Drogówka, reż. Wojciech Smarzowski

scenariusz i reżyseria: Wojciech Smarzowski
info: filmweb
Polska, 2013
Opis za filmweb: Historia siedmiu policjantów, których poza pracą łączy przyjaźń, imprezy, samochody i interesy. Wszystko się zmienia, gdy ginie jeden z nich.

To nie będzie recenzja, raczej - wyrzucenie z siebie natrętnych myśli. Choć "wyplucie" czy wręcz "wyrzyganie" brzmi trafniej, niż zwykłe "wyrzucenie". Czuję się strasznie zmęczona seansem.
Zanim przejdę do swoich osobistych przemyśleń na temat filmu, pozwolę sobie zaprezentować tło, w jakim go obejrzałam. Mianowicie do Hajnówki "przyjechało" kino Orange. Zabrakło miejsc. Wraz z koleżanką zmuszone byłyśmy siedzieć z boku na dostawionych krzesełkach.

Chodzi o to, że sala była pełna.

Sala rżała. Śmiech był momentami tak głośny, że zagłuszał film. I czasem trudno było się uspokoić.

A w tym wszystkim był niepokój. 

Jeśli mnie ktoś zapyta, czy ten film był "fajny", odpowiem: nie wiem.

"Drogówka", dla mnie, to dramat. Straszny, niepokojący, brudny, wulgarny i obrzydliwy dramat.
Gdybym go oglądała w domu, po 15 minutach bym wyłączyła. Siedząc w kinie pomyślałam "no, przesiedzę". Ale początkowe gagi - niektóre rzeczywiście zabawne, większość - w moim odczuciu chamska, zbyt brutalna, zbyt ohydna - po prostu "zbyt". Ten film mnie obrzydził.

Po jakimś czasie na ekranie skończyły się "zabawne" filmiki rodem z prywatnych wideów z youtube, kręconych przez bandę pijanych cwaniaczków w mundurach i zaczął się kryminał. Choć "kryminał" to za mało powiedziane.

Zostają obnażone najpaskudniejsze cechy ludzi - co by nie powiedzieć Polaków - i to w sposób niesmaczny i odpychający. Deprecjacja wartości, korupcja, kłamstwo, układy - coś, co wydawało się być lekką komedią, nagle staje się obrazem zdegenerowania społeczeństwa, w którym seks, alkohol i kasa stawia wszystko inne na samym końcu kolejki.

Mam mieszane uczucia. To trudny film. Trudny i bolesny. Jeśli to, co zostało w nim pokazane, nie jest przerysowaniem, nie jest przejaskrawieniem, to zastanawiam się, czy warto w tym kraju w ogóle pozostać. 

Przed seansem puszczono krótki wstęp, w którym wypowiadali się aktorzy, i właściwie dzięki temu zwróciłam uwagę na główny motyw, jakim jest siedem grzechów głównych. Nie jest to jasno widoczne w filmie, ale każdy z policjantów, noszących znamię grzechu, zostaje za tenże grzech w jakiś sposób ukarany. Nadaje to filmowi zupełnie inną jakość.

Jest tu mnóstwo śmiechu, ale z perspektywy wiem, że to śmiech przez łzy; obraz Smarzowskiego wzbudza bardzo wiele negatywnych reakcji i nie pozwala po seansie po prostu wrócić do domu i zasnąć. Wyzwala myślenie, a nie jest to myślenie optymistyczne.

Zapraszam Was do dyskusji. A czy polecam? Nie wiem.
Powiem tylko, że na Filmwebie ten film dostał ode mnie 8 punktów.



