Pięćdziesiąt twarzy Greya, EL James

Opis: TUTAJ
Pięćdziesiąt twarzy Greya >> KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
O święty Barnabo! Przebrnęłam!!!!


I już w tym miejscu należą mi się oklaski. 


Chociaż muszę przyznać, że kłamię. Troszeczkę. Bo nie przeczytałam "Pięćdziesięciu twarzy Greya" od deski do deski. Przeczytałam porządnie i sprawiedliwe pierwsze sto dwadzieścia stron, a resztę - pobieżnie, czytając co drugi akapit. I tak niczego nie straciłam.



Od czego zacząć? Może od tego, że gdzieś tam przeczytałam, że "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to fan-fik "Zmierzchu". Niejednokrotnie dawałam upust swojej irytacji, jeśli idzie o historię Belli i błyszczącego wampira Edwarda (przeczytałam dwie pierwsze części sagi "Zmierzch" i, cóż, męczyłam się podobnie, jak przy Greyu). Nie jestem fanką tej serii, zabijcie mnie

Wychodząc jednak z założenia, że nie należy oceniać czegoś, czego się nie zna, by nie zostać posądzonym o populizm i arogancję - wzięłam do ręki to bestsellerowe tomisko i po głębokim westchnieniu, zabrałam się za lekturę. Kierowałam się podobnymi przesłankami podczas czytania wspomnianego "Zmierzchu". 

Istotnie, sporo tu podobieństw. Anastasia - wypisz, wymaluj Bella. Pan Christian Grey (i nie bez uszczypliwości stosuję formę "Pan") - "ludzki" odpowiednik Edwarda Cullena. Pan jest impertynenckim antagonistą, zaś Ana - infantylną, zagubioną dziewuszką, którą miałam ochotę uratować, strzelając do niej z karabinu jak największego kalibru.

Język zarówno w tej powieści, jak i w "Zmierzchu" podobny - prosty, banalny, przepełniony truizmami i powtórzeniami. 

Lapidarność pani Eriki Leonard aka EL James nie jest tu zaletą, a wynikiem chyba zbytniego zaczytywania się w harlekinach i prozy naprawdę niskich lotów, a ograniczone słownictwo i nadmiar przymiotników rażą moje estetyczne wymogi, jeśli chodzi o elokwencję w literaturze.

Przerysowane postaci, które są niemalże swoją definicją - Ana uległą, Grey panem... I nic poza tym.

Nic poza ślepym posłuszeństwem Any, która bez zmrużenia oka oddaje swe dziewictwo w ręce pana Greya, po czym podpisuje coś, co może w opinii autorki miało grzmieć jak cyrograf, a w moim mniemaniu jest nieudolną próbą wprowadzenia mroku do tej irytującej i śmiesznej opowieści. A co potem? Cóż, Grey skrupulatnie wywiązuje się z umowy, Ana też.


No, ale - będę sprawiedliwa - ta powieść może się podobać. Kobietom, które nie czytają książek wcale lub czytają niewiele. Brak czasu, pośpiech - i trafia się wciągająca, prosta książeczka, która wywoła u wielu kobiet rumieniec i sprawi, że serce zacznie niebezpiecznie szybko bić. Na mnie to tak nie podziałało. Miałam wrażenie, że czytam kiepskiej jakości opowiadanie erotyczne, których pełno w internecie.
Podobno ta książka zrewolucjonizowała życie seksualne wielu małżeństw. Jeśli tak, to cóż... współczuję kiepskiego pożycia. Mi osobiście te ociekające marną, podwórkową erotyką opisy wyuzdanych zabaw Any i Christiana działały na nerwy. Miałam wrażenie, że Erika Leonard o BDSM naprawdę nie wie... nic.


Dobijająca, wręcz bolesna głupota Anastasii, jej naiwność i brak pewności siebie kontra okraszony prostymi przymiotnikami (piękny, męski, onieśmielający... i tak co 2 strona) portret Greya to zbyt mało, bym mogła zrozumieć fenomen tej powieści. Częste przygryzanie wargi przez Anę sprawiało, że marzyłam o tym, by Grey ją wreszcie odgryzł, a Ana niechby wykrwawiła się na śmierć. Przynajmniej lektura była znośniejsza.

Wierzcie mi - zwykle staram się być dyplomatyczna i obiektywna. W przypadku tej powieści nie mogę. Nie tylko dlatego, że czułam się autentycznie fizycznie zmęczona lekturą, jak również tym, że oczy mnie bolały od nieustannego ich przewracania.

Nuda, banał, cliche - i tak przez 600 stron. Jeśli macie ochotę na BDSM, polecam redtube - nawet amatorskie porno, w porównaniu z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" brzmi nieco bardziej finezyjnie

A mówiąc całkowicie poważnie, to polecam film "Sekretarka". Mamy tu BDSM, mamy uległość i mamy kuriozalną miłość, a wszystko oprawione historią z klasą. To właśnie tej klasy brakuje u EL James.



