Kluczowy świadek, Jorn Lier Horst



"Preben Pramm leży martwy od tygodnia. Jest nagi, związany, a na jego ciele widać ślady wyszukanych tortur. Dom jest wywrócony do góry nogami, ale nie wygląda na to, żeby zabójcy znaleźli to, czego szukali."


Wikipedia definiuje powieść kryminalną jako „odmianę powieści charakteryzującą się fabułą zorganizowaną wokół zbrodni, okoliczności dojścia do niej, dochodzenia oraz ujawnienia osoby sprawcy”. Proste, prawda? Kryminał rozpoczyna się zwykle ostatecznością – finito, szlus, game over jakiegoś biedaka, który miał pecha, że spośród wszystkich potencjalnych ról bohatera literackiego autor wybrał dla niego rolę trupa. A teraz, wokół tegoż trupa, buduje całą, długą na kilkaset stron fabułę, mającą odpowiedzieć na jedno, zasadnicze pytanie: kto zabił? Tak być musi, bowiem żaden szanujący się pisarz nie pozostawia tego pytania bez odpowiedzi. A przy okazji dowiadujemy się także, w jaki sposób, dlaczego i w jakich okolicznościach denat zszedł z tego padołu, komu się naraził, z kim sypiał i co lubił jeść na śniadanie. Prześwietlą wszystko. Bo i wszystko może pomóc w ustaleniu faktów.
A w życiu? Tym prawdziwym, realnym? Tu nie zawsze jest tak fajnie; nie zawsze są odpowiedzi. Jorn Lier Horst miał dokładnie taki przypadek, gdy jeszcze pracował w policji. Był młodym, nieopierzonym żółtodziobem. Ronald Ramm, 71-letni wdowiec, został zamordowany w swoim domu i w zasadzie do tej pory nie wiadomo, kto za to odpowiada – pomimo że prześwietlono wszystko, co z Rammem związane.
Na kanwie tej zbrodni, która wstrząsnęła wówczas Norwegią, powstał „Kluczowy świadek”. Nie jest to jednak reportaż ani dokument - jak sam autor pisze w przedmowie do polskiego wydania: „Największą różnicą między fikcją literacką a rzeczywistością jest to, że czytelnicy poznają rozwiązanie zagadki”. I całe szczęście, bo bym nieźle się wkurzyła, gdyby mi autor nie powiedział, kto zabił!
„Kluczowy świadek” to pierwsza powieść z Williamem Wistingiem. Cóż, poznajemy gościa nieco nie po kolei, bo niedawno wydany „Gdy mrok zapada” jest ostatnią – siódmą – częścią serii o tym zwyczajnie-niezwyczajnym gliniarzu (i jedyną, której nie przeczytałam), ale nie przeszkadza to wcale w lekturze. Lekturze prostej, łatwej i szybkiej – Horst ma lekkie pióro, nie leje wody ani nie roztkliwia się nad kwestiami egzystencjalnymi. Nie rozpisuje się na temat pogody czy przyrody, choć nie da się nie zauważyć, że autor co nieco o tej przyrodzie wie. Horst pisze konkretnie, bo i jego bohaterowie są konkretni. Dlatego też jego książki doskonale wpisują się w definicję, zaprezentowaną na początku tego wpisu – to czystej krwi kryminały, poświęcone śledztwom i skwapliwym dochodzeniu po nitce do kłębka – powieści detektywistyczne, jeśli chodzi o ścisłość.
U Horsta podobnie jak było w życiu - zostaje znaleziony martwy staruszek. Niby nic dziwnego i nadzwyczajnego, ale denata zastygł w bardzo dziwnej pozycji – nagi, z wypiętym tyłkiem, sugerującym ostrą zabawę seksualną. Ślady po przypaleniu papierosem na pośladkach tylko utwierdzają śledczych w przekonaniu, że coś tu mocno nie gra. Intryga się zagęszcza, pytania mnożą… Policjanci niewiele mają danych. Gość był za życia nudny, przewidywalny i zupełnie pozbawiony sekretów. Lubił fotografować ptaki. I… tyle.
Czy na pewno?
William Wisting, najnormalniejszy z normalnych policjantów, borykający się z nadwagą i brakiem czasu dla żony, jest wytrwały i ma nosa. Przy pomocy grupy barwnych śledczych – w odróżnieniu do zbrodni, która wydarzyła się naprawdę w Norwegii w 1995 roku – odkryje tajemnicę. A my, z przyjemnością i bez znużenia, poznamy ją wraz z nim.

Moje komentarze do książek Horsta znajdziecie pod tagiem "Jorn Lier Horst" pod postem


„Kluczowy świadek” jest bardzo prosty i nieskomplikowany. Lektura w sam raz na deszczową majówkę, bowiem można „łyknąć” w kilka dni, a jest tak napisana, że bezboleśnie przewraca się kolejne stronice. Ja tam lubię Horsta, bo jego powieści są dokładnie takie same za każdym razem. Spokojne, normalne. Kryminalne…. do kwadratu.

„Kluczowy świadek”
Jorn Lier Horst

Wydawnictwo Smak Słowa 2017

Komentarze