Natula - ten wpis jest dla Ciebie ;)

A tu znalazłam ciekawy artykuł: Przekręty i łapówki, czyli cała prawda o polskiej drogówce


EDIT

Po przespaniu się z filmem doszłam do jeszcze jednego wniosku. Mianowicie - w sprawie korupcji w policji.
Z jednej strony jest to deprymujące, haniebne i godne potępienia, z drugiej - jakby usprawiedliwione? I to również jeden z przekazów filmu. Drogówka, która codziennie musi się użerać z pijanymi kierowcami, agresywnymi piratami drogowymi, czasem śmiercią i brawurą - dostaje za swoją pracę szalenie niskie wynagrodzenie. Więc brać, czy nie brać? Jeden nie brał i..., patrzcie, jak skończył.
Ten film robi w głowie zamęt, a emocje to istny misz-masz. Sama jeszcze nie wiem, jakie jest moje stanowisko. I chyba nie będę wiedzieć.

Komentarze

  1. nie jest aż tak... w sensie nie wszędzie
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak właśnie się spodziewałam - że znów będziemy śmiać się z samych siebie i nagle uświadomimy sobie, że to, co nas w tym filmie bawi, to tak naprawdę ogromny dramat i śmiać się nie ma z czego. Najbardziej lubię tę zmianę u widowni - najpierw śmichy-chichy, a potem rozdziawione buzie. Uderzyło mnie to np. podczas spektaklu 'Między nami dobrze jest', gdzie pewien tekst powracał w różnych momentach sztuki - za pierwszym razem wywołał wybuch śmiechu, za drugim wybuch śmiechu, a przy ostatnim prawdziwą konsternację i nerwowe przełykanie śliny...

    Bardzo jestem 'Drogówki' ciekawa. Dwa razy już wybieraliśmy się na nią do kina, ale zawsze wypada coś ważniejszego + dochodzę do wniosku, że jest to jeden z tych filmów, który nie traci na wartości, gdy ogląda się go w domu. Do kina chciałabym wybrać się na coś bardziej efekciarskiego, co na prywatnym sprzęcie nie będzie już tak efektowne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę, że byłam w kinie, bo szczerze nie obejrzałabym tego filmu do końca. A tak, zamknięta w sali, zbyt nieśmiała by po prostu wyjść i z koleżanką obok, która miała bardzo podobne zresztą odczucia - obejrzałam. I w sumie cieszę się, że to zrobiłam.
      A ta zmiana w widowni... własnie to jest dość dziwne, bo tak kolosalnej zmiany nie było. Mimo, że już wiadomo było, że mamy do czynienia nagle z czymś poważnym i przykrym, to kilka momentów nadal bawiło. Właśnie to w tym filmie jest najbardziej zaskakujące - że wbrew tragizmowi przedstawionemu na ekranie nadal się śmiejemy, bo... jest z czego. Będę wypatrywać Twojej recenzji.

      Usuń
    2. O widzisz, to tutaj jest jeszcze inaczej. W sumie lubię takie połączenie, gdy w jednej chwili z czegoś się śmiejemy, a w drugiej siedzimy wbici w fotel. Takie filmy zdecydowanie dają do myślenia.

      Usuń
    3. Dają, bo jakby - zawstydzają nas? Że przed chwilą się śmialiśmy, a tu.. To coś podobnego jak zaśmiać się z kogoś i dowiedzieć się, że ten ktoś jest np. chory - niezręczne!

      Usuń
  3. Mój M. choruje na ten film i pewnie go obejrzymy niebawem. Mówisz, mocny film? Takie lubię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocny, a przy tym dołujący. Zastanów się dwa razy, zanim na niego pójdziesz :)

      Usuń
  4. I to właśnie lubię w filmach Wojtka Smarzowskiego. Tak jak w przypadku WESELA okazuje się, że śmiejemy się sami z siebie. Jednak pod przykrywką komedii ukazane są dramaty ludzkie, dramaty każdego z nas. Takie jest moje wrażenie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wesele" mnie również wymęczyło i zdołowało, wobec czego nie podobał mi się (wiem to z perspektywy czasu). Był podobnie niesmaczny i przygnębiający, i choć w tym względzie dobry - to tak jak "Drogówka" pozostanie w kręgu tych, których nie wiem, jak nazwać. Pozdrawiam również.