Doprawdy, żałuję straconego czasu.




tłumaczenie: Monika Wiśniewska
tytuł oryginału: Fifty Shades of Grey
seria: 50 odcieni tom 1
wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: wrzesień 2012
ISBN: 978-83-7508-556-3
liczba stron: 608


W ramach wyzwania: Trójka E-PIK

Komentarze

  1. Już jak zaczynałam czytać Twoją recenzję, to byłam przekonana, że zdanie na temat tej "powieści" będziesz miała takie samo jak ja. Grey jest tragiczny - nie rozumiem fenomenu tej powieści. Brawa za dobrnięcie do końca! ;)
    Pozdrawiam,
    Mai

    OdpowiedzUsuń
  2. nie czytałam i nie zamierzam (choć "Zmierzch" uważam za nie najgorszy..)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten cały Grey przyciąga jak magnez, pojawia się sporo negatywnych opinii (czytałam bodajże tylko dwie pochlebne recenzje), a ludzie czytają i czytają. To dowód, że negatywna recenzja sprawia, że książka bardziej intryguje i chce się ją przeczytać, o wiele bardziej zachęca niż tuziny słów uznania. To Ci dopiero paradoks. Albo bardziej chodzi o tą całą otoczkę seksu ;) Ja jeszcze nie miałam okazji zmierzyć się z tą powieścią, w najbliższym czasie się na to nie zanosi, ale później... kto wie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w sedno ;) Chyba negatywny odbiór jest tutaj głównym motorem ;) Ludzie czytają, by się dowiedzieć, o co chodzi z tą sławną książką, i nawet jeśli są rozczarowani, to i tak chcąc nie chcąc dołączają do grona czytelników... A o to chodzi w tej branży ;) Moim zdaniem - nie trać czasu :) Przeczytaj lepiej coś wartościowego.

      Usuń
  4. Kurcze, tak bym to chciała przeczytać. Mam wrażenie, że tylko ja jeszcze tej książki nie znam i nie mogę się opowiedzieć po żadnej ze stron, ani tej piejącej z zachwytu ani tej wywracającej oczami.
    Muszę poczekać aż minie "bum" i może uda mi się namierzyć jakiś biblioteczny egzemplarz. Bo jakoś nie wyobrażam sobie, że mogłabym to cudo (tylko bez uprzedzeń, Ann!) kupić. =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydawaj pieniędzy, serio. Szkoda drzew. ;)

      Usuń
    2. Nie, nie, nie. Moja chęć przeczytania tego dzieła nie jest aż tak duża. =)

      Usuń
  5. Ja też jej jeszcze nie znam. Jednocześnie chcę znać, aby mieć swoje zdanie i móc się samej wypowiedzieć, chociaż jestem przekonana w 100%, że to chłam po tyyyylu negatywnych recenzjach, a z drugiej strony nie chcę tracić czasu. Może na wakacjach;)
    Na pewno na ten "bum" wpływają bilboardy z wielkimi napisami "WSZYSCY O TYM MÓWIĄ". Ale w sumie tak jest.:)
    http://50shadesofshit.blogspot.com/ a tutaj jest o tym fanfiku do Zmierzchu. Kiedyś też to widziałam, ale całkiem zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się ośmiałam :D "Rozdział pierwszy" jest boski, dokładnie takie same miałam myśli ;)

      Usuń
  6. Po pierwsze: najszczersze gratulacje (jak przeczytałem) za przeżytą mękę ;p.
    Po drugie: jakoś "Pięćdziesiąt twarzy Greya" mnie nie przyciąga i chyba za dużo na tym nie stracę.
    Po trzecie: mimo, że nie czytałem ani jednej książki z sagi "Zmierzch", to i tak za nią nie przepadam. Sądzę, że świat za bardzo kręci się wokół miłosnych wampirków. Gdzie są prawdziwe wampiry, ja się pytam?! Chociaż nie. Ok. "Miasteczko Salem" Stephena Kinga nie jest takie złe, a wręcz jest ZAJE*****!
    I w końcu po czwarte: Miłego dnia Paula ;D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za "Miasteczko Salem" właśnie się biorę, miała być "Ręka mistrza", ale niestety jej nie mam ;)

      Usuń
    2. "Miasteczko Salem" było naprawdę niezłe, "Ręka mistrza" też świetna, w moim prywatnym kingowskim rankingu obie książki są dość wysoko :D

      Usuń
    3. Uwielbiam "Rękę mistrza"! Udało mi się nawet kupić zagraniczne wydanie za dychę na allegro, też przeczytałam:DD To jest jedna z jego książek, po której naprawdę się bałam i moja wyobraźnia żyła w strachu.
      Jeśli chodzi o "Miasteczko Salem", trochę się zawiodłam jego "ludzkimi" bohaterami, ale ogólne wrażenie bardzo dobre:)

      Usuń
  7. Jak na razie - twoja najlepsza recenzja jaką czytałem :D
    Gratulacje!

