Wiatr, Marcin Ciszewski


"Strach jest czynnikiem naturalnym, dzwonkiem ostrzegawczym. Nigdy nie należy go lekceważyć."

Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie szarpiący ubranie i plączący włosy wiatr, przenoszący drobinki zamarzniętej wody. Wsłuchajcie się w skrzypiący pod butami śnieg, niosący szelest każdego waszego kroku w najodleglejsze zakamarki otaczającego was wzniesienia, wbrew krzykowi wichury. Spójrzcie w górę i spróbujcie wypatrzeć w ciemności kontur huśtającej się niebezpiecznie kolejki górskiej, do której za żadne skarby tego świata nie chcielibyście wsiąść – nie teraz, kiedy szaleje wiatr. Kolejka skrzypi i zgrzyta, dodając do złowieszczej kakofonii dźwięków swoistą melodię jęków nitów, spojeń i metalu trącego o liny wyciągu. Jest Wam zimno, ledwie czujecie palce u stóp, a przed Wami długa droga w dół. Droga znaczona jęzorami lodu, zdradliwymi muldami i zamarzniętymi korzeniami, ukrytymi pod cienką warstwą białej pierzyny, czekającymi na dogodny moment, by podciąć Wam nogi. Droga, wzdłuż której kryją się uzbrojeni w karabiny maszynowe wrogowie. Macie ten widok przed oczami? Czujecie, słyszycie i widzicie to, co ja? Witajcie na stronach powieści Marcina Ciszewskiego. Powieści absolutnie wciągającej, porywającej i niezwykle emocjonującej, przywodzącej na myśl dobre kino sensacyjne rodem z Hollywood. Ale wiecie, co jest w tym najlepsze? To nie Hollywood, tylko Polska.

Kasprowy Wierch to chluba Tatr, najbardziej znana polska góra, cel licznych wędrówek i idealna, pocztówkowa modelka. Miejsce równie niebezpieczne, co piękne; zwłaszcza końcem roku, gdy szczyty gór skąpane są w ciemnych, ciężkich chmurach, śnieg pada w obłąkańczym tańcu, a w promieniu wielu kilometrów nie słychać nic prócz hulaszczego wiatru…

„Wiatr” to opowieść wypełniona niefortunnymi zbiegami okoliczności, pełna przypadków i tragicznych w skutkach zrządzeń losu. Masło maślane? Być może, ale przy takim natłoku niefartownych zdarzeń, nie można nie przecenić pecha bohaterów. Nadinspektor Jakub Tyszkiewicz, który Sylwestra najchętniej spędziłby w łóżku z żoną, totalnie nie miał ochoty na tę imprezę, ale Helena nalegała. Mężczyzna wraz z nią, góralskim przyjacielem i współpracownikiem Staszkiem Krzeptowskim oraz z kilkoma innymi osobami zdecydowali się spędzić Sylwestra właśnie na Kasprowym. Ale przy tak niesprzyjających warunkach pogodowych, które mogłyby zniechęcić do spaceru nawet psy rasy husky, wyjazd kolejką linową w góry brzmi jak bełkotliwy sen wariata. A jeśli dodamy do tego niejasne zagrożenie w postaci grupy świetnie wyszkolonych speców do zabijania, to mamy albo przepis na naprawdę kiepskiego Sylwestra, albo… na nieziemski thriller.
Dwaj znani z innych powieści autora funkcjonariusze policji, byli wojskowi, wcale nie odpoczną w ostatni dzień roku. Sama podróż kolejką w górę wywoła epidemię choroby morskiej wśród imprezowiczów, ale to naprawdę ich najmniejsze zmartwienie. Idylliczna zabawa przy hałaśliwej muzyce na stacji końcowej raptownie się skończy podejrzanym wypadkiem – jedna z uczestniczek spadnie ze schodów – a gdy zgasną światła, całe towarzystwo nie tylko natychmiast wytrzeźwieje, ale i zapragnie jak najszybciej się stamtąd wydostać. Ale jak, skoro na zewnątrz hula silny wiatr, pada śnieg, a widoczność jest taka, że ledwie widać czubek własnego nosa? Dźwięki zmierzającego w stronę stacji wagonika kolejki z nieznajomymi osobami na pokładzie wymuszą podjęcie decyzji. Albo wóz – i pozostanie na miejscu w zaciemnionym, złowrogim budynku, w oczekiwaniu na niezapowiedzianych gości, którzy muszą być naprawdę zdeterminowani, by narazić życie na podróż rozhuśtaną kolejką – albo przewóz – i zjazd po zdradliwym, pełnym muld i zasp stoku zamarzniętej góry na nartach, po ciemku, w mrozie i silnym wietrze. Ani jedno, ani drugie wyjście nie gwarantuje, że ktokolwiek wyjdzie z tego starcia żywym, skoro nikt nie wie, kto im zagraża… Nikt, poza jedną osobą.
Ciszewski pisze… z klasą. Każde zdanie jest starannie przemyślane, każda akcja spotyka się z reakcją. Nie ma luźnych końców, każda strzelba Czechowa w końcu wystrzeliwuje. A sam autor doskonale wie, o czym pisze – sam przeżył ciekawą przygodę na Kasprowym Wierchu, gdy był zawodnikiem Warszawskiego Klubu Narciarskiego. Wykorzystał własne doświadczenia, by stworzyć tę wielopłaszczyznową historię. Historię o niezbyt skomplikowanej intrydze - a jednak napięcie nie opuszcza ani na moment. To zapis pościgu za jedną osobą, a każdy człowiek znajdujący się w jej otoczeniu stanie w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa. Bo gdy idzie o tak wysoką stawkę, przypadkowe ofiary to tylko cel, uświęcający środki.