      Usuń
  5. Łoo Boże! seans przetrwałaś :-) Cieszę się, bardzo się cieszę :-)
    Twój wpis przeczytałam, bladym świtem, na telefoniku i byłam nim tak zaskoczona, że musiałam odpalić swój sprzęt, bo klikanie na maluśkiej klawiaturce nie wchodziło w rachubę.

    No, ale do rzeczy. Musze przyznać, że wrażenia pofilmowe mamy prawie identyczne, tylko że Ty jesteś konkretniejsza w wyrażaniu swoich emocji. Również nie potrafię - do tej pory - określić swojego stanowiska do "Drogówki", bo pomimo tego że film jest naprawdę dobrze zrobiony i spełnił swoje zadanie, to jednak rozwalił mnie totalnie, oglądałam go z bólem serca, i trochę śmiesznie to zabrzmi, ale z pewną nostalgią. Nie ma się co oszukiwać i twierdzić, że nasza polska rzeczywistość jest jasna i klarowna. Wiadomości ciągle ryczą na temat skandali, korupcji i całej masy innych przekrętów, więc kiedy z tego szokującego obrazu - przekleństw i orgii, zaczął się wyłaniać bardzo widoczny przekaz, zdębiałam, byłam zaskoczona, zdegustowana, ale też w mroku sali kiwałam głową, że jednak wszystko to jest możliwe.

    Piszesz, że podczas seansu wybuchały śmiechy, u mnie w kinie była cisza jak makiem zasiał. Może na samym początku dało się słyszeć lekki hihot, ale później, nie licząc barwnej seny "z lodami w samochodzie" była kompletna cisza. Wydaje mi się, że do widzów szybko dotarło co oglądają, i to mi się podobało, ponieważ czuję, że rechot by mnie irytował, bo jakby nie było, film nie jest do śmiechu.

    Dopiero po seansie, jak przeglądałam artykuły na temat filmu, trafiłam na ten motyw z siedmioma grzechami głównymi, bombowy jest to zagranie i uważam, że doskonale wyszło Samrzowskiemu.
    Jestem pełna podziwu, że przetrwałaś "Drogówkę" siedząc na krześle, dzielna z Ciebie Kobitka, napisz mi jeszcze, jak podobała Ci się obsada. Topa - pozytywnie mnie zaskoczył, nigdy wcześniej nie widziałam go w tak mocnej roli, dlatego strasznie przeżyłam zakończenie filmu, toż to siok! Jakubiak też był niczego sobie, tak przekonująco zagrać kurwiarzynę trzeba umieć ;-)
    Ps. Na filmwebie, też wysoko oceniłam ten film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ten przekaz - to taki dziwaczny zabieg, żeby poprzez paskudne obrazy (choć muszę przyznać, że ogólnie obrazy były świetne, montaż świetny, te wtrącenia z kamer "z ręki" - mocne) przekazać tak przykrą prawdę, dość innowacyjny sposób, nie powiem. Rechot irytował czasami, zwłaszcza po połowie filmu, kiedy już jasne było, że nie oglądamy głupawej komedii - ale wydaje mi się, że czasami nie da się po prostu nie zaśmiać. Sala pełna po brzegi, a wiadomo, że śmiech jest zaraźliwy, więc nawet jak było niesmacznie, to i ja się zaśmiałam - głównie z reszty ludzi. A podczas lodów w aucie i ja brechałam, to była mistrzowska scena, a również i ukaranie grzechu głównego. W dość spektakularny sposób, że chciałoby się rzec "ma za swoje". Podobnie z Banasiem, rasistą - takiej kary to bym się nie spodziewała :)
      Co do obsady to wiesz... nie jestem jakimś orłem jeśli chodzi o polskich aktorów, bo mało, bardzo mało polskich filmów oglądam. Ale aktorzy byli przekonujący. Topa był niezły, podobało mi się to, że mimo, iż "nie brał", to i tak nie był krystalicznie czysty, i tak miał grzeszki na sumieniu i był z niego kawał chama - a zwykle w filmach jest tak, że jeden "dobry", to dobry całkowicie i pod każdym względem - a to niewiarygodne. Kunę lubię i zawsze z przyjemnością na nią patrzę. Ten mały, alkoholik - rewelacyjnie zagrał!
      Ogólnie długo nie mogłam zasnąć po filmie. To chyba też wiele mówi o nim mówi, co? :) Bardzo niepokojący. Chciałabym jedynie dowiedzieć się, co o tym filmie myślą prawdziwi policjanci z drogówki. Niechby mi któryś zaprzeczył i powiedział, że tak wcale nie jest. Ale boję się, że niestety jest. A przynajmniej w stolicy.
      Dzięki Natula za tak drobiazgowy komentarz :)