    PS: Zacny bocian tam w górze ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta książka jest specyficzna. Albo ją chwalą albo mieszają z błotem. I tak mam zamiar przekonać się co ja o niej sądzę i to w niedługim czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam tej książki, tak jak nie czytałam Zmierzchu. Do niektórych pozycji po prostu nawet się nie przymierzam, ale Tobie gratuluję samozaparcia. Ja bym pewnie rąbnęła książką po 50 stronach. Pozdrawiam. Monika

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie wiem czemu, ale nie mogę się do tej książki w ogóle przekonać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż tak źle...?
    A ja osobiście namówiłam mamę, żeby kupiła obie części do biblioteki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie zrobiłaś nic złego ;) Tysiące kobiet (teoretycznie) nie może się mylić... ;)

      Usuń
  12. Miałam podobne odczucia i dobrnęłam tylko do 100 strony, nawet seksu nie zdążuli uprawiać... Wiesz, że rolę Any zaproponowali Kristen Stewart, a ta jako warunek postawiła obsadzenie Roberta Pattinsona w roli Greya:D?

    OdpowiedzUsuń
  13. o tej książce slyszalam już chyba setki negatywnych opinii i zaledwie dwie pozytywne :) miałam ostatnio od koleżanki propozycję jej przeczytania, ale jednak nie będę ryzykować :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Az miło poczytac jak mieszasz książkę z błotem :D Świetna recka, w pełni uzasadniona i co najważniejsze napisana z humorem :) Podoba mi się. Teraz czekam na "Rękę mistrza" i wiecej Kinga :D Chyba Cię jeszcze kiedyś odwiedzę ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na stałe ;) A "Ręka mistrza" poza moim zasięgiem na razie, jak zdobędę, napiszę :)

      Usuń
  15. Z ręką na sercu przyznaję, że "Zmierzch" wspominam bardzo miło, ale mimo najszczerszych chęci nie udało mi się znaleźć w "Pięćdziesięciu twarzach Greya" tych "zmierzchowych" fascynacji, dlatego nie mam pojęcia, dlaczego wszystkim tak bardzo się kojarzą ze sobą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkim :D - to do limonki, bo wcześniej źle mi się odpowiedź ulokowała i musiałam usuwać:)

      Usuń
  16. Bardzo się zdziwiłam taką recenzją, do tej pory o tej książce słyszałam same dobre rzeczy. Przekonana pozytywnymi recenzjami kupiłam sobie tą książkę, ale jeszcze jej nie przeczytałam, teraz się trochę zniechęciłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem po jakichś 80 stronach, na razie nie jest źle :>

      Usuń
  17. Czytanie takich recenzji (dotyczących tej książki) jak Twoja chyba nigdy mi się nie znudzi :D. Dałaś czadu z tym karabinem i wykrwawianiem się na śmierć - chyba za dużo kryminałów czytasz (z tego co widzę po spisie recenzji) :P.

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja "Zmierzch" lubię :D taaaak, lubię, Grey'a nie mogę ścierpieć. Język jest tak prymitywny - ok "Zmierzch" nie jest może mistrzostwem kunsztu literackiego, ale nie stawiaj tych dwóch pozycji na równi, bo mnie krew tu zalewa :D to moja opinia :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie, nie będę gratulować, że udało Ci się przebrnąć przez pierwszy tom... i to w dodatku niedokładnie. Ja przebrnęłam przez całą trylogię. Zajęło mi to pół roku, ale dałam radę. A to wszystko by zdobyć uznanie w oczach jednego mężczyzny. Nie byle jakiego, tylko takiego, który polecił mi parę świetnych książek. No, ale następnym razem już nie będę próbowała zdobyć niczyjego uznania czytając takie lektury. Tymczasem spragniona prawdziwego hard porno czekam na preaquel przygód Christiana... napisany przez kogoś, kto pisać potrafi. Może już powstaje na jakimś fanfiku Pięćdziesięciu odcieni.
    Tymczasem nie należy krzywdzić pani Leonard pisząc, że ona nic nie wie o BDSM i takich tam. Nie musi wiedzieć, gdyż literatura erotyczna jej nie pociąga a trylogia ""50 odcieni" to nie literatura erotyczna tylko powieści o miłości. I tylko te głupie media przyczepiły się seksu gdy tymczasem jej książki bija rekordy popularności, bo czytelniczkom się właśnie jako powieści miłosne podobają. Jak ktoś nie wierzy, że ona tak twierdzi, to niech sobie poczyta wywiad z tą panią na portalu LubimyCzytać. Jeśli ktoś jeszcze powieści nie czytał, będzie miał próbkę jej stylu.
    Ze "Zmierzchem" było łatwiej - sięgnęłam po to, jak jeszcze nie wiedziałam co to jest, jeszcze przed boomem. A że robiłam to tylko dla siebie, to i na pierwszym tomie poprzestałam... Bo ja lubię wampiry. Naprawdę. I naprawdę nawet dziś można uświadczyć ciekawe, patrz seria Bractwo Czarnego Sztyletu ;-))) a nie, przepraszam, pomyliłam się. Dobre wampiry (dobre - czyli drapieżne, niebezpieczne, inteligentne) są np. w Ślepowidzeniu Wattsa czy w Pozwól mi wejść (nazwiska nie pomnę, bo jakieś takie trudne do napisania).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz