Kolorowanka: Tajemny ogród, Johanna Basford




I mnie nie ominęła moda na kolorowanie.
 Jakiś czas temu wydrukowałam sobie kilka rysunków z sieci - ot, jakieś tam koła z figurami geometrycznymi czy kwiatkami, nieco bardziej skomplikowane, niż takie dla dzieci (to dla spokoju sumienia). I wsiąkłam! Dlatego z największą przyjemnością oddałam się mozolnemu skrobaniu rysikiem po papierze, bo choć talentu artystycznego nie mam za grosz, to mimo wszystko zamalowanie gotowego rysunku wychodzi całkiem nieźle. 


Oczywiście daleko mi do dzieł utalentowanych malarek czy rysowniczek, ale nigdy nie zależało mi na tym, by być drugim Wyczółkowskim - kolorowanki traktuję jako naprawdę świetną relaksację oraz... idealny pretekst do słuchania książek w wersji audio.


Rysunki z "Tajemnego ogrodu" kolorowałam przy audiobooku "Śmierć w Breslau" Marka Krajewskiego oraz, obecnie, "Blackout" Marca Elsberga. Totalny chillout - można słuchać, malując, i malować, słuchając - w żadnym wypadku nie czuje się tak, jakby się marnowało czas. A przy tym ładuje się akumulatory i wspaniale odpoczywa. A kiedy znudziło mi się słuchanie włączałam sobie powtórki jednego z moich najukochańszych seriali ever - "Przystanku Alaska". Niemalże czułam, jak każda komórka w moim ciele ściąga buty i wygodnie się kładzie. Kolorowanie bowiem nie tylko odstresowuje, ale również pomaga odpoczywać tym, którzy nie potrafią nic nie robić.


"Tajemny ogród", poza zwyczajnymi rysunkami, ma też dodatkowe zadania kreatywne - efektów tych prac jednak Wam nie pokażę, ale wierzcie mi, że ołówek + gumka to podstawa ;) 


Książeczka ma format kwadratu, jej wielkość i kształt mi odpowiadają. Poza tym świetnie się prezentują rysunki wpisane w okrąg, zwane - z tego co się orientuję- mandalami. Nie ma pustych miejsc, które by wkurzały albo zmuszały do popsucia idealnego rysunku własnymi dorysowankami ;)


Papier jest szorstki, kredka po nim elegancko trze i się nie ślizga jak pingwin na lodowcu, więc koloruje się całkiem wygodnie, ergonomicznie i wydajnie. Lubię ten dźwięk kredki szurającej po kartce niczym pijany tancerz o bruk starego miasta gdzieś w Europie Zachodniej. Mazaki nie plamią, nie robią się kleksy (jeju, nie używałam słowa "kleks" od czasu "Akademii Pana Kleksa"!). Czytałam opinie, że mazaki przebijają - cóż, ja takiego problemu nie uświadczyłam. Być może dlatego, że dość lekko naciskam flamastry (to chyba mówi coś o mojej psychice) i nie mażę kilka razy w jednym miejscu (to pewnie też). Nic mi nie przebiło na drugą stronę i nie narobiło brzydkich plam, ale jeśli ktoś malowałby mocniej to może by mu przeszkadzało, że rysunki są na obu stronach kartek. Mi osobiście byłoby szkoda papieru i drzew na jednostronny zadruk, ale to ja.


Jedyna wada, jaką zauważyłam (choć dość znacząca, niestety) to fakt, iż niektóre rysunki ciągną się po obu przylegających stronach, a książki nie da się całkiem rozłożyć (złamanie grzbietu też jest niewystarczające). Wciskałam zaostrzoną kredkę w miejsce sklejenia kartek, ale nie dało się ładnie wypełnić tych fragmentów rysunku. Brak marginesów sprawia, że trudno zamalować brzegi rysunku i bazgrze się po bokach kartek. Dobrze, że są grube, to się nie drą jak stara szmata, tyle dobrego. Generalnie da się żyć, ale na przyszłość poproszę o jakąś oprawę, rameczkę czy choć kilka milimetrów odstępu między rysunkiem, a brzegiem kartki. 


 Ale zalet jest więcej, niż wad. Podoba mi się dbałość o szczegóły i liczne drobne żyjątka, jakie się pojawiają na rysunkach kwiatów i liści. Jako entomofilka wyjątkowo upodobałam sobie wszelkie owady - mamy motyle, biedrony, pojawiają się gąsienice. Mamy też inne stworzenia z królestwa zwierząt - ptactwo, robactwo, mięczaki i ryby. Jest nawet strach na wróble. Dla rolnika, leśnika, ogrodnika i florysty - zboczenie zawodowe znajdzie spełnienie.


Reasumując, jestem zadowolona z "Tajemnego ogrodu" i sądzę, że jest warty swojej ceny. Osobę, która lubi malować, a nie jest w tej dziedzinie ekspertem, ta książeczka powinna zdecydowanie usatysfakcjonować. Myślę również, że i nieco starsze dzieciaki sobie poradzą z tymi rysunkami, więc dla rodziców jak najbardziej na plus. Ja tam dzieci nie mam, więc cały ogród tyyyylko dla mnie.
I wierzcie lub nie, ale prawie pokolorowałam już wszystkie rysunki (jest ich grubo ponad 50).


 I nawet jak ktoś lubi nieco mroczniejsze klimaty, to sobie może wrota do tajemniczego ogrodu lub do siedziby Cthulhu namalować. Na przykład do rysunku zbiornika wodnego z rybkami dorysowałam obciętą, zakrwawioną rękę, a przyjemne rybki Nemo-welonki zmieniłam na piranie. Jako że mam deficyt zdolności artystycznych efektu końcowego nie pokażę, ale grunt, że mogę Wam powiedzieć, iż można sobie krwawo pofolgować.


Nie przedłużając tej litanii podsumuję "Tajemny ogród" krótko - jako laik i kolorowankowiec-amator serdecznie polecam.


"Tajemny ogród" 
Johanna Basford
Nasza Księgania 2015


Komentarze