Żywe Trupy: Narodziny Gubernatora, R. Kirkman, J. Bonansinga

tytuł oryginału: The Walking Dead: Rise of the Governor, 2011
tłumaczenie: Bartek Czartoryski
wydawnictwo: Sine Qua Non, 2011
ISBN: 9788393157570
liczba stron: 364
KUP

The Walking Dead. Żywe Trupy. Narodziny Gubernatora >> KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Żywe Trupy. Narodziny Gubernatora >> KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE
"The Walking Dead to rasowy dramat z elementami horroru, ukazujący powolną, lecz nieuniknioną deewolucję człowieka, jego staczanie się i metamorfozę w istotę o podstawowych potrzebach i najniższych instynktach. Autor traktuje zombie jako tło dla pytań o kondycję jednostki i całego społeczeństwa, interakcji pomiędzy bohaterami i ukazania ludzkich zachowań w trudnych sytuacjach. Te kwestie znajdują naprawdę niesamowite odpowiedzi, a na dodatek są doprawione odpowiednią dawką mocnych scen przeznaczonych dla miłośników rasowych horrorów"
[ze wstępu, Paweł Deptuch]



Gubernator to kawał porządnie skonstruowanego czarnego charakteru, którego możemy poznać w III sezonie "The Walking Dead". Mroczny sukinkot, którego nie sposób lubić, facet pozbawiony jakichkolwiek skrupułów, dla którego sytuacja, jaka panuje na świecie po wybuchu epidemii, jest bardzo na rękę. 

Gubernator pojawił się w komiksie Kirkmana jako podły i nikczemny antagonista, przysparzający mnóstwa problemów Rickowi i jego grupie. Jego postać w serialu jest równie parszywa, gdyż ten łotr to klasyczny wilk w owczej skórze. Nie polubiłam go, ale uważam, że jego postać została genialnie wykreowana, i jeśli poszukuję czarnych charakterów, to właśnie takich. W serialu poznajemy Gubernatora dopiero w momencie, kiedy już rządzi w Woodbury, ale co było wcześniej? Jak wyglądał rok po wybuchu epidemii śmierci dla Blake'a i co sprawiło, że stał się tym, kim jest?

Komiksowy Governor
Możecie się nie obawiać, nie będzie tu żadnych spoilerów :)

"Ból i żal zagnieździły się głęboko, na samym dnie jego świadomości, niczym rak przeobrażający się w coś jeszcze gorszego i bardziej trującego niż smutek"
O tym, jak Philip Blake, wdowiec i samotny ojciec słodziutkiej Penny, poprowadził swoją grupę aż do Woodsbury, dowiecie się z kart książki "Narodziny Gubernatora". Robert Kirkman, twórca komiksu o Żywych Trupach, wespół z pisarzem Jayem Bonansingą stworzył książkę, która pozwoli przeczekać czas dzielący nas od premiery kolejnego sezonu i rzuci nowe światło na świat, który się skończył. 
"I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem a skomleniem." T.S. Elliot
W momencie wybuchu trupiej epidemii Philip wraz z córką, Penny, bratem Brianem oraz dwójką przyjaciół - Bobby'm i Nickiem - przemierza autostradę przypominającą wzburzone morze pełne opuszczonych aut. Zewsząd wyłażą nieumarli, ich rzężący głos i miarowe szuranie przenika noc. Żaden z mężczyzn nie wie, co się stało, wiedzą jedynie, że "wszędzie leżą trupy (...) niektóre z nich się jeszcze niemrawo ruszają, napędzane somnambulicznym głodem ludzkiego mięsa" [s.78]. A w Atlancie jest obóz dla uchodźców. Czym prędzej tam się kierują, jednak miasto zostało całkowicie opanowane przez zombie. W tej nowej sytuacji najszybciej odnajduje się Philip, który jako pierwszy uśmierca wielu Kąsaczy, odnajdując przy tym perwersyjną niemal przyjemność. Grupa na swojej drodze napotka rodzinę Chalmersów, i wspólnie,  do pewnego momentu, będą próbowali przetrwać. Atlanta jest jednak stracona i należy przedsięwziąć pewne kroki, by przeżyć. 
"Ktoś wyłączył świat".