      Usuń
    2. Moja przyjaciółka po tym filmie, powiedziała: "Co to za film, który nie ma elementu umoralniającego", Ano ma, tylko ona go nie dostrzegła, bo tak jak piszesz, jednemu krew krocze zalała, a innemu czekoladowy berbeć na świat przyszedł. Niby to zabawne, ale nie do śmiechu.

      Co nieco znam środowisko policji, na kilku imprezach z władzą byłam, cóż można rzecz: piją jak smoki Wawelskie, klną jak szewcy i za pannami się uganiają. Oczywiście nie generalizuje, bo byłoby to nie w porządku, ale to co widziałam nie należało do pięknych obrazków. Czy biorą w łapę, tego nie wiem, chociaż wątpię, bo to nie te czasu, kiedy łatwiej było pójść na lewiznę. Ale masz rację, żeby być policjantem i pracować w drogówce trzeba mieć nerw. Jak patrzę na wyczyny kierowców piratów czy pijanych kierujących palantów, albo innych chamów, to lałabym pałą ile wlezie, oczywiście testów psychologicznych do policji bym nie przeszłą, jednak świadczy to o tym, że policjant musi mieć nerwy ze stali, dlatego czasami próbuję tłumaczyć wyskoki policji, ale to też nie metoda...

      Usuń
    3. Koleżanka ładnie powiedziała, ale ten element umoralniający pozostawiono widzom. Co my z tym fantem zrobimy, nasza rzecz, ale na jedną scenę czekałam i - sie nie doczekałam.
      Był moment w filmie, kiedy pokazany był 'poseł z immunitetem' - ale nie ten 'zabawny' moment z zabraniem kluczyków, ale później - z pendrive'a. I pokazano ludzi przy komputerach. Pamiętasz? Pomyślałam sobie wtedy, już po ostatniej scenie, że teraz powinny pojawić się nagłówki z Wyborczej, mówiące o odkryciu afery. Byłam pewna, że Topa gdzieś te nagrania przekaże. Nie chcę za bardzo spoilerować, ale wiesz chyba, co mam na myśli? Rozczarowana byłam, że zamiast takiego obrazu, zobaczyłam napisy końcowe. Zabrakło mi właśnie tej puenty. Ale to chyba zamierzony zabieg, bo przez to nie ma tu optymistycznego akcentu "szczęścia w nieszczęściu" tylko szlus, państwu podziękujemy, daleko nam do Hollywood i sweet happy endów.
      Tak te nerwy muszą być, a potem - picie, bo jak inaczej odreagować stres? Jak odreagować ten codzienny syf, to codzienne kroczenie na cienkiej granicy między moralnością a jej brakiem, tylko wóda i tylko seks. Chwilowe zapomnienie, a rano, na kacu - znowu w bagnie się tarzać.

