Chciwość, Marta Guzowska

„Chciwość jest rzeczą wstrętną i grzeszną. To powiedział Platon, wiedziałaś?”

Wiecie, często spotykam się z taką bardzo negatywną reakcją na jakąkolwiek wzmiankę o polskiej literaturze. „Co? Polskie? To na pewno beznadziejne!”, albo „Polacy nie umieją pisać!”. Takie tam. Sama zresztą kiedyś, dawno dawno, podchodziłam sceptycznie do dzieł krajan. Wszystko rozchodziło się o brak świadomości, co w polskiej literaturze piszczy, i o takie dość przekorne (co by nie powiedzieć: złośliwe) przekonanie, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, i że Polak to złodziej, buc i gnój. No i pisać to on na pewno nie potrafi. Tak generalnie.
A jednak stereotypy mają to do siebie, że lubią być łamane, a uogólnianie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Jak się zresztą raz i drugi szturchnie tym patykiem jakąś Bondę czy Miłoszowskiego, poczyta Ciszewskiego czy Dardę, to zaraz chce się więcej i więcej. I to nie tylko dlatego, że człowiek jest z natury chciwy… Ale nagle okazuje się, że twórczość naszych rodaków jest nie tylko dobra i czytliwa, ale wręcz pobija zagraniczną już na starcie. Pomijając niuanse językowe, znajome nazwiska i stare dowcipy (polski „Shrek” nikogo za granicą przecież nie bawi), to mamy tu jeszcze czytelną myśl, nieskażoną wizją tłumacza i niezniekształconą przez barierę językowo-kulturową. A jeśli ktoś powątpiewa czy ma traumatyczne doświadczenia (bo owszem, kiepskich polskich książek też jest sporo, jak każdych innych), to niech sięgnie po najnowszą Guzowską i przestanie jojczyć. Bo choć jest to moja druga powieść tej autorki (wcześniej poznałam „Wszyscy ludzie przez cały czas” w wersji audio), to z pewnością nie ostatnia.
Simona Brenner to wybitny znawca antycznej biżuterii, archeologiczny fachowiec o super-mega-ekstra wąskiej specjalizacji. Taka inteligencja i wiedza nie mogą się jednak zmarnować, prawda? Simona wie, że jest jedyną osobą na świecie, która potrafi odróżnić choćby kopię starożytnej broszki od wersji oryginalnej, toteż skwapliwie korzysta z tego faktu, bogacąc się. No, może niezupełnie, bo poza tym, że jest świetną złodziejką i jeszcze lepszym archeologiem, to jest jeszcze rozrzutna i lubi wygodę. Poznajemy Simonę w momencie, kiedy udaje jej się odnaleźć złoty, bezcenny diadem Heleny Trojańskiej. Pani archeolog opracowuje wieloletni, drobiazgowy i niezwykle zuchwały plan kradzieży błyskotki. I nieomal udaje się jej go zrealizować. Nieomal. Sprawy komplikują się, gdy jej były kochanek, Ivan, znika bez śladu w toalecie, a po jakimś czasie Simona dostaje od porywaczy jego odcięty palec.
Sophia Schlieman nosząca biżuterię Heleny ze skarbu Priama, obiekt pożądania Simony Brenner
Brawurowa, niesamowicie dynamiczna akcja, rewelacyjny główny bohater i świetna intryga trzymają w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Stwierdzenie banalne, ale prawdziwe. Książkę przeczytałam w rekordowym czasie, prawie się nie odrywając od lektury. Wciąga jak ruchome piaski i podobnie poniewiera. Guzowska z tematu tak nudnego, jak wykopaliska archeologiczne, stworzyła pełną werwy opowieść sensacyjną, która mogłaby poruszyć nawet leżakujące na składnicy drewno. Dawno nie czytałam książki tak dynamicznej, jak ta – tutaj ciągle coś się dzieje, akcja pędzi na złamanie karku, sto procent rozrywki w rozrywce i zero pierdu-pierdu. A główna bohaterka? Dźwiga na barkach tę historię i pewnie z milion jeszcze nieopowiedzianych (mam nadzieję, że Guzowska potrafi szybko pisać…), choć jest nietuzinkowa i raczej trudno ją polubić – jest genialna, nieco egoistyczna, momentami wredna i piekielnie… chciwa. To taki typ wrednego babska, o którym rano, po przebudzeniu, sam Szatan mówi: „o Boże, wstała!”