Przegląd końca świata: Deadline, Mira Grant


"Niektórzy ludzie sądzą, że Kellis-Amberlee i jego efekty uboczne przyczynią się kiedyś do zagłady ludzkości. Nie zgadzam się z tą opinią. Moim zdaniem, jeśli zombie miały zniszczyć ludzkość, zrobiłyby to w 2014 roku, kiedy pojawiły się po raz pierwszy. Myślę, że w tym momencie ludzkość mogłaby zostać zniszczona tylko przez samą siebie"
"Przegląd końca świata: Deadline" jest drugim tomem cyklu Miry Grant, kobiety, której codziennością są niemożliwe ilości oglądanych horrorów. Powieść została nominowana do nagrody Hugo w kategorii Najlepsza Książka Roku 2012.

Rok 2041. Dwadzieścia siedem lat po Powstaniu. Świat, który już raz się skończył, niewiele zmienił się od czasu, kiedy byliśmy w nim ostatnio, za sprawą "Feed". Shaun Mason, po dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w poprzednim tomie, zmienił się. Nie jest już Irwinem - nie walczy dla polepszenia oglądalności z żywymi trupami, nie ryzykuje, nie tyka kijem. Przejął obowiązki swojej siostry, przez co zmuszony jest kierować całym Przeglądem Końca Świata. Do pomocy ma Mahira, londyńskiego współpracownika. Przypominam, że świat Miry Grant w niczym nie przypomina naszego - to postapokaliptyczny, niebezpieczny świat, w którym zombie stanowią już tylko element szarej codzienności, który na tyle wkomponował się w krajobraz, że nikt już za bardzo się tym nie przejmuje. Blogerzy to nadal najważniejsza grupa mediów, informująca społeczeństwo o wszystkim, co warte informowania (Newsi), a także zapewniająca swoistą rozrywkę - zarówno zabawiając się z zombie (Irwini), jak i tworząc sztukę (Fikcyjni). 
Shaun może już dawno by się poddał, uciekł, może już dawno zwinąłby się w kłębek i dał ponieść rozpaczy, jednak ma do spełnienia misję. Musi wyjaśnić pewną sprawę, która zatruwa mu życie od roku - czyli od momentu, w którym go pożegnaliśmy w poprzednim tomie. I nawet, jeśli ułożył już sobie życie na tyle, ile to możliwe w obecnych, trudnych czasach, to wszystko stanie na głowie wraz z wizytą pewnego naukowca, który - wedle wszystkich serwisów informacyjnych - jest martwy. A kiedy tuż po przekroczeniu przez Doktorka progu wybucha kolejna epidemia, wszyscy wiedzą już, że oto natrafili na tajemnicę, której rozwiązanie byłoby nie w smak wielu wysoko postawionym ludziom.
Shaun wraz ze swoją wesołą kampanią dowie się o czymś, co Centrum do Zwalczania i Kontroli Chorób chciałoby utrzymać w sekrecie. Znów nadepną na kilka odcisków, znów będą ścigani. Znów będą w stanie poświęcić swoje życie w imię dojścia do prawdy.
"Pieprzcie się wszyscy. Jeśli tak chcecie to rozegrać... Jeśli tak chcecie rozwiązać tę sprawę... To pieprzcie się wszyscy. Nie macie pojęcia, z kim zadarliście. Nie macie pojęcia, do czego jestem zdolny. I nie macie pojęcia, jak niewiele mam do stracenia."
"Deadline" jest świetną kontynuacją "Feed", z jeszcze lepszym twistem na zakończenie, z jeszcze lepszą intrygą i z jeszcze większą ilością zagadek. Mniej tu zombie - tak, jak pisałam wyżej, nieumarli stanowią jedynie tło, które warunkuje obecne życie i tak mocno się w nim już zakorzeniło, że nie stanowi jego epicentrum. Trzeba żyć dalej. 
