Hipnotyzer, Lars Kepler



"Neurofizjologicznie rzecz biorąc (...) mózg w stanie hipnotycznym funkcjonuje w szczególny sposób. Części mózgu, których rzadko używamy, nagle się aktywują. Zahipnotyzowany jest bardzo rozluźniony, wygląda prawie, jakby spał, ale jeśli zrobimy mu EEG, to zobaczymy aktywność mózgu osoby rozbudzonej i skoncentrowanej"

Niektórzy mają trudności z wyłapaniem różnicy pomiędzy „kryminałem” a „thrillerem”. W dosłownym tłumaczeniu, ten drugi nurt określa się mianem „dreszczowca”. Nie wiem, jak Wam, ale mnie „dreszczowiec” przywodzi na myśl facetów w prochowcach i w kapeluszach, spacerujących samotnie opustoszałą, deszczową ulicą w rytm niepokojącej melodyjki przewodniej z serialu „Miasteczko Twin Peaks”. To skojarzenie jest słuszne, ale nie wyczerpuje tematu. Thriller to cała gama odcieni, których wspólnym mianownikiem jest jedno: niepokój. I to jest słowo, którym mogłabym opisać „Hipnotyzera”. Niepokojący. Ogromnie, całkowicie, niesamowicie niepokojący. Choć powieść ma strukturę kryminału, to posiada wszystkie dodatkowe atrybuty, tak charakterystyczne dla thrillera. Sama makabra i sugestywność opisów, silnie rozwinięta psychologia postaci, nacisk na ich wzajemne relacje – to są elementy sprawiające, że prosta historia o nieludzkiej zbrodni przekształca się w psychologiczny rollercoaster – tak dla bohaterów, jak i dla czytelnika.

Historia „Hipnotyzera” rozpoczyna się masakrą – pewna rodzina zostaje brutalnie zarżnięta (przepraszam za obcesowość, ale żaden eufemizm nie może złagodzić opisanej zbrodni). Wstępna analiza poszlak i miejsca zbrodni wystarczy śledczym, by stwierdzić, iż musiało tu chodzić o zadłużenie ojca rodziny, zabitego w szatni sportowej kilka kilometrów dalej. Zaś fakt, że morderca wrócił do domu mężczyzny i zadźgał resztę rodziny, świadczy jedynie o eskalacji przemocy i ogromnej wściekłości swoistego komornika.
Czasami naprawdę się zastanawiam, w jakim świecie żyjemy, skoro takie wyjaśnienia są w ogóle brane pod uwagę przez stróżów prawa.

A jednak, szczęśliwie, nie przez wszystkich. Joona Linna, znany z innych, kolejnych (aczkolwiek ja nie czytałam po kolei) części cyklu („Świadek”, „Piaskun”), to genialny detektyw, dla którego lekki rzut oka na miejsce zbrodni wystarczy by stwierdzić, że kolejność dokonanych morderstw była inna, i nie była efektem porachunków hazardzistów - makabry nie popełnił żądny zapłaty windykator, a odpowiedzialnością za nią trzeba obarczyć nieznanego seryjnego mordercę. Mordercę, którego celem była cała rodzina… Najstarsza córka, mieszkająca z chłopakiem, może okazać się następną ofiarą. Kluczowa staje się kwestia przesłuchania jedynego świadka – pozostałego przy życiu nastoletniego synka zabitego, pozostającego obecnie w ciężkim stanie na OIOMie. By to zrobić, Joona namawia do współpracy psychologa klinicznego, mającego kupę własnych problemów i słabość do leków przeciwbólowych byłego hipnotyzera…

Lars Kepler to już moi dobrzy znajomi (pod tym pseudonimem ukrywa się małżeństwo), ale w ich przypadku mamy do czynienia z ciągle pogłębiającą się fascynacją. „Hipnotyzer” jest bowiem tak skwapliwie poplątany, że trudno tego nie docenić; intryga jest gęsta i zamotana jak motek wełny po spotkaniu z półrocznym kociakiem, a napięcie aż wycieka ze stronic. Tej książki nie można odłożyć i pójść sobie gdzieś, by kontynuować normalne życie. Nie. Ona wysysa z czytelnika chęć do funkcjonowania poza światem przedstawionym w książce i robi to, dopóty cała zagadka nie zostanie rozwiązana na łamach ostatnich stron.
Miałam wrażenie, że sama zostałam zahipnotyzowana.
Absolutnie magiczne czytelnicze doświadczenie.

Wracając do początku mojego wpisu – „niepokój” to ten subtelny pierwiastek, przemieniający zwykłą historię policyjną w mrożący krew w żyłach thriller. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam kryminały, ale bardzo doceniam kunszt autorów porządnych dreszczowców. Lubię się bać, lubię być zaskakiwana, lubię być zwodzona – a Lars Kepler właśnie to gwarantują. Sądzę, że „Hipnotyzer”, u boku genialnego „Piaskuna”, to majstersztyk gatunku. Serdecznie polecam.


"Hipnotyzer"
Lars Kepler
Wyd. Czarne 2013


Komentarze