Nie oczekujcie wyszukanych metafor, kwiecistego języka czy finezji. To męska rzecz, naładowana siarczystymi przekleństwami i twardym, mocnym językiem. Szukacie polotu? Jejciu, to opowieść o zombie, czego się więc spodziewać? ;) Chcecie wysokiej literatury, sięgnijcie po Marqueza. Tutaj jest jatka, krew, flaki i pełno chodzących trupów. Niestety, jest tu też pełno literówek. 

David Morrissey jako Gubernator
w serialu The Walking Dead
Zombie odchodzą niejako na dalszy plan, w powieści ważniejsze są interakcje w grupie i element psychologiczny. Na pierwszy plan wysuwa się kwestia metamorfozy bohaterów i samego Philipa, który ze zwykłego faceta przeradza się w żądnego krwi despotę. Powieść ukazuje drugą, mroczną stronę osobowości ludzi, których najczarniejsze instynkty biorą górę w momencie próby, kiedy w świecie są nowe zasady. Upadek cywilizacji, rozpad wartości, brak dotychczasowych norm, praw i władzy sprawiają, że człowiek, by przetrwać, musi stać się zwierzęciem. To już jednak od samego człowieka zależy, czy stanie się drapieżnikiem, czy ofiarą. Tutaj obserwujemy deprecjację wartości i upadek moralności, jednocześnie rozkwit zła i tyranii. 
"To nie trupów musisz się tutaj obawiać... ale żywych"
Jak wiele człowiek jest w stanie znieść, nim - pozbawiony maski porządnego obywatela - odnajdzie swoją rolę w apokaliptycznym świecie? W którym momencie Blake odrzuci wszystko, czym i kim dotąd był, na rzecz stania się Gubernatorem?
"Diabeł wynalazł sposób, by dusze pozostawały uwięzione tutaj, na ziemi"
Nie nazwałabym tej powieści ani straszną, ani jakoś bardzo wciągającą. Czyta się łatwo, jak pospolite czytadło, ale też nie wywołuje żadnych skrajnych emocji. Jest parę momentów, które zaskoczą, ale poza tym powieść jest dość przeciętna. Ale! Jak na powieść stricte rozrywkową, to jest to strzał w dziesiątkę. Zwłaszcza dla osób zaznajomionych z serialem czy komiksem sygnowanym marką The Walking Dead, która - jak na razie - nie rozczarowuje. Ale jeśli wydaje Wam się, że wiecie o Gubernatorze już wszystko, obiecuję Wam, że srogo się mylicie. Ostatnie 50 stron książki to jazda bez trzymanki z tak zaskakującą zmianą akcji, że wszystko, co myśleliście do tej pory uznacie za nieaktualne. Największą siłą tej powieści jest jej zakończenie, które sprawi, że kopary Wam opadną do samej ziemi. ;)

Czy polecam? Jasne! Zwłaszcza sympatykom uniwersum The Walking Dead. "Narodziny Gubernatora" to świetna rozrywka, która przybliży nieco osobę tego mrocznego anty-charakteru, pokaże świat opanowany przez zombie od samego początku tym razem nie z perspektywy Ricka, ale jego najgroźniejszego przeciwnika, i wskaże drogę od człowieczeństwa ku zezwierzęceniu. A Ty? Kim byś się stał w momencie zombie-apokalipsy?

