Ślepy trop, Jorn Lier Horst

"Znalezisko potwierdzało obraz sprawy, którego kontury zdążył nakreślić w myślach w ciągu tego dnia. Zniknięcie Jensa Hummela niewątpliwie wiązało się z działalnością kryminalną, w którą był wplątany"
Kryminały są różne. Czasami nie wystarczy odpowiedzieć na pytanie „kto zabił”, by stworzyć zajmującą historię. A różni autorzy stosują różne metody – jedni stawiają na akcję i dynamikę, inni na politykę i gadaninę, jeszcze inni – na skrupulatność prowadzenia śledztwa. Niezależnie od tego, w jaki sposób się tę historię przedstawia, to jednak musi ona być logiczna, spójna i (w miarę) wiarygodna – w końcu czytamy kryminał, a nie science-fiction, prawda? Ja lubię różne rodzaje kryminału i bardzo cenię sobie to, że w zależności od nastroju mogę sięgnąć po książkę, której tempo akcji idealnie się z nim komponuje. A Jorn Lier Horst jest już na tyle pewną marką, że z góry wiedziałam, czego się mogę po nim spodziewać…

W „Ślepym tropie” ponownie spotykamy się z Williamem Wistingiem, komisarzem z wydziału zabójstw, oraz jego córką Line, dziennikarką obecnie spodziewającą się dziecka. Wisting aktualnie pracuje nad dość beznadziejną sprawą zniknięcia pewnego mężczyzny. Faceta nikt nie widział pół roku, gdy raptem w opuszczonej stodole odnaleziona zostaje jego taksówka. Nie ulega wątpliwości, że właściciel pojazdu został zamordowany… Trop prowadzi donikąd, ale Wisting jest prawdziwym psem gończym – udaje mu się odkryć subtelne powiązanie zaginięcia z zabójstwem młodej dziewczyny, do którego doszło w sylwestra. To powiązanie okaże się bardzo nie w smak samej prokuraturze, bowiem jego ujawnienie doprowadzi do reakcji łańcuchowej, a sprawa z rutynowej przerodzi się w ogromną aferę…

Zarówno tę książkę, jak i poprzednie opowieści Horsta, czyta się łatwo i przyjemnie. Lekki język to już znak rozpoznawczy autora. Ponadto – rzeczowość i konkret. Horst nie bawi się w subtelności, warstwa emocjonalna jest miałka, wręcz szorstka i niemal nieobecna. Tutaj znacznie większą wagę przyłożono do drobiazgowego śledztwa, do analizowania wydarzeń, powiązywania ich i wyciągania wniosków. Czytelnik może wraz z Wistingiem dochodzić po nitce do kłębka, choć nie dajcie się zwieść – Wisting nie dzieli się swoją wiedzą zbyt łatwo i wielokrotnie wie znacznie więcej, niż my, a kolejne rozdziały tylko pobudzają naszą ciekawość. Czcze gadanie? No, nie wiem. Niemal się gotowałam z niecierpliwości w kilku momentach książki, kiedy Wisting wiedział coś, o czym mi nie powiedział. Już widziałam oczami wyobraźni złośliwy, wszystkowiedzący błysk w jego oku i cwaniacki uśmieszek… Wszystko dlatego, że Wisting to samotny wilk. Owszem, ma kumpli z wydziału i współpracowników – jak choćby intrygującą Christine Thiis (tak, dość irytujący fakt – kobieta pojawia się w fabule niemal zawsze z imienia i nazwiska) czy arcymądrego Nilsa Hammera – ale tak naprawdę działa w pojedynkę. Jak samotny jeździec. Chuck Norris. John McClane i… aj, muszę – Harry Hole. I choć sporo mu brakuje do tego ostatniego, to posiada spory potencjał. Żałuję tylko, że jest tak słabo opisany. Na dobrą sprawę nie wiem nawet, jak wygląda, choć „Ślepy trop” to czwarta książka serii, którą czytam…

„Ślepy trop” oceniam dość przyzwoicie, aczkolwiek brakuje mi zgrabniejszych opisów. Książka ma sporo zalet i jest świetną historią policyjną, obrazującą doprawdy skrupulatną i niejednokrotnie jałową pracę gliniarzy. Pod tym względem jestem ukontentowana, gdyż praca śledczego bywa fascynująca również wtedy, gdy nie prowadzi do żadnych wymiernych efektów, choć jak udowadnia Horst – nawet najbardziej błaha i nieważna z pozoru informacja może okazać się kamieniem milowym w sprawie. Czy historia była wiarygodna? Pewnie, czemu nie. Wszystkie luźne końce zostały na koniec poucinane lub zaplątane, więc można powiedzieć, że ta szalenie rozwinięta fabuła znalazła spójny finisz. Drobiazgowość i żmudne "przekładanie papierów" wraz z detektywem sprawiły, że byłam znacznie bardziej skupiona i czujna, niż przy innych powieściach. Wspólne rozwiązywanie zagadki i końcowy element zaskoczenia sprawiły, że spędziłam kilka przyjemnych popołudni z Wistingiem i jego świtą, ale na przyszłość poproszę te historie nieco mocniej zakotwiczyć w rzeczywistości i pozwolić mi nie tylko na złapanie mordercy, co także na bliższe poznanie głównych bohaterów… Taki mój apel do autora. Poza tym – polecam wielbicielom statycznych powieści detektywistycznych i policyjnych. Dostaniecie klasyczną konstrukcję typowej powieści kryminalnej - ślepe tropy, zbiegi okoliczności, podpuchy i końcową dramatyczną akcję finałową. Do tego sporo tajemnic i pewien intrygujący sejf, a także... kilka trupów. Jest dobrze.

„Ślepy trop”
Jorn Lier Horst
Smak Słowa 2016

Ślepy trop [Jorn Lier Horst]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE


Komentarze