Stukostrachy, Stephen King



tłumaczenie: Łukasz Praski
tytuł oryginału: Tommyknockers
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2004
ISBN: 83-7337-656-9
liczba stron: 728


W nocy, gdy cały dom już śpi,
Stukostrachy, Stukostrachy stukają do drzwi.
Chciałbym stąd uciec, lecz boję się,
że Stukostrach zabierze mnie.





Oj, Stephen, Stephen... Co się stało, powiedz? Czy odkryłeś jakieś... magiczne zioło? Halucynogeny? Za dużo piłeś?
A może miałeś tzw. kryzys twórczy?
No, stary przyjacielu. Co Cię skłoniło do tego, by napisać, a następnie wydać, "Stukostrachy"?


Zanim przejdę do recenzji muszę wyspowiadać się - niechętnie - z uczuć, jakie mną władały, gdy sięgałam po tę powieść. Po pierwsze - ciekawość. Po drugie - wątpliwości. A najgorsze ze wszystkiego jest to, że sugerowałam się licznymi opiniami na temat tej książki (dodam, że w większości negatywnymi). Uwielbienie Mistrza przeplatało się równocześnie z poczuciem heroizmu, objawiającego się zaciętością i niezłomnym przekonaniem, że Wszyscy Się Mylą. Bo jak to - Stephen King miałby napisać coś, co określane jest jako dno, banialuki, gniot...? Z duszą na ramieniu zabrałam się za lekturę jednej z najsłabszych powieści Mistrza z przekonaniem, że skoro powieść liczy sobie ponad 700 stron, to na pewno nie jest to Aż Takie Dno.

Szczerze? Gdyby "Stukostrachy" skrócić, wyrzucić liczne, odrębne historie kolejnych mieszkańców Haven i/lub związanie tych historii nieco bardziej ze sobą, aby przeplatały się wzajemnie, a nie sprawiały wrażenia urwanych z choinki, byłoby lepiej. W "Pod Kopułą" czy "Bastionie" również pojawia się mnogość bohaterów, jednak jedna historia wynika z drugiej, bohaterowie się znają i ich losy przeplatają się ze sobą. Jedna osoba spotyka drugą, druga trzecią i tak dalej - jest sens, jest logika, jest ciągłość. A w "Stukostrachach" poszczególne osoby to poszczególne rozdziały. Miałam wrażenie, że czytam nie spójną powieść, lecz zbiór opowiadań, w których jedyne, co łączy bohaterów, to czas i miejsce akcji. Żadnych powiązań, żadnych przeplatających się wątków. Równie dobrze King mógłby napisać o mojej wiosce. 

Element wiążący wszystkie historie, czyli latający talerz, zakopany głęboko za domem Bobbi Anderson, to za mało. Niby tenże talerz wpływa na wszystkich mieszkańców Haven, ale efekt związania jest boleśnie nieudolny. To tak, jakby napisać o dwudziestu różnych mieszkańcach niewielkiego miasta po trzęsieniu ziemi - na każdego żywioł jakoś tam wpłynął, ale nic poza tym mieszkańców nie łączy. Przeciwnie było we wspomnianych wyżej grubaśnych tomiskach ("Bastion", "Pod Kopułą") - tam nic nie było zbędne, żaden bohater nie był wciśnięty na siłę w fabułę, tam wszystko jakoś pięknie się łączyło... A o samym latającym talerzu King pisze tak:
Żaden szanujący się pisarz science fiction nie wspomniałby o latających talerzach w swojej powieści, żaden szanujący się wydawca nie chciałby mieć z nimi nic wspólnego. Latające talerze wyszły w tym gatunku literackim z mody mniej więcej w tym samym czasie, co Edgar Rice Burroughs i Otis Adelbert Kline. Stanowiły najstarszy i najbardziej oklepany motyw na świecie. 
Więc dlaczego, Stephen? Dlaczego? Z przekory? Ze złośliwości? Dlaczego? 