Komentarze

  1. Widzę siebie jako małą, wkurzoną, wiecznie głodną (bardziej niż inne zombiaki) dziewczynkę, która dla jak największej złośliwości odgryza czy też gryzie w wyjątkowo czułe miejsca :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje wrażenia po lekturze były bardzo podobne - przyzwoite czytadło. Na początku trochę mnie to odstraszyło, spodziewałem się czegoś wyższych lotów, ale po kilkudziesięciu stronach przywykłem. Nie do końca podobał mi się za to przekład. Często wyczuwałem jakieś zgrzyty i do końca książki nie mogłem zdzierżyć tego żałośnie brzmiącego "dyniuszku". Litości :-P Cukiereczku, kochanie, słonko...ale...dyniszuku? :-D Nie wiem, może jestem jakiś przewrażliwiony, bo nikt nigdy o tym nie wspomniał w recenzji ;-)
    Korekta faktycznie się nie popisała, kilka razy są nawet pomyłki w imionach bohaterów - w jednej scenie bohater podaje broń samemu sobie (o ile dobrze pamiętam) ;-)
    Za to finał prześwietny, za ostatnie kilkadziesiąt stron +2 do oceny :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Philip podawał broń Philipowi - też zwróciłam na to uwagę :) A "dyniuszek" to chyba spolszczenie popularnego pieszczotliwego amerykańskiego słówka "pumpkin" ;)
      Dokładnie! Finał rewelacyjny, czego jak czego, ale TEGO to ja się nie spodziewałam :)

      Usuń
    2. Tak, ale zawsze podmieniano je na coś z naszego podwórka - dyniuszku brzmi strasznie głupio :-D

      Ja też nie, nawet przez moment - finał sprawił, że dziś wspominam "Narodziny..." całkiem pozytywnie :-)

      Usuń
    3. Eh, świerzbi mnie język by z Tobą pogadać o tym zakończeniu, ale nie chcę tu spojlerów, moglibyśmy popsuć innym lekturę :)

      Usuń
    4. Właśnie. Problem w tym, że cokolwiek nie powiesz, to będzie już za dużo :)

      Usuń
    5. I teraz muszę przeczytać :(

      Usuń
    6. Konrad - masz lufę spluwy przy głowie? Nie musisz ;) Ale możesz! :)

      Usuń
    7. Jeśli finał daje do ostatecznej oceny +2, to tak, jakbym miał 2 lufy przy głowie :)

      Usuń
  3. Komiksu "Walking dead" nigdy nie czytałem, zresztą mało w ogóle mało komiksów w życiu przeczytałem. Tym bardziej nawet nie wiedziałem, że istnieje książka związana z serią. Co prawda ja nie w temacie, bo oglądałem tylko pierwszy sezon, zatem nie mam pojęcia kto to w ogóle jest gubernator, ale z tego, co piszesz, to kawał z niego drania :)
    No cóż, może gdybym kiedyś mocniej zagłębił się w tę historię i może obejrzał następne sezony z nieco większą radością niż pierwszy, to to może i sięgnąłbym po tę książkę. Ale tak na razie, to chyba zbyt historia wyciągnięta z kontekstu dla kogoś, kto nie jest fanem serii.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serial, serio :) I sezon jest najlepszy (moim zdaniem) więc chyba za bardzo Cię nie przekonam, ale jest nieźle. II sezon bardziej psychologiczny, zaś w III - tym z Gubernatorem - robi się ciekawie. Szkoda tylko, że finał sezonu schrzaniony, ale o tym będziemy mogli pogadać, jak już obejrzysz :) Ale książkę bez znajomości serialu czy komiksu da się czytać i to bez żadnej szkody dla niczego, z tym że pewnie fanom uniwersum podejdzie bardziej. Ale zapewniam, że nie trzeba mieć absolutnie żadnej wiedzy na temat TWD, by przeczytać książkę. Jedynie koniec książki nie będzie aż tak zaskakujący.

      Usuń
    2. Pierwszy sezon serialu kojarzył mi się trochę z ekranizacją Mgły Kinga. No, ale nie ma się co dziwić, bo to ten sam twórca - Darabont. Chodzi mi głównie o to, że zombiaki (a we Mgle potwory) były jakby dodatkiem, a serial skupiał się bardziej na relacjach między bohaterami, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. Kilka różnych osobowości zdanych tylko na siebie. I to było fajne, dla mnie największa zaleta serialu. Ale już treściowo było średnio, jakoś nie znajdowałem szczególnej przyjemności z oglądania, miałem wrażenie jakbym wszystko już po trochu gdzieś widział w innych filmach o zombiakach, jakby to była taka zbitka najlepszych elementów. No i miałem wrażenie jakby niektóre efektowniejsze sceny były celowo wyolbrzymiane, po to tylko, żeby ucieszyć oko widza. Tak jak koniec pierwszego odcinka, gdy bohater (jeśli dobrze pamiętam) był w czołgu, a zombiaki kogoś tam rozszarpywały w akompaniamencie dobrej muzyki. I nie ukrywam, że jak zobaczyłem scenę, w której bohaterowie "oblepiają" się wnętrznościami, a potem kroczą "niezauważeni" wokół hordy zombie, to chciało mi się śmiać :D Trudno mi się będzie przekonać, tym bardziej, że ogólnie raczej seriali oglądam mało, ale kto wie, może kiedyś spróbuję wziąć się za kolejne sezony.