      Usuń
    4. Nie wiem czy łapię o co Ci chodzi, w razie czego prostuj :-)
      Król(Topa)SPIOJLER (w razie czego usuń ten komentarz)ujawnił aferę. Pamiętasz, że zaszantażował tę bond dziunię? Przyniosła mu do baru długopis/pendrive. Na drugi dzień, pojawiła się informacja w Faktach, że z nieznanego źródło otrzymano informację o aferze (wiadomości były w tle). Oczywiście na komendzie wszyscy o wszystkim wiedzieli, bo kiedy nasz superbohater się przebierał to złowrogo na niego zerkano, a później nastąpił ten szokujący koniec, który ewidentnie nie świadczył o przypadku. No i scena końcowa, przyjeżdża ekipa z wydziału wewnętrznego i pakuje wysokiego rangą glinę, który notabene pojawił się w tych nieszczęsnych wiadomościach jako jeden z zamieszanych w aferę, do autka. Tak więc nasz niekrystaliczny bohater stał się mega bohaterem, tylko że zapłacił za to wysoką cenę. A że nie było czarno na białym, no nie było, jednak Smarzowski wszystko przemyślał, i trochę po kątach, trochę za plecami, wyłożył kawę na ławę.

      Usuń
    5. Jeszcze jedno, puenta była, uczciwość popłaca, tylko że na zdrowie nie wychodzi ;-)

      Usuń
    6. No to mi całkiem umknęło! Chyba będę musiała obejrzeć (urywki) raz jeszcze. Mówię o tych Faktach. Puenta - palce lizać. Szkoda, że taka dołująca :)

      Usuń
  6. Nie widziałam, ale to jeden z tych filmów "powinnam obejrzeć, nie mam ochoty, ale wiem, że powinnam". Po przeczytaniu Twoich wrażeń przypomina mi się "Lincz" - choć tam nie było do śmiechu ani przez moment. Ale reakcję wywołuje taką samą, nie da się nad nim ot tak przejść do porządku dziennego. I nie obędzie się bez smutnej refleksji nad tym, jak nasze państwo funkcjonuje :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to właśnie jeden z tych filmów. Dlatego nie polecam, zobaczysz, albo nie - film nie zmienia raczej życia, prędzej na moment pozbawi optymizmu, ale czy trzeba go obejrzeć? Niekoniecznie.

      Usuń
  7. Myślę, że dla mnie ten film też byłby "zbyt". Początkowo chciałam na niego iść, ale mój zapał osłabł, kiedy dowiedziałam się, że jest on taki brutalny, ocierający sie o pornografię itd.
    Ja naszej polskiej rzeczywistości tak źle nie oceniam. Bywa różnie, ale bywa też dobrze. Osobiście nie mam doświadczeń, które wpisywałyby się w ten film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę Cię przekonywać, bo tego filmu polecać się nie da. To nie jest dobra rozrywka. Także spokojnie i z czystym sumieniem możesz sobie odpuścić, bo nikt na siłę nie chce sobie psuć nastroju.
      Ja odkąd zamieszkałam na wsi trochę inaczej postrzegam tę rzeczywistość. Widać korupcję gołym okiem, widzę już, dlaczego krótki odcinek drogi kosztuje kilka milionów zł. Zawsze mnie to zastanawiało. Dobija mnie to, że w naszym kraju nie ma klasy średniej - są albo obrzydliwie bogaci, albo "normalni", żyjący tak naprawdę znacznie poniżej średniej krajowej i poniżej wszelkich standardów. Brania w łapę nigdy nie popierałam i sądziłam, że to już historia - ale byłam głupia. Operacja? Możesz mieć za pół roku albo jutro - zależy to od ilości gotówki, którą rozporządzasz. A tutaj? Pięć punktów karnych i "panie władzo, jakoś się dogadamy...."

      Usuń
    2. To prawda, na trudne filmy nie zawsze ma się ochotę. Zwłaszcza jeśli chcę się je na spokojnie przemyślec i wysnuć jakieś wnioski.