Zaczyna się naprawdę dobrze. Roberta Anderson potyka się o coś metalowego, co ma się okazać kawałkiem latającego spodka. Siła magnetyczna czy jak to nazwać zaczyna wpływać na nią, powodując znaczną utratę wagi i niemalże szaleństwo. Jej przyjaciel, Jim Gardener, zapijaczony poeta, telepatycznie czuje, że coś jest nie tak i jedzie Bobbi na ratunek. Do tego mamy psa Petera, który dziwnie się zachowuje i pod wpływem siły z niezidentyfikowanego obiektu zaczyna młodnieć... Martwe zwierzaki, dziwne wynalazki i obsesja to zachęcające wejście do, zdawałoby się, świetnej lektury. Ja osobiście bardzo lubię grube książki Kinga, którymi mogę się raczyć wiele godzin i znikać w stworzonej przez autora historii. Tym bardziej, że naprawdę miałam nadzieję, że tytułowe Stukostrachy to będą jakieś mordercze ludziki zamknięte w ścianach albo choć krwiożercze duchy... A czym są? Mieszkańcami wioski... Podobnie jak w "Desperacji", mamy przemianę, jednak nie tylko kilku osób, które unicestwiły resztę, lecz całego miasteczka. Wszyscy zmienili się w Stukostrachy.
Uparcie wmawiali sobie, że wciąż są tacy sami jak zawsze - i to było najważniejsze kłamstwo.
Kilka razy odkładałam książkę, patrzyłam na nią, a wetknięta gdzieś w połowie zakładka krzyczała do mnie: "Daj mu szansę, to King, do jasnej ciasnej!". Więc otwierałam książkę na nowo i, po kolejnych stu stronach, po raz kolejny ją zamykałam. W międzyczasie przeczytałam "Pentagram" Jo Nesbø... Wierzcie mi, raz jedyny coś podobnego mi się zdarzyło podczas czytania Mistrza (przy "Historii Lisey"). I wówczas, po przeczytaniu książki do końca, żałowałam straconego czasu i braku wiary w swój instynkt. Tutaj było podobnie... Choć muszę oddać Kingowi sprawiedliwość - ciekawił mnie ciąg dalszy. Wiem, że to brzmi nieco niekonsekwentnie, bo dopiero co pisałam, że odkładałam książkę... Ale prawdą jest, że choć tłumiłam ziewanie i przewracałam z irytacją oczami, chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Bo, mimo wszystko, ta książka wciąga. Czy sytuacja się pogorszy? Jak wszystko się ułoży? Dlatego ta książka ostatecznie znajduje się w moim prywatnym rankingu na miejscu drugim... od końca. 

Co zauważyłam? Liczne odniesienia do innych pisarzy, między innymi Petera Strauba (z którym King napisał dwie powieści, niestety, póki co, nie znane mi), Deana Koontza (Bobbi czyta jego powieść "Opiekunowie"), Wellsa, Orwella czy poety - T.S. Elliota (do którego, notabene, Koontz odnosił się w "Apokalipsie", o której pisałam tutaj).
I jak zwykle King odnosi się także do swoich powieści - w "Stukostrachach" wychaczyłam odniesienie do Johniego Smitha, który po kilku latach w śpiączce budzi się ze zdolnościami parapsychicznymi. Ta historia została przez Kinga opisana w "Martwej strefie", kolejnej książce Mistrza z mojego stosiku, której jeszcze nie czytałam (poza, oczywiście, notką na okładce, dzięki której skojarzyłam).
Oraz - tutaj coś zabawnego - King odniósł się... do samego siebie!
I pisała niezłe westerny, takie, co to czyta się jednym tchem, a nie jakieś pełne nieprzyzwoitych słów niestworzone historie o wymyślonych potworach, które pisał ten facet z Bangor.
Dla tych, co nie wiedzą - Stephen King mieszka w Bangor....

Podsumowując... Każdy, kto uważa się za fana Stephena Kinga, powinien znać jego twórczość. Zarówno tę lepszą, jak i słabszą. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle żałuję, że przeczytałam "Stukostrachy" - nie. Nie żałuję. Ale w ogólnym rozrachunku postanowiłam sobie, że przeczytam wszystkie książki Stephena Kinga, jakie kiedykolwiek pojawiły się w języku polskim, więc pomimo marności "Stukostrachów" jestem zadowolona i z ulgą odhaczam kolejną przeczytaną powieść. Jest słaba - mówili mi o tym blogerzy, mówili użytkownicy portalu Lubimy Czytać, wreszcie - mówiła mi to intuicja. Ale należę do tych ludzi, którzy muszą sami się przekonać i sami wyrobić sobie opinię. Przeczytałam. Wyrobiłam. Wystarczy.

Komentarze

  1. Widzę, że mamy podobną opinię, tylko że ja "Stukostrachy" męczyłam o wiele dłużej...Nie dość, że postacie były jednym wielkim workiem luźnych pomysłów, to ogromnie mnie irytowały. Cieszę się, że akurat ta książka już za mną, a przede mną na pewno lepsze.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi czytanie zajęło ze dwa tygodnie, z przerwą na "Pentagram", a to nie jest chyba dobra rekomendacja, by podczas jednej lektury brać się za inną... ;) I owszem, czekają nas chyba same lepsze tytuły Kinga ;)

      Usuń
  2. A ja w dalszym ciągu nie mogę się do niego przekonać... Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy raz, a dobrze - przeczytać jedną, a dobrą, - wystarczy, by się zakochać :)

      Usuń
  3. I właśnie tego obawiałem się w "Stukostrachach"... nużących opisów. Dlatego nadal odstawiam tę książkę na dalszy plan...
    Zresztą ja rozpocząłem "współpracę" z Kingiem (czyli on pisze, ja czytam ;D) w "Chudszym"... Tak, wiem wszyscy odradzali ten utwór na początek, ale ja jednak (uparty jak zwykle) byłem święcie przekonany, że będzie to cudowne przeżycie... Czy był zawód?! W niewielkim stopniu ;P.