      Usuń
    3. Konia rozszarpywały :) Ale wiesz, co jest zabawne? Że doszukujesz się wiarygodności w filmie... o zombie! Chodzi mi o te flaki na ubraniach. Ja też się śmiałam, jasne, ale to nie mniej niewiarygodne, jak sam zamysł historii - chodzące trupy. Nie ma co zniechęcać się przez śmieszne sceny, bo cały pomysł jest wystarczająco absurdalny, więc aby wyciągać z oglądania przyjemność, trzeba oczyścić umysł i dać się ponieść, nie kwestionując, czy dany kamuflaż uchroni przed zombie, czy też nie :) Mam nadzieję, że wiesz, o co mi teraz chodzi :) Dlatego go with the flow, odpręż się, zrelaksuj, i oglądaj. Nawet te wyolbrzymiane efekty specjalne to wszystko ku uciesze widzów, więc nie ma co doszukiwać się nieprawdopodobnego w zupełnie nieprawdopodobnej bajeczce.
      A ekranizacja "Mgły" Kinga mi się podobała, bardzo! Darabonta cenię za wszystkie ekranizacje książek Kinga, które są jego dziełami, i to wszystko widać również w serialu. Świetna muzyka, dobrzy aktorzy, czysta, niczym niezmącona radość :)

      Usuń
    4. Ano, jakby się trochę zastanowić, to masz rację :) Zresztą, czasem chyba tak mam, że na jakąś produkcję już wcześniej się napinam, a potem tylko siedzę i oglądając, pokpiwam z co drugiej sceny. A do tego serialu już się jakoś przed premierą negatywnie nastawiałem, bo myślałem sobie "ileż można"? A tu właśnie człowiekowi przydałoby się wyluzować i oglądać na spokojnie:)

      A co do samej Mgły to oczywiście nic nie mam. Także mi się podobała, choć może nie aż tak bardzo jak dwa najlepsze dzieła Darabonta. Ale to i tak wysoki poziom. Swoją drogą mam wrażenie jakby Darabont miał w sobie coś z Kinga i był idealnym (obok Reinera) reżyserem jego prozy. No bo nawet w Majestic, które z Kingiem nie ma absolutnie nic wspólnego, nawet z horrorem nie ma nic wspólnego, miałem nieodparte wrażenie, jakby tam bardzo prześwitywał kingowski klimat. Ale to już może sobie sam wmawiam:)

      Usuń
    5. Nie oglądałam Majestic - warto? Klimat ciężko wytworzyć, zwłaszcza jeśli idzie o "Mgłę", film, w którym nie ma absolutnie żadnej muzyki, aż do ostatniej sceny w aucie, o ile dobrze pamiętam. Całe napięcie tworzy się samo. Rzadkość, bo większość filmów grozy, gdyby oglądać je bez fonii, byłaby calkowicie niestraszna :)
      Odrzuć zatem negatywne podejście, odpręż się i oglądaj na spokojnie :) Mi kiedyś bardzo wiele filmów umknęło, bo automatycznie prychałam z niezadowoleniem na słowa "fantastyka", "science fiction", "baśń" czy "potwory". A przez to odpuściłam sobie bardzo wiele świetnych filmów i seriali. Racjonalizm można sobie schować w buty, jeśli idzie o kino czy literaturę :)

      Usuń
    6. Czy warto? Pewnie, że warto, choć to trochę inny rodzaj kina, jak pozostałe filmy Darabonta. Ale naprawdę przyjemny film.

      We "Mgle" nie było muzyki??? Oglądałem z pięć razy i nie zauważyłem :D Do tej pory taki myk widziałem tylko w "To nie jest kraj dla starych ludzi" Coenów, ale tam ta cisza robiła piorunujące wrażenie.

      To znaczy do fantastyki wcale nie jestem jakoś negatywnie nastawiony. Wręcz przeciwnie, praktycznie wszystkie moje najbardziej ulubione filmy są jakoś, mniej lub bardziej, powiązane z fantastyką. Z tym, że wolę ją w nieco poważniejszym wydaniu. Ale i do zombiaków nic nie mam, z tym, że po prostu ostanie lata dosłownie serwowały nam "wysyp żywych trupów". Obecnie tendencja poszła w stronę wampirów, co dało jeszcze gorszy efekt. I teraz, siłą rzeczy, z podobną niechęcią będę zapewne podchodził do każdej kolejnej produkcji związanej z wampirami, nawet jeśli okaże się o wiele lepsza niż "Zmierzch":)

      Usuń
    7. Mam teraz nadzieję, że rzeczywiście muzyki nie było, bo się okaże, że mam straszne problemy z pamięcią :) Wyobraź sobie, że "To nie jest kraj dla starych ludzi" nie widziałam, żałuję srodze, ale jakoś było mi nie po drodze. A teraz, odkąd się dowiedziałam, że film jest na podstawie książki McCarthy'ego, po prostu muszę najpierw przeczytać, a potem oglądać :)
      Poważniejsze wydanie fantastyki... ostatni film tego typu, jaki widziałam, to był "Moon". Naprawdę niezły. Nie mówiąc o "Gattace" czy "Incepcji", zdaje się, sporo fajnych, w miarę wiarygodnych filmów sci-fi. A o wampirach to mi nie musisz mówić, odkąd ujrzałam "Zmierzch" zwątpiłam całkowicie, gdzie krwiożerczy wampir z "Wywiadu z wampirem" czy "Nosferatu", nawet "Blade" jest milion razy lepszym filmem, niż "Zmierzch" ;) I tu Cię rozumiem, ja też dość sceptycznie bym podeszła do jakiegokolwiek filmu o wampirach, nawet jeśli byłby total oldschool. Ufff, jak dobrze, że tego samego, co z wampirami, nie zrobili (jeszcze) z zombie :)

      Usuń
  4. Czytałem kiedyś i mi się podobała, zgadzam się więc z twoją recenzją :) Drugiej części niestety nie udało mi się jeszcze przeczytać, a jeśli bym dostał jakoś to bym sobie przy okazji pierwszą część powtórzył i przypomniał:) Oglądałem serial Walking Dead ale po jakimś czasie skończyłem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie popieram! :) Zastanawiam się jak ja mam wyrazić się o tej książce... ^^ Jest tak świetna, że nie wiem gdzie zacząć i boje się za dużo zdradzić ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać, że serialu jestem ciekawa. Z chęcią również przeczytałabym jego książkowy pierwowzór, ale nie przepadam zbytnio za komiksami. Wierzę, że sam w sobie pomysł jest dobry, uwielbiam zombie, ale obawiam się, że akurat ta forma nie przypadnie mi do gustu. Jeszcze się zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chmurko, recenzja tyczy się książki, nie komiksu :)

      Usuń
    2. O rety... Naprawdę? o.o
      Jestem nienormalna.
      Zawsze myślałam, że jest tylko komiks o.o
      Czytając twoją recenzje, chyba byłam jakaś nieprzytomna...
      Porażka.
      Przepraszam. W takim razie na książkę z przyjemnością się skuszę.