Obecny zombie-boom zalewa nas opowieściami o nieumarłych. Zalewa nas historiami o tym, jak grupki ocalałych walczą, by przeżyć choć jeszcze jeden dzień. Tutaj jest inaczej. Tutaj, jeśli się zabarykadujesz w osiedlu, robisz zakupy online, śledzisz wiadomości przez Internet i nie posiadasz zwierząt domowych, to możesz przeżyć nawet piękne, długie życie, nie widząc na żywo ani jednego zombiaka. I to jest siłą Miry Grant - odejście od schematu, posunięcie się o krok dalej, wrzucenie zombie niby od niechcenia w dalekie obrzeża skonstruowanego świata i skupienie się na tych, którzy jednak wychodzą do świata, zadają pytania i wcale nie chcą się zgodzić z rzeczywistością, w której przyszło im żyć.
Z jednej strony rozumiem, dlaczego Mira Grant praktycznie całkowicie zrezygnowała z opisów zombie - i na dobrą sprawę, jest to posunięcie bardzo sprytne. Mnie jednak brakowało tego tła - choć cały, skwapliwie zbudowany świat oparty jest na nieustannym zagrożeniu ze strony żywych trupów - ciągłe kontrole, badania krwi, niezwykle wyposażone samochody, domy, trudności w wykonywaniu z pozoru prozaicznych, banalnych czynności takich jak zakupy czy spacer - cały ten świat jest mozolnie skonstruowany, Grant nie zapomniała ani na moment o czyhającym niebezpieczeństwie, to brakowało mi brawurowych akcji z części pierwszej. To właściwie jedyny mankament tej opowieści, który jednak w żaden sposób nie rzutuje na końcowy jej odbiór. 
Tak, jak "Feed" było bliżej thrillerowi politycznemu, niż historii post-apo, tak "Deadline" bardziej przypomina thriller medyczny. Tylko czas i miejsce akcji są dość innowacyjne (nie przypominam sobie, by jakakolwiek książka Robina Cooka traktowała o wirusie zmieniającym ludzi w żywe trupy). 
"Deadline" czyta się szybko, pomimo czasem trudnej nomenklatury żywcem wyjętej z podręczników do wirusologii. Wciąga niesamowicie i pochłania całą uwagę. Zakończenie miażdży - i sprawia, że człowiek wręcz nie może się doczekać kolejnej części. Czapki z głów dla Miry Grant - stworzyła pełne, logiczne i nowatorskie uniwersum, w którym jest miejsce na złość, smutek i łzy. Shaun Mason, który w części pierwszej jawił się jako wesoły łobuz, igrający ze śmiercią z uśmiechem na ustach, teraz zbladł - i to wybitnie skonstruowana, wielowymiarowa postać, której ufamy, współczujemy i z którą chcielibyśmy współpracować. 
To powieść, która zaskakuje swoim realizmem, pomimo zanurzenia w niesamowitych, wręcz fantastycznych ramach. Powieść, w której nie brak humoru - nawet tego czarnego - ani powagi. Idealne proporcje stanowią przepis na wyśmienitą lekturę, która pochłonie czytelnika na wiele godzin, wciąż go na nowo zadziwiając. Jestem bardzo ukontentowana i z wielką niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnego tomu. 
Jeśli lubicie nietuzinkowe historie o zombie, w których owe zombie jest tylko niewiele znaczącym tłem historii, jeśli lubicie skomplikowane intrygi, skomplikowane fabuły i historie, które - w jakimś innym wymiarze - mogłyby się wydarzyć, sięgnijcie po książki Miry Grant. Jedno tylko miejcie na uwadze - jeśli nie czytaliście "Feed", to "Deadline" nie ruszajcie... nawet patykiem. Tę historię TRZEBA czytać od początku.
Polecam.

tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
tytuł oryginału: Deadline
Wydawnictwo SQN
data wydania: 23 października 2013
ISBN: 9788379240661
liczba stron: 504


Feed | Deadline | Blackout

Komentarze