      Na pewno wiele zależy od środowiska, w którym się człowiek obraca. Poza tym ja osobiście nigdy jeszcze nie pracowałam (studiuję), więc nawet nie za bardzo miałam okazję, żeby poznać całość naszej rzeczywistości. Obraz, który posiadam może nie być pełny, ale osobiście nie spotkałam się z łapówkarstwem itd.
      Nie mam podobnych odczuć co do klasy średniej, wydaje mi się, że pomiędzy "obrzydliwie bogatymi" a "żyjącymi poniżej wszelkich standardów" jest jednak duża grupa ludzi.
      Ogólnie trudno mi dyskutować na ten temat, bo mogę mówić tylko o swoich osobistych obserwacjach i przemyśleniach, które mogą nie być reprezentatywne. Żywię mimo wszystko nadzieję, że w Polsce nie jest tak źle :)

      Usuń
    3. To życzę Ci, abyś jeszcze dłuuuuugo miała takie podejście, jakie masz obecnie ;) Żeby środowisko było łaskawe, uczciwe i honorowe. Nie mówię tego wcale z ironią, naprawdę Ci tego życzę! Bo niestety, zetknięcie się z szarą rzeczywistością może zrobić z uśmiechniętego optymisty zgorzkniałego pesymistę. Ale ja również, mimo wszystko, uważam - wbrew wszystkiemu - że nie jest źle! I oby było lepiej.

      Usuń
    4. Dziękuję bardzo! A ja Ci życzę, żeby było lepiej! :) mam nadzieję, że zachowam optymizm, który nie będzie oderwany od rzeczywistości, ale będzie koncentrował się na dobrych rzeczach i rozwiazywaniu problemów,a nie na negatywach. Widziałam zwiastun "Poradnika pozytywnego myślenia", to wyjaśnia ten długi tekst o optymizmie ;)

      Usuń
  8. Nie, ja się nie będę dółował. Słyszałem głosy, że to dobry film, ale jednak póki co odpuszczę. Może jak będę miał lepszy humor :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, jaka smutna recenzja ;(. Paulina, to tylko był film, mimo że prawdziwy, ale jednak film ;P. Więc nie ma co się żalić... Byleby do przodu :).

    Miłego dnia!
    Melon ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak byłam u mnie, w Mielcu sala również była pełna. Przyznam, że irytowały mnie wybuchy śmiechu na sali.
    Filmy Smarzowskiego lubię. Choć pamiętam, że Dom Zły nie spodobał mi się za pierwszym razem. A potem obejrzałam go drugi, trzeci i czwarty raz. Teraz mam na dvd. Do oglądnięcia została mi jeszcze Róża.
    Coś jest w opiniach, że to kolejny film pana Wojtka o tym samym. Coś w tym jest... Więc liczę, że kolejny będzie jednak trochę inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, te wybuchy bywały irytujące, ale z drugiej strony sprawiały, że film odbierałam jakoś tak irracjonalnie. "Dom zły" - nie widziałam, szczerze - boję się to oglądać, bo nie chcę znowu być taka roztrzęsiona po filmie. Ale z czasem obejrzę, bo chyba trzeba.

      Usuń
  11. Obejrzę, ale nie w kinie. Nie chcę, by śmiech współoglądaczy zakłócił mi odbiór filmu. Z reguły zresztą do kina chodzę tylko na widowiska typu "Nędznicy" czy "Hobbit". Dramaty jednak wolę w domu obejrzeć, na spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle też, na "Drogówkę" poszłam, bo była akurat w moim mieście, tak to do kina muszę jechać aż do Białegostoku :) Ale owszem, zwykle wybieram filmy widowiskowe, 3D i tym podobne, które rzeczywiście lepiej oglądać na dużym ekranie.

      Usuń
  12. Jestem ciekawa tego filmu, najpierw czytałam o nim u Natuli, teraz tu u Ciebie i chciałabym podyskutować, a trudno mi cokolwiek powiedzieć :) Z policją nigdy nie miałam do czynienia, chociaż nie... jak robiłam prawko jeden z moich instruktorów (a miałam ich chyba pięciu) pracował w policji kryminalnej. Mówił tylko, że ma stresującą pracę i narzekał na wrzody żołądka :) No ale wracając do tematu, skoro film daje do myślenia i wywołuje konsternację, to myślę, że warto go obejrzeć. Do kina nie polecę, ale jak będzie odpowiednia chwila, to na pewno go dorwę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę wypatrywać Twojej opinii, skoro tak :) W kinie rzeczywiście nie trzeba tego oglądać, chyba że boisz się, że możesz film wyłączyć po kilku minutach - w takich wypadkach zmuszenie się i zamknięcie w kinie może pozwolić obejrzeć do końca :)

      Usuń
  13. Sam na tym filmie nie byłem, ale pisałem już komuś na innym blogu, że znajomi, którzy byli, najbardziej zapamiętali ciszę PO seansie. Nie było śmiechów, ani komentarzy czy ocen. A jaka prawda jest? Wystarczy oglądać Państwo w państwie i inne programy interwencyjne i mieć świadomość, iż większość góry lodowej ZAWSZE pływa pod wodą. I nie dotyczy to tylko policji. Gorzej, że dotyczy to tych, którzy Polską rządzą. Ile afer skończyło się wyrokami? Szkoda gadać. Polska traci miliony, by kilku zyskało tysiące. Gdy kilku zyskuje miliony... A czy tu zostać? Każdy, kto wyjedzie, robi rządowi dobrze. Zmniejsza bezrobocie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... cisza po seansie była zatrważająca. Nie tylko po seansie, co przy ostatniej scenie. Każdy siedział zdębiały.
      A co do spraw, które poruszasz - jasne, lepiej wyjechać. Ja jeszcze mam nadzieję, moi bracia już dawno tę nadzieję porzucili. Im dobrze, mi... cóż, na bezrobociu choć książki można czytać. Ale zgorzknienie dostaje się za darmo.

      Usuń
  14. Ja Smarzowskiego bardzo sobie cenię, choć zdaje sobie sprawę, że to rodzaj kina, mocny, czasem karykaturalny, przesadzony, który nie każdemu może się podobać. Akurat Drogówki jeszcze nie miałem okazji oglądać, choć widziałem wszystkie poprzednie filmy tego reżysera i mimo wszystko po ten też z pewnością sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pod względem wywoływanych emocji ten film to dzieło rzadkie. Rzadko się zdarza, by film wywoływał tak skrajne odczucia - będąc przy tym naturalny, nie próbując na siłę wybielić czy oczernić bohaterów, ale pokazać ich tak po prostu. A resztę niech sobie widzowie dopowiedzą.

      Usuń
  15. Też jestem pełna sprzecznych emocji, lecz odnoszą się one bardziej do samej treści produkcji, niż filmu w ogóle (który uważam za świetny). Jeżeli wolisz mniej brutalną/wulgarną/chamską itp. propozycję o podobnej tematyce, z tym że na gruncie USA, polecam Ci Bogowie Ulicy. W produkcji wykorzystano podobny sposób operowania kamerą (nieco "niechlujne", przypominające te z YouTube filmiki z ręki), warto też wspomnieć o świetnym aktorstwie i ciekawych wątkach pobocznych. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego filmu. Po obejrzeniu go jeszcze długo myślałam o tej historii. Mam nadzieję, że to tylko jedna strona pracy w policji i, że jest też ta druga - dobra.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli to, że jednak kiedyś idzie się na emeryturę? ;)

      Usuń
    2. No nie do końca :) Jeszcze pozostało we mnie trochę wiary w ludzi ... tych w policji też ;)
      kolodynska.pl

      Usuń
    3. Wiara dobra rzecz. Wierzyć można we wszystko ;) Owsiak też wierzył do niedawna, że w tym kraju nie wszystko się w g... obróci..

      Usuń

Prześlij komentarz