      Usuń
  7. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałbym głównie ze względu na zamiłowanie do świata stworzonego w serialu i komiksie. Tak właściwie to bardziej podobał mi się gubernator z komiksu. Przyjemniaczek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? :)
      Komiksu nie znam, ale gościa tak nie lubię, że aż lubię. If you know what I mean :)

      Usuń
  9. Żywe trupy to nie moje klimaty. (Szczerze powiedziawszy to ja dokładnie nie wiem w jakim klimacie urzęduję, ale cóż, tak bywa... -_-)

    Mimo wszystko muszę stwierdzić, iż cytat: "Ktoś wyłączył świat" zasługuje na miano, co najmniej wybitnego. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz to serio, czy to sarkazm? ;)

      Usuń
    2. Lubię mnogość interpretacji. Zdecyduj sama. :)

      Usuń
  10. Nie bardzo rozumiem tej mody na walking dead ;) Obejrzałam kilka odcinków serialu i jakoś niespecjalnie mnie zachwycił. No ale skoro Ty polecasz to muszę przeczytać choćby po to, by zobaczyć, czy masz rację ;)
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli serial Cię nie wciągnął, to wydaje mi się, że książka też może Cię rozczarować. To dość specyficzny temat, jak nie lubisz, to po co tracić czas? ;) Spokojnie możesz sobie odpuścić, bo kto wie, może mój osąd jest całkowicie subiektywny i błędny, wszak ja przepadam za całą marką wtd :)

      Usuń
    2. Właśnie wymyśliłam, jak ominę system: sprezentuję tę książkę R. - on przeczyta i ja przeczytam ;)
      kolodynska.pl

      Usuń
  11. Jeszcze trochę i zombiaki opanują blogosferę :) Czytałam dzisiaj o innej części, teraz Ty zapodajesz. Muszę w końcu sama się przekonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to zauważyłam :) Fascynacja zombie na blogach po prostu - wydaje mi się - zbiegła się z finałem 3 sezonu WTD, książką Miry Grant i szałem na książki Żywe Trupy. Mi ten szał bardziej odpowiada, niż szał na fanfiki "50 twarzy Greya" :P

      Usuń
  12. Mam i Narodziny Gubernatora, i Drogę do Woodbury. Nie mam jednak czasu, by obie przeczytać :( Ale po Twojej recenzji coś czuję, że po przeczytaniu "Drive" i "Kierowcy" (by już serii nie rozrywać) zabiorę się za The Walking Dead ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pełno chodzących trupów i literówek. Rozbrajasz mnie. :P

    Skąd ta fascynacja zombie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to przypadek, że ostatnio sporo o zombie, dzięki SQN mam okazję czytać o żywych trupach :) Zombie lubiłam już jako dziecko. Spoko temat, i tyle :) Czym Cię rozbrajam znowu?

      Usuń
    2. Jako dziecko lubiłam misie. :P

      Jak to czym? Notką, droga Paulino, notką. ;) Fajnie piszesz, po prostu.

      Usuń
  14. Jakoś mnie zombie nie ciągną - prawdziwy strach jest w głowie. Nie potrzeba mu zombie, krwi ani flaków, wystarczy pióro, które umie wciągnąć w nastrój. Szkoda, że znów niewypał, chciałbym w końcu coś dobrego - tak na 100% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałam, że niewypał, wręcz przeciwnie:) Po prostu ta książka bardziej się spodoba osobom, które te historie lubią. I owszem, prawdziwy strach jest gdzie indziej, i nie trzeba duchów czy innych potworków, by go wywołać. Ale jak na rozrywkę - jest przednio. Ale nie wiem, co by Tobie podpasowało na 100% - "Drogę" określiłam najlepszą książką marca, więc między nami jest ogromna przepaść, jeśli chodzi o zbliżone gusta :)

      Usuń
    2. :) No tak, miałem na myśli niewypał dla mnie :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  15. Jejciu, to opowieść o zombie, czego się więc spodziewać?
    Ej. Nie o zombie. Zombie to tylko jeden z tysiąca sposobów na stworzenie świata post-apo, w którym nasze postacie będą się kłócić, kopulować i mordować z premedytacją :] Znaczy TWD jest o kłócących się, kopulujących i mordujących ludziach, książki nie czytałam ^^ Planuję zabrać się w lato, zarówno za Gubernatora jak i komiksy. Czymś się trzeba zająć do października :p
    A literówki to pewnie kwestia korekty robionej na łapu-capu, w końcu trzeba było rzucić wszystko na rynek przed przerwą między sezonami. Nie wypuścili czasem "Drogi" mniej więcej koło lutego, w przerwie 3. sezonu? o.ó Tym bardziej poczekam z zakupem, może załapię się już na wydanie poprawione ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halo, halo! Kto tam kopuluje? I z kim? Jakoś mi to umknęło :) A w książce owszem, mordują, kłócą się i.. właściwie nawet kopulują. Zależy jak na to spojrzeć. Nie wiem, specyfika TWD wychodzi poza ramy generalnego pojmowania literatury :)
      Owszem, to dramat z zombie w tle, ale wiadomo o co chodzi :) Nie są to wyżyny literackie na miarę nagrody Bookera. Z tą korektą masz pewnie rację. Ale nawet z błędami ta książka jest świetną rozrywką. Bo liczy się treść, nie forma, prawda? ;)