Powieść Ciszewskiego jest hybrydą gatunkową, połączeniem przygodówki, kryminału, thrillera, sensacji i powieści szpiegowskiej. Doskonały miszmasz. Warstwa przygodowa to niezwykle plastyczne opisy panujących na Kasprowym warunków, niemożebnie trudnej do przejścia drogi i przeszkód, którym bohaterowie muszą stawić czoło – opisy tak sugestywne, że czytelnik nieomal czuje ten powiew zimnego wiatru na twarzy i prawie słyszy zgrzyt śniegu pod butami. Natomiast warstwa kryminalna jest dość prosta – ktoś zrzucił dziewczynę ze schodów, niewątpliwie chcąc ją zabić. Kto? Motyw wręcz klasyczny, przywodzący na myśl kryminały Agathy Christie z trupem w jadącym pociągu, w których najważniejsza zasada brzmi: „nie ufaj nikomu”. Thriller zgrabnie łączy całość. Ciszewski zaczął po „hitchcockowsku” – trzęsieniem ziemi, a potem napięcie wciąż rosło aż do ostatniej strony, po drodze zwiększając także poziom adrenaliny we krwi czytelnika. Sensację dostarcza wątek szpiegowski – w sprawę zaangażowanych jest kilka najważniejszych osób w państwie i grupa wyszkolonych zabójców, którzy nie zawahają się przed naciśnięciem spustu swoich M-5. Porządnie i wiarygodnie skonstruowane tło akcji współgra z doskonale wykreowanymi postaciami, z Tyszkiewiczem i Krzeptowskim (intrygujący i posiadający ciekawą przeszłość bohaterowie także innych powieści autora) oraz namacalnie złymi antagonistami (idealnie przeciętnych, nie zapadających w pamięć maszyn do wypełniania rozkazów) na czele. Nie ma tutaj niepotrzebnych bohaterów – każdy ma do wykonania jakieś zadanie i skwapliwie się z niego wywiązuje, nawet jeśli pewne działania miałyby skutkować przerwaną zabawą sylwestrową…


„Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” – pisał Stanisław Jachowicz, i od XIX wieku te słowa nie straciły na aktualności. W poszukiwaniu świetnej rozrywki, trzymającej w napięciu powieści sensacyjnej z wartką fabułą, żywymi bohaterami i starannie uknutą intrygą nie musicie sięgać daleko. Powieść Marcina Ciszewskiego w niczym nie ustępuje thrillerom amerykańskim, skandynawskim czy niemieckim, a może i wręcz je przebija, rozkłada na łopatki, nokautuje jednym ciosem. Jeśli to właśnie czegoś takiego szukacie, to możecie już przestać. „Wiatr” to gwarancja dobrej rozrywki. Polecam.

Wiatr [Marcin Ciszewski]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Komentarze