Krew na śniegu, Jo Nesbø

"Czasami dobre wiadomości bywają tak niewiarygodnie dobre, że są złe"

Płatny morderca, Olav, nie może narzekać. Robi to, co potrafi - a zabijanie jest jedyną rzeczą, którą umie robić - i dostaje za to dobre pieniądze. Jest sam, nie ma rodziny ani przyjaciół, nikt nawet nie wie, gdzie mieszka. Nikogo by to nawet nie interesowało, bowiem mężczyzna jest przezroczysty, nie zapadający w pamięć, morderca niemal doskonały. Niemal, bo oto nowe zlecenie sprawi, że cała drobiazgowo układana egzystencja runie jak domek z kart, wszystko się zmieni, a śmierć tym razem zapuka do drzwi Olava. Mężczyzna dostaje nowe zlecenie od szefa. Ma zabić jego żonę.
Tyle tylko, że Olav ją kocha.



       Ocena tego dzieła, a właściwie dziełka ("Krew na śniegu", z racji swoich gabarytów, to ledwie nowelka), jest dość problematyczna, lektura wzbudza ambiwalentne uczucia. Z jednej strony zachwyca plastycznością języka i pewnego rodzaju męską delikatnością, nieco szorstkimi i nieugładzonymi refleksjami, z drugiej zaś rozbawia swoistą infantylnością, ckliwością i sentymentalnością. Wynika to głównie z tego, iż "Krew na śniegu" pisana jest w narracji pierwszoosobowej (to pierwszy raz dla Nesbø), zatem czytamy przemyślenia i przeżycia głównego bohatera, który sam jest taki właśnie prosty-nieprosty, banalny-niebanalny, głupi-niegłupi. Niejednoznaczny. Olav cierpi na ślepotę słowną, ma problemy z bliskością, a jego relacja z matką jest dosyć zagadkowa, co by nie powiedzieć: niezdrowa. Sposób, w jaki Olav postrzega świat i swoją robotę, jest fascynujący - zwłaszcza gdy patrzymy nań przez pryzmat norm społecznych i ogólnego rozumowania dobra i zła. Ponad kwestię... nazwijmy ją obyczajową, "Krew na śniegu" to opowieść mocno sensacyjna, przepełniona akcją i dynamizmem, a także... czarnym humorem, tak typowym dla kilku dzieł autora - przypomina bowiem odrobinę film "Jackpot" (materiały do scenariusza przekazał Jo Nesbø), czarną komedię kryminalną, która spokojnie mogłaby stawać w szranki z dziełami braci Coen. Z kolei szalone i krwawe zakończenie jest napisane w sposób tak sugestywny, że aż groteskowy, co z kolei przypomina absurdalną akcję z "Łowców głów" (która to książka też została zekranizowana). W każdej stronie i każdym zdaniu czuć Nesbø, czuć tę jego nieskończoną miłość do słów, empatię pisarza, który niczym aktor na scenie wczuje się w każdą postać, by za jej pośrednictwem snuć opowieść.

          Znając wszystkie dotychczasowe powieści autora nie mogę nie ulec tej skwapliwie wymierzonej grotesce, która wespół z ckliwym romantyzmem daje piorunujący efekt. Perfekcyjne dialogi dowodzą temu, że autor się nieustannie rozwija - widać bowiem zdecydowany postęp w płynności dialogów od czasów "Człowieka-nietoperza", i jest to ewidentnie rozwój samego autora, gdyż - na szczęście! - tłumaczem "Krwi na śniegu" jest Iwona Zimnicka, która, jak dotąd, przełożyła wszystkie powieści norweskiego geniusza. Tak, geniusza, bo jeśli seria z Harrym Hole kogoś do tego nie przekonała, to "Krew na śniegu" ten fakt przyklepuje. Głębokie, aforystyczne refleksje pełne urokliwej prostoty, wypowiadane przez narratora, nie mają w sobie krztyny moralizatorstwa czy pouczającego tonu - w końcu bohaterem jest płatny morderca, więc trudno, by raptownie stał się moralnym autorytetem - mają w sobie jednak ogromny pierwiastek Jo Nesbø, który - być może ze względu na specyfikę poprzednich powieści - jak dotąd nie mógł sobie całkiem pofolgować artystycznie. Tutaj, na upartego, można by było określić Nesbø połączeniem Nicholasa Sparksa z Guyem Ritchiem. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, efekt końcowy wypada naprawdę nieźle. "Krew na śniegu" to opowiadanie, zabawa, może literacki eksperyment - niezależnie od tego, czym w istocie jest to dziełko, jest dziełkiem wysmakowanym i satysfakcjonującym. Pomimo zmienionej narracji i zmienionego punktu widzenia - jak dotąd obserwowaliśmy świat z perspektywy tej "dobrej" strony zbrodni - wciąż czuć tutaj powiew geniuszu Nesbø, który tą króciutką opowiastką tylko dokłada sobie diamencik do korony najlepszego norweskiego autora. Dla mnie osobiście - majstersztyk. Mała rzecz, która bardzo cieszy. Zdecydowanie polecam. 


"KREW NA ŚNIEGU"
Jo Nesbø
Wydawnictwo Dolnośląskie


Komentarze