególne opowieści nie przedstawiają szczególnie wybitnej wartości literackiej, aczkolwiek oceniając dzieła przez pryzmat osoby ich autora – czego się przecież nie da uniknąć – jawią się zdecydowanie bardziej interesujące, wręcz intrygujące. Generalnie żałuję, że artysta nie pokusił się na poezję, gdyż chętnie widziałabym jego tomik obok dzieł Baudelaire’a czy Rilkego – wrażliwość i estetyka autora są wszakże podobne do wielu przeklętych poetów. Ponadto widoczna jest momentami inspiracja wymienionymi w posłowiu twórcami, m.in. Edgarem Allanem Poe czy Dostojewskim lub Bradburym; otwarty umysł narratora zaś stanowi jawny ukłon w stronę Lema. Ostatecznie nie pokuszę się o szczegółową analizę tekstów, bowiem nie mam ku temu odpowiednich kwalifikacji, a Chomiszczak zrobił to w wyjątkowo wyczerpujący sposób – kto ciekawy, tego odsyłam do „Opowiadań”.
 
Zdzisław Beksiński, Obraz bez tytułu, 1976
Zdzisław Beksiński był człowiekiem wielu talentów, nieskończonych pomysłów i inspiracji, szalenie kreatywnym artystą. Wirtuoz pędzla, to z pewnością, zaś – odnosząc się do zapytania Banacha, cytowanego powyżej – nie sądzę, by wybór drogi życiowej autora okazał się niefortunny dla literatury jako takiej. Nie można być doskonałym we wszystkim, ale można być co najmniej dobrym we wszystkim – i, moim zdaniem, Zdzisław Beksiński był dobrym gawędziarzem i przyzwoicie wykorzystał te swoje ‘literackie pięć minut’. Uważam, że ta przepięknie wydana pozycja jest godnym uhonorowaniem Beksińskiego i serdecznie polecam ją tym, którzy są po prostu z natury ciekawi świata. Opowiadania Beksińskiego zaspokoją tę ciekawość z nawiązką, prowadząc czytelnika od tego świata do następnego, i następnego, i następnego. Bo, jak widać, światów artysty było nieskończenie wiele.


Zdzisław Beksiński
Opowiadania
 Wydawnictwo BOSZ, Olszanica 2015

Zobacz także:

Komentarze