. Jej liczne wady mają jedną, główną zaletę – uczłowieczają ją. Tak, że Simona staje się na tyle prawdziwa, na ile może się stać bohater literacki. Mam przed oczami złośliwą sucz o opaleniźnie jak budowlaniec, która prędzej stanie się moim wrogiem, niż przyjacielem, ale i tak jej kibicuję. Choć kradnie, to trzymam kciuki, by jej się udało. Pomimo że działa niezbyt etycznie, to mam nadzieję, że wyjdzie cało z opresji.
A opresji niemało. Tu porwanie, tam kradzież, tam znowu tajemnicze kontenery i szybcy kieszonkowcy. Afera szyta grubymi nićmi i kolekcjonerzy sztuki, którzy mogliby zawstydzić niejednego gangstera. Gęsta sieć intryg wespół z malowniczymi krajobrazami tworzą ciekawy miszmasz, a gros ciekawostek archeologicznych i historycznych przedstawiono w fajnej, przystępnej i wręcz podniecającej formie. Bo co jara Simonę Brenner, jara i nas. Taki to bohater.
„Archeolog musi być cierpliwy i wytrwały, a złodziej jeszcze bardziej”
Guzowska stawia na dialog. Mnogość rozmów potęguje dynamikę i sprawia, że książkę czyta się ekspresowo. Ale to nie jest takie proste, te dialogi. Tutaj nic mi nie zgrzytało, poszczególne kwestie wynikały jedne z drugich i nie miałam wrażenia, że autorka za ich pośrednictwem stara się przekazać za dużo kosztem narracji. Dialog jest bowiem świetną metodą na ukazanie perspektywy bohatera wypowiadającego daną kwestię bez prowadzenia nudnych opisów, które budzą niedowierzanie u czytelnika (typ narratora wszechwiedzącego, znającego myśli i uczucia każdej postaci, jest najczęstszy, ale i najprostszy). U Guzowskiej narratorem jest sama Simona, poznajemy świat z jej punktu widzenia w czasie teraźniejszym, co dodatkowo jeszcze bardziej popędza akcję do przodu. Ale Brenner jest postacią tak wyrazistą i doskonale skonstruowaną, że jej przemyślenia są fascynujące i porywające. Cyniczna, odpowiadająca zawsze ciętą ripostą, a przy tym wewnętrznie (ale równie głęboko, co najgłębsze skarby) wrażliwa, jest bohaterem niejednoznacznym i po prostu ciekawym. Choć z uwagi na dynamikę brak tu większego wglądu w psychologię postaci, to jednak jest to tylko zaleta. Nadmierna paplanina o refleksjach postaci tylko spowalniałaby fabułę, a największą jej zaletą w tym przypadku jest nieustanny ruch.
Polska literatura jest świetna i jest coraz lepsza. Serio. Udowadnia to „Chciwość”, błyskotliwa i przyjemna książka, której lektura sprawiła mi mnóstwo frajdy. Sądzę, że to jedna z najlepszych książek tego roku i w moim prywatnym rankingu plasuje się dość wysoko. Dla wielbicieli powieści akcji, „Oceans 11” i ostrych jak sos z chili podawany w chińskich knajpach babeczek – „Chciwość” to absolutne must read. Ja pozostaję pod ogromnym wrażeniem i liczę na więcej spod znaku Guzowska/Brenner. Gorąco polecam.

Chciwość
Marta Guzowska
Wyd. Burda Książki 2016


Komentarze