      Usuń
    2. Jak kto z kim? Andrea z Gubernatorem i Shane'em, Shane z Lori, Lori na dodatek z Rickiem, a w międzyczasie Maggie chędoży się z Glenem :>
      Zależy. Beznadziejna forma może zabić nawet najlepszą treść ^^

      Usuń
    3. Ach, no tak. Jakoś mało to podniecające było, bardziej mnie ciekawiło jednak zUo, niż jakieś tam romanse. Tylko nikt z Darylem nic, bidny, smutny, samotny. Ehhh. :)
      No tak, bywa i tak :)

      Usuń
    4. Ano, te romanse są takie nijakie :/
      Daryl dostał za to nową kuszę :>

      Usuń
    5. A młody Carl ma chyba crush na tej jak jej tam... siostrze Maggie.

      Usuń
  16. Jestem coraz bardziej ciekawa tej serii. Recenzje kuszą z każdej strony. Pewnie w końcu i ja ulegnę sięgając po książki :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo mi się podobała ta książka, literówki były, fakt, ale w ferworze historii nie zwróciłam na nie dużej uwagi. Uwielbiam The Walking Dead, więc pewnie nie jestem do końca obiektywna w swoich ocenach, ale książka ma rewelacyjne zakończenie. Tak jak napisałaś: "Jazda bez trzymanki" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, ja też chyba nie jestem zbyt obiektywna, bo lubię całokształt :) Ale myślę, że każdy fan TWD znajdzie tu coś dla siebie :)

      Usuń
  18. Przeczytam :). Nie ma innej opcji! :D
    W serialu gubernator jest jakiś taki...zbyt sympatyczny jak na mój gust :). Pewnie później się zmieni, ale jestem dopiero w połowie 3 sezonu. TWD uwielbiam, więc książki z tego uniwersum są dla mnie pozycją obowiązkową :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest zbyt sympatyczny? O, rany. Oglądaj sezon dalej :P Jak skończysz, to się zamelduj :)

      Usuń
  19. Jestem wielbiciejką tego serialu, wiec to normalne, ze jestem ciekawa tej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Serialiwa nie znam, ale...Pochwalę Ci się. Obejrzałam już dwa odcinki Dextera. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa odcinki i... piszesz komentarze? :P Ja po dwóch tak się wciągnęłam, że trzeba mnie było siłą odciągać... :) Pierwszy sezon, rozumiem? Czeka Cię pyszna uczta :)

      Usuń
  21. Muszę przeczytać, szczególnie, że Droga do Woodbury przypadła mi do gustu :D na serial mam ochotę, ale skoro Gubernator pojawia się dopiero w 3 sezonie to nie wiem czy chce oglądać swa pierwsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aby się porządnie wkręcić w serial, poznać bohaterów i wiedzieć, o co biega, warto obejrzeć od początku :)

      Usuń
  22. Ani serialu, ani komiksu nie znam, ale że zombiaki lubię, znacznie bardziej niż literówki, to pewnie wezmę tę książkę na warsztat, w końcu flaki i jatka to jest to, co tygryski lubią najbardziej, czyż nie! :-)

    Kobito książkę do Ciebie, zgodnie z obietnicą wysłałam w poniedziałek, mam nadzieję, że szczęśliwie do Ciebie dotrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! :) Dziękuję Skarbie, jeszcze nie dotarła, pewnie jutro :) Dam znać, jak dotrze:)

      Usuń

Prześlij komentarz