Siedem minut po północy, Patrick Ness

 
 "Opowieści to dzikie stworzenia. (...) Gdy je uwolnisz, kto wie, jakiego spustoszenia mogą narobić"
Są takie książki, o których nie chce się mówić nic. Albo nie trzeba mówić nic.
Gdy mnie ktoś osobiście zapyta o tę książkę, podam mu paczkę chusteczek i spojrzę smutno. Tak, przeczytaj, ale wiedz, że szykujesz się na niezły roller coaster, zwłaszcza, jeśli sam przeżywałeś podobne perypetie, co nasz młody bohater.


Otóż mama czternastoletniego Conora umiera. Umiera z całą, pełną, choć nieuświadomioną do końca świadomością swojego syna (masło maślane zamierzone). To Conor, główny bohater, wkraczający ledwie w wiek nastoletni zdezorientowany chłopiec, który już stracił jedno z rodziców, będzie musiał się zmierzyć z demonami kolejnej, niesprawiedliwej, bolesnej i rozwścieczającej straty. A do tak niesamowitej sytuacji życiowej muszą zostać zaprzęgnięte potwory. Bez potworów byłoby znacznie trudniej. 


Conora odwiedza potwór, ale nie TEN, nie ten najstraszniejszy; nie ten, z którym jeszcze przyjdzie mu walczyć. Odwiedza go... cis, który ma dla niego trzy opowieści - i nie są to dobre opowieści, nie są to bajeczki z morałem, nie są to otulające i budzące poczucie bezpieczeństwa sympatyczne baśni, bo i potwór bynajmniej nie jest sympatyczny. To cis, wielki, stary, pomarszczony cis; ilekroć się zjawia, ziemia drży, a całą podłogę wyścielają cieniutkie igiełki, liście tego niesamowicie ciekawego - i pięknego - długowiecznego drzewa. Ten cis nie jest przyjacielem Conora, ale też nie jest jego wrogiem. Jest po prostu potworem, a każdy potwór ma do spełnienia jakąś rolę w każdej opowieści.

"Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku" 

Bolesna i druzgocąca rzeczywistość dziecka skontrastowana z baśniową otoczką i szczyptą magii, mającej uśmierzyć cierpienie i pomóc w jego zrozumieniu, to powieść zwalająca z nóg i ściskająca gardło. Łkałam rzewnie, z jednej strony z zachwytu nad lapidarnym i irracjonalnym płaszczem niesamowitości, z drugiej nad brutalną dosadnością historii małego chłopca, którego dezorientację wzmaga jeszcze niezrozumienie świata i ogromna miłość do matki oraz budzące się różne, bardzo bolesne, uczucia. 
Książkę czyta się góra dwie godziny. Przepięknie wydana, bogato zdobiona grafikami Jima Kaya, napisana z niezwykłą lekkością pióra Patricka Nessa, który dokończył dzieła zmarłej na raka Siobhan Dowd. Wyszła mu mała, lśniąca perełeczka, książeczka warta przeczytania i przeżycia. 
"Nie piszesz swojego życia słowami - rzekł potwór - lecz działaniami. Nie jest ważne, co myślisz. Liczy się tylko to, co robisz"

Ze spuchniętymi oczami i siorbiąc nosem idę się położyć, choć wiem, że ta historia jeszcze długo nie da mi zasnąć. 

SIEDEM MINUT PO PÓŁNOCY
Patrick Ness na podstawie pomysłu Siobhan Dawn
Papierowy Księżyc 2013


Komentarze