    Lecz jak widać, mimo złego początku zostałem przy Kingu i nie żałuję ;D.
    Miłego dnia!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zajrzysz tu http://wswiecieslow.blogspot.com/p/blog-page_10.html
      To zobaczysz, że przeczytałam wszystkie książki Richarda Bachmana właśnie z wyjątkiem "Chudszego" - i planuję to nadrobić, by zamknąć cykl "bachmanowy" ;) Lubię prozę "mrocznej polowy" Kinga, którą jest Richard Bachman, i to bardzo! Dlatego nic mnie nie zniechęci ;)))

      Mejus - jak przeczytasz 30 powieści Kinga, wtedy się weź za "Stukostrachy", zgodnie z moimi wyliczeniami, Stukostrachy są moją 31. powieścią Kinga. Dlatego się nie zniechęcam, bo mam całe zaplecze lepszych książek autora :) Zrób więc jak ja. Wtedy "Stukostrachy" będzie można ocenić przez pryzmat 30 innych książek Mistrza :) Zostawaj przy Kingu!

      Usuń
    2. Oczywiście, że zostaję przy Kingu i chyba nikt nie ma zamiaru mnie od niego odrywać ;).
      A "Stukostrachy" chyba właśnie odłożę na odpowiednią chwilę ;D.

      Usuń
  4. Ja jestem właśnie w trakcie czytania "Stukostrachów" i przyznam, że niestety mnie męczą, ale dam jeszcze jedną szansę Kingowi. Bardzo podoba mi się jak piszesz. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) A książka owszem, męczy... I niestety nie robi się o wiele lepiej. Wytrwałości!

      Usuń
  5. Też wiele złego czytałam o "Stukostrachach", więc i ja odkładam tę lekturę na dalszy czas. Przeczytam na pewno, ale nie prędko. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinga uwielbiam, ale jak każdy pisarz, ma lepsze i gorsze okresy twórczości;)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nawet Mistrz ma gorsze... A myślalam, że to niemożliwe :) Pozdrawiam rownież :)

      Usuń
  7. Nie przebrnęłam przez "Stukostrachy" i "Historię Lisey". Po tej ostatniej byłam już przekonana, że nic dobrego ze strony Kinga mnie nie spotka i tak ominęłam "Rękę mistrza". Na szczęście "Pod kopułą" podniosło mnie na duchu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pod kopułą" jest świetne, zgadza się ;) A te dwie no cóż... niewypały. Każdemu się zdarzają, nawet Kingowi :)

      Usuń
  8. Ja również uwielbiam Kinga, świetne książki pisze, a kilka przeczytałem, chociażby "Ręka Mistrza", "Zielona mila", "Carrie", czy "Dolores Claiborne". Osobiście odpuszczę sobie, bo nawet jakbym chciał to nie dałbym rady. A to, że nie chcę to już inna sprawa :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję filmu "Odwróceni zakochani" ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, to przynajmniej wiem, którego Kinga unikać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tej strony chyba łatwiej, mniej jest powieści, których nie należy czytać początkującym, niż tych, które trzeba ;)

      Usuń
  10. Ja jeszcze nie czytałam "Stukostrachów"

    OdpowiedzUsuń
  11. ech niestety te słyszałam już, że to kiepska książka... i teraz Ty -miłośniczka mistrza - to potwierdzasz! myślę więc że powinnam posłuchać i nie łapać za nią skoro nie muszę, tym bardziej, że byłam ostatnio zmęczona jego twórczością... ale cóż zrobić jeśli książka stoi na półce w domowej biblioteczce i czeka na swoją kolej?! :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz świetny blog i dlatego nominowałem cię do Liebster Award :D Więcej info na moim blogu : midcyru.blogspot.com.Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Kinga wielbię całą sobą, ale zgadzam się, jak każdy, ma on swoje mocniejsze i słabsze dzieła. "Stukostrachów" jeszcze nie czytałam, ale chcę przeczytać wszystkie książki mojego Mistrza, więc i ta mnie nie ominie :).
    Jak dla mnie, Cmętarz Zwieżąt to mistrzostwo <3.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja będę "Stukostrachów" bronił. To jedna z lepszych książek Kinga. O niebo lepsza od kingowych popłuczyn z drugiej połowy lat 90 i z nowego milenium ("Historia Lisey" to był dopiero gniot!) Świetna wariacja na temat horroru SF, ale żeby być usatysfakcjonowany z lektury warto znać opowiadanie "Kolor z przestworzy" H.P. Lovecrafta, które to było podstawową inspiracją dla "stukostrachów".

    OdpowiedzUsuń
  15. A mi akurat Stukostrachy całkiem przypadły do gustu. Zresztą zapraszam, tu http://youtu.be/MBI3-7BiOKA jest moja recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz